Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2016, 01:34   #235
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
ROZDZIAŁ II: Łaska uzyskana, łaska utracona


Erilien en Treves

Następnego dnia Aeron stwierdził, że czuje się już dobrze, a i siedzenie w jednym miejscu w obcym im lesie, który był znany z mało przyjaznych mieszkańców (a dla niektórych elfy także się do tej grupy zaliczały), nie wydawało się najlepszym sposobem w momencie, w którym mieli poczynić jakieś postępy i przybliżyć się do stanięcia przed boskim przodkiem Tel'quessir. Aeron ruszył na przedzie, ostrożnie stawiając kroki, wytężając wzrok i słuch, aby poprowadzić ich dwójkę jak najlepiej umiał i nie wpakować się w większe kłopoty.

Jednak najwyraźniej kłopoty były ich drugimi imionami.

Erilien nie wiedział wedle czego prowadzi ich Aeron, ale jeżeli patrzeć tylko po pewności z jaką idzie, szli w dobrym kierunku. Oczywiście zdarzało się, że pół elf zatrzymywał się i rozglądał jakby w poszukiwaniu odpowiedniej drogi, jednak ogólnie poruszali się bez wielkich przestojów… i co najważniejsze nie trafili nieszczęśliwie na jakieś wrogiego im rezydenta lasu, czy na przyjaznego gwoli ścisłości.

I tak było aż do momentu, gdy słońce zaczęło zachodzić.

W trakcie podróży zatrzymywali się na krótkie odpoczynki czy posilenie się plackami Eriliena, jednak nadchodził czas na ten przykry elfiemu sercu dłuższy postój na sen Aerona. Bracia zaczęli rozglądać się nad najodpowiedniejszym miejscem na obozowanie, które miało być jednocześnie bezpieczne… przynajmniej na tyle, na ile w tym miejscu było to możliwe. Dziedzic Treves dopiero po chwili od zaistniałej zauważył zmianę w zachowaniu Aerona, który nagle zatrzymał się i wzmógł czujność wyraźnie nasłuchując czegoś. Erilien nawet nie zdążył dobrze otworzyć ust, gdy pół elf gestem dłoni go uciszył. Przez kilka miarowych oddechów stali tak w ciszy lasu, aby w końcu do uszu paladyna dotarło wytłumione szeleszczenie roślinności lasu, która uginała się pod ciężarem idących osób. Później do tego dźwięku doszedł również odgłos szamotaniny, kilka ludzkich przekleństw i upadek czegoś ciężkiego na ściółkę.

Aeron spojrzał z zaniepokojeniem na Eriliena, jednak zanim zdążyli pomyśleć o reakcji na to wszystko do ich uszu dotarły męskie słowa pełne złości.

- Jak chcesz, możemy porozmawiać i tu, niedorobiona elfko. - po tych słowach nadeszły kolejne, kobiece w śpiewnym języku Tel'Quessir, obrażające w jakże elegancki sposób matkę tego, który raczył się odezwać.

- Bądź tak miła i poprowadź nas, a my też będziemy mili dla ciebie i skończy się na wymianie takich grzeczności - ty zrobisz, co będziemy chcieli, a my nie zrobimy ci krzywdy. Prawda, że rysuje się to pięknie?

Tym słowom we Wspólnym języku wyraźnie kobiecym, chociaż wciąż szorstko ludzkim, towarzyszyła tylko cisza, którą przerwało poirytowane prychnięcie i odezwała się ponownie ta, która ostatnio zabrała głos.

- Najwyraźniej nie rysuje się tak pięknie jakbyś chciała. Spróbujmy sprawić, aby jednak to wydawało się być najpiękniejszą rzeczą, jakiej chciałabyś doświadczyć w życiu.




Theodor Greycliff

Po przepitej nocy, najpierw z partnerem w kasynowej zbrodni, później na doprawienie już w Trzech Srebrniakach z Elerdrinem (ku uciesze Arneliusa) Theodor czuł się doskonale (nie licząc pewnych sensacji związanych z piciem zbyt dużo), a pomyśleć że wcale nie tak dawno temu nie wiedział czy uda mu się wyjść z życiem z upadłej rezydencji.

Obudził się późno, wsłuchiwał w plotki z miasta, które jednostajnie skupiały się na domniemanej śmierci Machy. Z zadowoleniem oddawał się ukontentowaniu z dobrze rozpuszczonych owych plotek i przyzwyczajał dłoń do nowego ostrza i napajał wzrok jego kunsztem wykonania. Zaiste, dobrze wybrał gdzie ulokować pieniądze.

Zbliżało się umówione spotkanie na sparring z Ovelisem, kiedy służka karczemna powiadomiła go, że Arnelius chce z nim rozmawiać w swojej "kwaterze", jak nazywano niemiłe oku zaplecze, w którym obozował pan Trzech Srebrniaków i ich grzeszków, gdzie przyjmował petentów i kazał zaprowadzać w lepszym czy gorszym stanie dłużników.

