Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2016, 15:26   #21
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Ekipa ratunkowa by do niego nie dotarła. Poraziłby ich prąd lub zawróciliby na widok zagrożenia.
- Dziękuje Szambelanie za troskę. Było dużo ciężej niż myślałem. Szeroki zakres napraw i sporo zagrożeń. Na szczęście profesjonalny kombinezon zabezpiecza przed takimi rzeczami. -powiedział Stanton ściągając go powoli. Zamknął go tak by był z powrotem szczelny. - Trzeba by to umyć gdzieś na osobności. I zapakować w jakiś worek. Odkażę go już w domu. Dobrze by było jednak, żeby tylko tak nie śmierdział. - następnie za przyzwoleniem Szablenana udzielił jednemu ze służących instrukcji jak to zrobić. Tak by niczego nie uszkodzić, choć ciężki kombinezon uszkodzić było trudno. Potem Stanton zwrócił się już do szambelana. - Przydałoby się coś do picia i jedzenia oraz medyk. Naprawdę jest tam niebezpiecznie uszkodziłem trochę nogę. Jakieś maści na stłuczenia byłyby mile widziane. Chciałbym wiedzieć Szambelanie czy to z panem mam omówić dalsze szczegóły serwisowania tego miejsca? Czy pani Ali może się znalazł w międzyczasie?

Jakieś pół godziny później siedział już na wygodnej pryczy w jednym z ciepłych, pachnących świeżością pałacyków. Nadworny lekarz inny, niż ten, którego przydzielono rannemu chłopu spryskiwał właśnie jego stopę jakimś drogim specyfikiem, starając się jednocześnie wyczuć w niej ewentualne uszkodzenia. Lekarstwo przyjemnie chłodziło skórę, wyraźnie łagodziło ból i chyba zmniejszało też trochę opuchliznę. Inżynier był po ciepłej kąpieli i szybkim posiłku. Czuł się już znacznie lepiej, choć nadal odczuwał zmęczenie po całej przygodzie.
-Oto wynagrodzenie, które Lady Tianara wyznaczyła za to zadanie. Proszę jeszcze raz przyjąć nasze podziękowania i wyrazy podziwu dla wielkiego technicznego kunsztu. Doniesiono mi już o znacznie większym komforcie domowników, którzy korzystali z pomieszczeń toaletowych.

Stanton spojrzał na papiery bankowe z logiem Sędziów. Opiewały na kwotę 350 feniksów.
-Jeśli pan sobie życzy, mogę też wypłacić kwotę w monecie, tak będzie chyba jednak wygodniej. Co do panicza Aliego, to niestety nie wiem, gdzie obecnie przebywa. Nie gościł już w posiadłości Lady Tinary od wielu dni, uprzedził jedynie służbę, iż pan, panie Walton, zechce podjąć się naprawy i przybędzie niebawem.

Za oknem, na placu między zdobnymi zabudowaniami inżynier dojrzał jakieś zamieszanie.

Lekarz dla chłopów d20(+1 prosta torba lekarska -2 średnodługi czas dowozu rannego)=7 sukces!


Z bliskiego bramy pałacyku wynoszono na noszach rannego brodacza, którego Stanton dowiózł wcześniej do tutejszego lekarza. Zdawał się lekko ruszać, unosił głowę, próbując chyba rozmawiać z niosącymi go służącymi. Wszystko wskazywało więc na to, że wysiłek inżyniera nie poszedł na marne.

Szambelan tymczasem wyjął z pobliskiego kredensu papier i pióro.
-Wspominał pan o ewentualnych dalszych pracach serwisowych i problemach? Niestety Lady Tianara przebywa w podróży i nie udostępniła żadnych dodatkowych funduszy na prace serwisowe, jednak jestem pewny, że rozważy przyszłe zlecenia, skoro wymaga tego sytuacja. Jeśli zechciałby pan nakreślić jaki zakres prac jest potrzebny i jakiego typu zagrożenia mogą się jeszcze pojawić, to z chęcią przekażę tę informację, gdy tylko moja pani wróci.

