Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2016, 20:28   #6
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Viborg - po zmierzchu - dawna halla jarla Ulfa

Niewielki tłumek rozstąpił się, gdy do longhusu wpadła hałaśliwa grupa wielkich mężczyzn wlokąc między sobą jasnowłosego chłopaczka, syczącego i szczerzącego kły resztką sił. Głębokie rany na jego ciele wyglądały na ślady olbrzymich pazurów i ukąszeń.
- Jest twój… - wycharczał niskim głosem jeden z przeraźliwie wyglądających wojów. Pozostali niemalże odsłaniali zębiska w bezgłośnym pokazie siły i ostrzeżenia, gdy przechodzili pomiędzy rozstępującymi się zebranymi.
Przywódca rzucił młodzieńca na ziemię u stóp ozdobnego wysokiego krzesła.
Spojrzał na zasiadającą w nim dumnie kobietę: ciemnowłosą, szarooką i pełną wewnętrznego ognia. Jej zdobione czarną barwą powieki, podkreślały przenikliwe spojrzenie. Wciąż w stroju bojowym i hełmie na głowie wydawała się nieco znurzona wrzawą i tumultem czynionym przez zebranych w halli.

Widząc leżącego na ziemi młodzieńca wstała, prostując dumnie swoją smukłą i wysoką postać.
- Harald Ulfsson… co Ci obiecałam ostatnim razem? - spytała nieco rozbawionym tonem kierując swe kroki ku rannemu. - Miałeś jeden, jedyny rozkaz do spełnienia. Zamiast tego zdecydowałeś się na ucieczkę. Jak tchórz… - wypluła to słowo niemalże - … ale zdaje się, że jaki ojciec, taki syn…
- Wiem, gdzie on…
- wycharczał słabo Harald.
- Gdzie?
- Wyruszał ostatnio ku Ribe…
- Ku Ribe?
- kobieta zmarszczyła brwi - Z iloma ludźmi?
- On ludzi po drodze zbiera.
- mówienie sprawiało ból a ciałem młodzika wstrząsały coraz mocniejsze dreszcze.
Kobieta uczyniła znak i dwójka mężczyzn ustawiła chłopca na nogi by szarpnięciami zerwać z niego ubranie.

Szarooka pochyliła się nieco

- Ilu ludzi? - kobieta uchwyciła mocno genitalia więźnia.
- Dwójka sług jeno - zachłysnął się własnym sykiem Harald.
- Jeśliś skłamał, tchórzem i kłamcą na wieczność pozostaniesz, gdy ja zostawię twe truchło wystawione dla kruków i wron bez stóp i męskości, byś nigdy nie zaznał rozkoszy i nie mógł dojść do Helheim. - wysyczała wojowniczka i jednym ruchem obcięła przyrodzenie młodzika. Z rany trysnęła krew, wrzask wypełnił hallę. Szybko jednak został stłumiony, gdy kobieta wcisnęła obcięty organ w usta Haralda i otrzepała lekko dłoń z pozostałości juchy i tkanek. Stopy młodzika również potoczyły się po ziemi, obcięte toporami wojów. Zebrany tłumek zaczął głośno pokrzykiwać i drwić z nieszczęśnika, którego wywlekano na zewnątrz. Za nimi, śladem krwi szła kobieta wykrzykując polecenia znalezienia odpowiedniego pala.
- Zatknąć go całego, niech zaczeka przed osadą na pierwsze promienie słońca. - dorzuciła bez śladu litości w głosie. - Pełnić straże przy nim, co by wybić głupie pomysły ratowania zdrajcy.


Późnym rankiem, gdy kobieta wraz z 5 piątką przybocznych odjechała z Viborga z pala ściągnięto spalone i zwęglone zwłoki...