Nie zdziwiło Theodora, że zastał Arneliusa jak zwykle zapracowanego. Ten człowiek żył tym co robił i to co robił dawało mu fundusze na życie. Zapisywał liczby w grubej księdze gdy pojawił się Greycliff. Nie przerwał swojego zajęcia pomimo nowej osoby w pomieszczeniu, a jedynie skinął dłonią na swoich dwóch ochroniarzy, aby poczekali na zewnątrz. Nie odezwał się ni słowem tylko wskazał powoli rozlatujące się krzesło w rogu pomieszczenia, na którego oparciu zaczął pleść swoją misterną pajęczynę jakiś pechowy pająk. Arnelius natomiast swoim bardzo starannym, aż za bardzo jak na warunku Skullportu, charakterem pisma zaczął dopisywać przy liczbach nazwiska i własne, maleńkie, notatki. Przez dłuższą chwilę panowała cisza przerywana jedynie sunięciem pióra po pergaminie, jednak w końcu pan i władca tego przybytku przerwał milczenie.

- Miasto robi się nerwowe. - odezwał się tym samym tonem, jakim zlecał pobicia dłużników. Beznamiętnym - Avaras robi się nerwowy. - zanurzył pióro w tuszu i wyciągnąwszy je powoli, obserwował w świetle świecy ubrudzony czernią jego czubek - Elerdrin robi się nerwowy, ale to jego naturalny, psi stan. - przesunął piórem po karcie księgi znacząc nim kolejne litery i mimo że zdawał się tym być całkowicie pochłonięty kontynuował myśl - Ja robię się nerwowy.

Odłożył pióro i uniósł wzrok na Theodora prezentując mu swoje spojrzenie opanowane aż do bólu i zapewne podobnie wyliczone.

- Czy wiesz dlaczego pomyliłem wczoraj liczby i nakazałem przypomnieć o długu temu, który go nie ma, a teraz będę stratny chcąc na zgodę zadośćuczynić dobremu klientowi?




Quelnatham Tassilar, Ocero Gazgo

Semberholme było całkowicie nowym miejscem dla Podróżnika Selune.

Ocero towarzyszyła Eslani, której uroda ustępowała jedynie ciekawości pół elfki. Wypytywała kapłana Selune o wszystko, o co się tylko dało, choć siłą woli panowała nad zadawaniem zbyt osobistych pytań, a jako harfiarka potrafiła prowadzić swoje małe przesłuchania. Nie można jednak było powiedzieć, aby jej obecność była przykra Ocero zważając, że stanowiła prawdziwie przyjazną duszę dla człowieka w tym miejscu. Rozpytywała o Silverymoon, o Waterdeep, o jego podróż z jednego do drugiego miasta, o jego przygody w ciągu lat życia. Sama była również skarbnicą opowieści i obycia w społecznościach, a w przeciwieństwie do Aerona chętniej dzieliła się z innymi tym, co siedziało w jej głowie, więc rozmowa skleiła się bardzo szybko, a Ocero nie czuł się przymuszany w żaden sposób do tolerowania obecności ciekawskiej pół elfki.

Czy Aeron był równie ciekaw wszystkiego?

- Mało mówisz o tym, co się wydarzyło po waszym dotarciu do Miasta Wspaniałości. - odezwała się, gdy Ocero zakończył dość zabawną historię z kultem Myrkula - A musiało wiele skoro Quelnatham przybył z tobą oraz z rannym innym elfem. I gdzie w tej opowieści waszej podróży zapodział się szalony paladyn oraz marudny wieszcz, jak ich nazwałeś?



Informacja o powrocie Quelnathama rozeszła się błyskawicznie po Semberholme nie tylko dlatego, że był on znanym i szanowanym członkiem społeczności, ale także (a może nawet szczególnie) dlatego, iż przyprowadził on ze sobą rannego Lyesatha oraz, co najdziwniejsze, towarzyszył mu człowiek.

Rozmowa z Melue, która towarzyszyła mu cały czas odkąd opuścił domostwo pozostawiając w nim Ocero była istnym balsamem dla duszy. Po wszystkim co wieszcz przeszedł te chwile normalności w domu, w towarzystwie bliskich jemu sercu osób zdawało się koić ból. Mógł chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkim, oddając się niezobowiązującej konwersacji z elfką.

- Mój duch został ukojony twym powrotem. - odezwała się ona do Quelnathama w drodze powrotnej do jego domu - Odkąd zaczął się cały chaos martwiłam się o twoje zdrowie, szczególnie kiedy magia zaczęła poddawać się kaprysom losu.

Zanim jednak zdołała dalej pociągnąć myśl Quelnatham zauważył od dłuższej chwili przysłuchującego im się elfiego chłopca o ciekawskim spojrzeniu i zabawnie puchatych jasnych włosach. Kiedy ten zorientował się, że zwrócono na niego uwagę wykonał coś, co gdyby nie było wykonane w pośpiechu mogło być ukłonem pełnym szacunku i wyrzucił z siebie potok elfich słów.

- Witaj Quelnathamie, przynoszę wieści, twój przyjaciel się ocknął i pytał o ciebie, mam powiedzieć, że przyjdziesz czy poczekasz do rana i czy mógłbym zobaczyć człowieka, z którym przybyłeś, proszę? - cały zlepek wypowiedział na jednym oddechu i prawie zakrztusił się na koniec.





 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 18-05-2016 o 03:05.
Zell jest offline