- To oczyszczalnia nie serwisowana od dziesięcioleci, łatwiej byłoby wymienić co tam jest zrobione, niż jest do zrobienia, drogi Szambelanie. W jednodniowej wizycie zaradziłem głównemu problemowi jaki mi zgłoszono. Pod nami jest jednak spory kompleks. Uruchomiłem ponownie pompy, wymagają one dokładnego przejrzenia i dalszych napraw. Byłem zaledwie w jednym z kilku większych pomieszczeń. W kolejnym są według informacji jeszcze generatory. Może udałoby się je uruchomić i pozyskać więcej energii dla pałacu. A może nic się już nie da zrobić? W dalszych wizytach, Szambelanie, trzeba przeprowadzić w pierwszej kolejności oględziny. By ustalić odpowiedzi na pana pytania. Kategorycznie na chwilę obecną, nie mogą tam schodzić osoby bez stroju ochronnego, takiego jak mój. W wielu miejscach są spięcia, co w mokrym środowisku grozi porażeniem i śmiercią. W jednym miejscu buchał nawet ogień. To niestabilne miejsce. Mogę się jednak nim zająć dalej jeśli takie będzie życzenie Lady Tianary.

Szambelan skończył spisywać uwagi inżyniera mniej więcej wtedy, kiedy i lekarz zakończył opatrywanie spuchniętej stopy.
-Rekomenduję spokój i odpoczynek przez następne dni. Żadnego przesadnego obciążenia tej nogi! - rzucił wysuszony mistrz nauk medycznych, serwując mu spojrzenie, które aż nazbyt wyraźnie mówiło, że i tak nie wierzy, iż inżynier się go posłucha.

(kara przy ruchu zmniejsza się do -1)


Chwilę później na szczęście zawibrowała słuchawka w uchu Stantona. “Ali” powiedział syntetyczny, słyszany jedynie przez niego głos interfejsu. Odebrał bez zastanowienia, wszak nadal nie wiedział, czy mimo całego tego poświęcenia zyska na tej przygodzie tak potrzebny mu szybki transport.
-Mistrzu Stantonie! - rzucił przyjaźnie i lekko prześmiewczo jego szlachecki przyjaciel.- Naprawdę mam nadzieję, że ci się udało, bo już przed faktem przekazałem taką informację memu szlachetnemu ojcu, wybłagując u niego dostęp do tak pożądanego przez ciebie wehikułu! Mam nadzieję, że nie narobiłeś mi wstydu, moja ty głowo przyszłego rodu! Ojciec jest święcie przekonany, że kible spłukują się tam już z siłą midiańskich Mgielnych Wodospadów i będzie mógł wreszcie zapomnieć o tym całym krępującym problemie! Wracaj czym prędzej do Aalen, my jesteśmy już w drodze i będziemy czekać w gwiezdnym porcie, gdzie - jak mam nadzieję - szybko zatankują nam tego demona przestworzy. Nawet nie wiesz ile się dzisiaj przez ciebie nabiegałem! Przez to całe zamieszanie przegapiłem szereg niezwykle ciekawych zajęć… O których opowiem ci po drodze, wszak w tej wspaniale kunsztownej ciasnej puszcze skazani będziemy na wzajemne wielogodzinne towarzystwo! Mam nadzieję, że nie planujesz dużego bagażu!

-Dziękuję za opatrzenie zwrócił się do medyka. - i wycìągnął rękę by uścisnąć mu dłoń. Następnie zwrócił sie do szambelana - Drogi Szabelanie miałbym prośbę, doradzi mi pan gdzie w Aalen zakupić można pierścionek zaręczynowy? Tak by zyskać coś wyjątkowego w rozsądnej cenie?