Halla jarla Agvindura - noc thingu


Longhus Agvindura rozbrzmiewał echem głosów gości i służby.
Na stołach piętrzyły się stosy jedzenia: suszone mięsa, ryby, świeżo upieczone placki żytnie, słodkie bułki, dzbany z miodem i cienkim piwem. Nad paleniskiem piekły się połacie pachnącej ziołami dziczyzny. Służba kręciła się pomiędzy hirdmanami Agvindura porozsiadanymi wygodnie po ławach pokrytych skórami.



Wejście volvy przybranej godnie i dostatnio, uwagę jarla przyciągnęło. Smukła, wysoka i młodziutka na pozór, uwagi na siebie nie ściągała ni siłą, ni wpływem przemożnym na innych. Zdawać się mogła nieśmiała i wiotka, gdy zasiadła przy boku Agvindura, oczy swe dwukolorowe przesuwając po hirdmanach i Freyvindzie. Jedno jej miejsce zostawiono: po prawicy jarla, któren spojrzenie, co bardziej klan Bestii niźli Brujah na myśl przywodziło, rzucił spod długich włosów. Omiótł nim postać volvy i wzrok jej schwycił we wnyki swych dzikich oczu. Na koniec lekko głową skinął na znak… Czego? Elin pewna nie była.
Volva ze swego miejsca obserwowała przybycie Freyvinda - skalda, brata w krwi jarla Agvindura. Każdemu stąpnięciu i każdemu słowu wampira towarzyszyły lekkie szepty zebranego tłumku. Nosił się on dumnie i uwagę przyciągał niczym Gerda, wyróżniając się spośród tłumu i wzrok wciąż i wciąż przyciągając. Za nim kroczyła dwójka sług jeno: mężczyzna i kobieta, jaka szybko w tłumie gości zniknęła gdy tylko jej pan pierwsze słowa wypowiedział.
Volva ze swego miejsca zobaczyć zdołała lekkie napięcie jarlowe, gdy sługa Freyvinda rzucił pod nogi kufer pełen drogocennych darów. Gniew obmył oblicze jarla jak fala i jak fala szybko odpłynął. Freyvind zaś kontynuował swą mowę powitalną i prośbę; jego postać obmyta pływającą mieszanką żółci, zieleni, różu i jasnej szarości.

- Zawsześ mile widzian w mej dziedzinie - zwrócił się do Freyvinda Agvindur, zaciskając dłonie na rzeźbionych głowniach poręczy swego wysokiego krzesła. - Freyvindzie. - wampir podniósł się i zszedł ku skaldowi, podarków ni ghula Lenartssona póki co nie zaszczycając spojrzeniem. Szerokie i mocarne niczym młode drzewka ramiona rozłożył, idąc ku swemu bratu, by w uścisku go zamknąć. Tam, gdzie skald uwagę przyciągał wdziękiem postawy i wypowiedzi, tam Agvindur był jego przeciwwagą, brutalną siłą fizyczną przyciągając spojrzenia.
- Daninę twą przyjmę. - na słowa te kilku służących zbierać dobra się rzuciło i kufer odciągać w głąb halli - A Ty i Twoi znajdziecie miejsce przy mym stole. Ramię Twe zda się wcale łacno. - dodał nieco ciszej Agvindur i zmarszczeniem brwi zakończył powitanie.