Elegancki sługa dotknął brody w zamyśleniu.
-Wydaje mi się, że w Aalen jest zakład jubilerski, jednak z tego, co się orientuję został dopiero co otwarty i chyba sporządza biżuterię jedynie na zamówienie. Myślę, że mimo wszystko może pan spróbować, choć większy wybór zapewne będzie w stolicy. Z tego, co mi wiadomo za dwa dni rusza w tamtym kierunku Róża Pustyni, jako przyjaciel panicza Aliego mógłby pan pewnie udać się nią do Teb.

Gdy zawibrowała słuchawka w uchu Stantona ten zbierał się do wyjścia. Odpowiedział przyjacielowi będąc już na zewnątrz.
- Twój ojciec będzie zadowolony a jego honor uratowany. Zaiste woda płynie rzeźko a zapachy przykre poszły w niwecz. Dzięki Wszechstwórcy, tobie i twojemu ojcu ja również nie najem się wstydu. Dotrę do lubej na czas najpewniej.- zaśmiał się do słuchawki. - Po drodze zahaczę o dom muszę wskoczyć w syntjedwab i najlepsze ciuchy. Zabrać jakiś mały bagaż z rzeczami na zmianę na wszelki wypadek. Pierścionek trzeba nam kupić, twe wprawne oko i rada będą nieocenione!

Po zakończeniu rozmowy Stanton poszedł w stronę pojazdu. Odebrał od służby umyty Skafander i poprosił o pomoc w załadowaniu rzeczy do łazik. Nie chciał obciążać nogi, o ile nie było to konieczne. Dokładnie jak miał w zwyczaju sprawdził czy wszystko zabrał i niczego nie zapomniał. Ruszył do miasta po drodze analizując słowa Aliego. Głowa przyszłego rodu? Naprawdę tak by to wyglądało? Do tej pory nie zastanawiał się nad tym. Kochał Jess, ona kochała jego. To się dla niego jedynie liczyło. Ali jednak miał rację coś się tam zmieni chyba. Cholera Jess mu pewnie wszystko wyjaśni. Przyszły teść też chyba będzie pełnił rolę nauczyciela wprowadzającego go w nowy świat. Skoro dali go na pierwszy ogień, nim spotka się z matką Jess, żeby tylko głupoty nie palnął!

Niecałą godzinę później zajechał łazikiem pod swój dom w mieście. Nad dachami widać było ciemne chmury, wiatr duł między budynkami rozpylając chmury białego puchu.

Gdy wpadł do środka domu jego ojciec pracował akurat przy swoim pokazowym projekcie - wspaniale zdobionym robotycznym myszołowie, którego miał zamiar sprzedać za prawdziwą fortunę miejscowym Decadosom. Przynajmniej o ile kiedyś go ukończy. Projekt ciągnął się dwa lata i już dwa razy niezadowolony z rezultatów patriarcha rodu Waltonów decydował się zaczynać prawie od początku. Gdy wchodził Stanton, ojciec właśnie nanosił jedną z delikatnych złotych płytek na skrzydło kunsztownej kreatury.
-Dostaliśmy dwa listy z Gildii Inżynierów. Ja swojego jeszcze nie rozkodowałem, przesyła je Rzemieślnik Gvar, zapewne więc chodzi o coś ważnego. A… I pytał o ciebie jakiś ksiądz. - rzucił przez plecy nie odrywając oczu od misternej, precyzyjnej roboty. Wielki mechaniczny okular tkwił w jego oku ułatwiając mu dojrzenie szczegółów filigranowej maszynerii.
- Jakiś ksiądz? Miał może imię i powiedział gdzie go szukać?- zaśmiał się do ojca Stanton, jednocześnie podniósł ze stolika list skierowany do niego i zaczął go rozkodowywać.
- Ciekawe czego Gvar chce… -powiedział trochę do siebie -Tak w ogóle byłem w pałacu Lady Tinary. Ali załatwił mi tam robotę. Naprawiłem im oczyszczalnie. Wpadło trochę feniksów i najważniejsze ojciec Aliego dał mu Złote Berło. Będę miał czym polecieć do stolicy. Lepiej żebym się nie spóźnił na spotkanie z ojcem Jess. Przydałaby się też jakaś szybka konsultacja, z kimś kto pod względem prawnym doradzi mi z tym ślubem. Może ten ksiądz coś podpowie. Tato ja tylko w przelocie dziś w domu. Przebiorę się, może uda się zahaczyć tego księdza i lecę do kosmoportu. Łazik zaparkuje tam gdzie zawsze. Niech potem Tomi go przeparkuje do domu. Wrócę za kila dni, chyba bo nie wiem czego się tam spodziewać. Jakieś rady?