Skinął dłonią do Elin:
- To volva co zwie się Elin i pod mą ochroną przebywa. - zdążył dokonać szybkiej i niezbyt formalnej prezentacji gdy dalszy dyskurs przerwało pojawienie się kolejnego gościa. Stróżnicy z minami niewyraźnymi nieco zapowiedzieli Volunda, z klanu Gangrel.
Gdy ten wszedł, oczy wszystkich zebranych oderwały się od dwójki braci, szepty umilkły.
Ciemnowłosy Gangrel, piękny niczym sam Baldur, wstąpił przez wrota błyskając bladą skórą, nieokrytą męskością i gładkim licem, nosząc się niczym sam żądny zemsty cichy Viðarr. Na ten widok Elin westchnienie wydała głośne, nieświadomie głos zabierając jako pierwsza.
Freyvind zaś wzroku oderwać od przybysza nie mógł, przyglądając się mu z podziwem, rywalizującym z narastającą chmurą na twarzy Agvindura. Eggnir, hirdman jarla, krok postąpił nieco do przodu ku Volundowi, lecz jarl wstrzymał go gestem. Sam zwrócił się do Gangrela:
- Wielem o Tobie słyszał, Volundzie. - mars nie schodził z twarzy Agvindura. - Ogrzej się przy stole i ogniu mym.
Elin zaś feerię barw sprawdzając dostrzegła jak brąz splatał się z purpurą, bursztynem i jasnym błękitem wokół postaci Pogrobowca.
Po słowach tych szepty poczęły powoli narastać, a służba jakby z letargu się ocknęła i na nowo swe obowiązki podjęła.


Kolejno przybył z szcześcioosobową świtą rudowłosy Ødger.
Każdy z jego przybocznych pysznie a bogato odzian i zdobion futrami pięknymi, pierścieniami i spinami. Rudowłosy dumnym spojrzeniem potoczył i zatrzymał je na Volundzie przez dłuższą chwilę. Z zapatrzenia wyrwała go Chlotchild, kielich podając z uśmiechem niewinnym. Ødger z szerokim uśmiechem piękną Frankijkę zaczął bawić rozmową.


Ostatnim gościem okazała się kobieta - Gudrunn z Jelling - okutana w futra, która z sobą falę dzikości wprowadziła do halli. Ruszała się gibko i szybko, spojrzeniami strzelając na boki. Do Agvindura podeszła jak do równego. Przywitała się bez słów pięknych i zawiłych. Freyvindowi znajoma się zdała lecz pewności kim jest skald nie miał. Z Agvindurem nieco zaaferowana krótko pomówiła.

A Elin kątem oka Słoneczko, chowające się zobaczyła. Dziewczyna z wypiekami na policzkach ucztę afterganger podglądała, zapatrzona w pięknego Gangrela jak zahipnotyzowana. Sigrun właśnie dzban miodu porywała by w służbę się wmieszać.


Przez harmider uczty, Eggnir ciszę nakazał:
- Jarl mówić będzie - zagrzmiał donośnie przebijając się przez dźwięki jedzenia i pokrzykiwania podpitych hirdmanów.

Agvindur odczekał chwilę i temat zaczął:
- Prosiłem was tutaj, bo pomoc wasza konieczna. Rzeczy dzieją się, jakie niepokój mój wzbudzają a i bezpośrednio i we mnie i w nas einherjar godzić zaczynają. Eryk - pięść zaciśnięta w impulsie - w Hedeby świątynie syna Maryjnego budować w swym mieście zamyśliwa i pomocy na to żąda. Posłańców słał takoż by wolę swą obwieścić by podobną świątynię i w Ribe budować i Viborgu.

Gdy okrzyki gniewu i protestu wypełniły hallę, na chwilę mowę przerwał, spojrzeniem potoczył, Gudrunn zaś warknięcie ciche wydała.
- Druga sprawa zaś, bardziej niecierpiąca zwłoki. Kilka dni temu, do Ribe przybył przyboczny Einara, oszalały z rozpaczy i bólu. Bredził o śmierci Einara, opowiadał, że on sam jeno żyw z całej kampanii hirdmanów się ostał. Tu waszej pomocy potrzebuję by obie sprawy sprawdzić: odkryć co stało się z Aros i powstrzymać działania Chrystusowych sług. Co rzekniecie?

Jarl zamilkł spojrzeniem tocząc po zebranych.




Wyjaśnienia kolorków, które nie występują w podręczniku:
Jasna szarość - szacunek
Brąz - zgorzkniały
Purpura - dostojny
Bursztyn - zawzięty

 

Ostatnio edytowane przez corax : 13-05-2016 o 13:55. Powód: dodany kawałek o Elin...
corax jest offline