Inżynier spojrzał na list, widniało na nim zdobione logo Najwyższego Zakonu Inżynierów. Treść spisana była szyfrem. Sam szyfr był zazdrośnie strzeżonym sekretem gildyjnym, baza kodu była stała, jednak podlegał on okresowymi i lokalnym modyfikacjom generowanym według skomplikowanego wzoru, którego uczono ich w czasie studiów i następnych stopni wtajemniczenia w czasie awansu w gildii. W rzeczywistości był to bardziej zabieg rytualny i pewien rodzaj wzajemnej intelektualnej zabawy między inżynierami. Nie był jednak łatwy, w niektórych miesiącach obliczenia potrafiły zajmować i po paręnaście godzin i prowadziły do powstawania wewnątrzgildyjnych rankingów, w których prowadziły najtęższe umysły. Ten obecny wyglądał ambitnie, ale chyba bez przesady. Na pewno przydałaby się do niego maszyna myśląca, Stanton nie miał wszak paru dni, by bawić się w manualne obliczenia.

Gdy Stanton przeglądał szyfr, jego ojciec wstał od stołu i wyjął coś z biurka.
- Chyba nie myślisz, że puszczę cię tak bez niczego, synu. - położył mu serdecznie dłoń na ramieniu. - Mój syn się żeni, no no… - pokiwał głową rozczulony. - Widzę, że ci zależy, ta cała robota ze ściekami… To dobrze, dobrze… - Jego druga dłoń umieściła coś w jego dłoni. Inżynier spojrzał na niewielki przedmiot. Przypominał rozłożysty li halański kwiat róży zrobiony z połyskującej zielonkawo miedzi.


- “Zapach Wiosny” - wyszeptał.
Nagle kwiat zaczął bić kryształowymi refleksami, które zatańczyły po ścianach pomieszczenia. Gdzieś w oddali rozbrzmiał śpiew ptaków, z korytarza za nimi zdawał się dochodzić uspokajający szum wiatru i plusk potoku, a potem nadeszły zapachy kwiecistej łąki. I obrazy, podłoga pokryła się trawą i kwiatami, jedna ze ścian zniknęła w leśnym gąszczu, na suficie pojawił się obraz niebieskiego nieba i puszystych białych chmurek.
-Ładne, nie? - uśmiechnął się ciepło. - Znalazłem go wieki temu, ale nigdy nie miałem czasu zbadać i naprawić. Nawet teraz nie do końca rozumiem jego możliwości. Wydaje mi się, że program da się jeszcze poprawić, można lepiej dopasować go do danego pomieszczenia, choć częściowo zdaje się rozpoznawać je sam. Pewnie przyda się, by wkupić się w łaski szlachciców, gdyby byli oporni, oni lubią ładne rzeczy.
Następnie podniósł z biurka kartkę.
-Brat Natos. - przeczytał. - Jakiś młody Avestianin, całkiem miły nawet, twierdził, że… - ojciec zmarszczył czoło, próbując przywołać słowa obcego. - Został ci przydzielony… - wzruszył ramionami.
 
Icarius jest offline