Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2007, 15:26   #7
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Sańsk - wieczór


Na słowa pana Czetkowskiego szum powstał pośród towarzystwa. Bo znano i pana Tomasza i jego kuzyna - Szczęsnego Niewiarowskiego. To jego chorągiew wraz z chorągwiami Jana Piotra Sapiechy i Jana Lisowskiego utworzyły roku Pańskiego 1604 konfederację i stały się zalążkiem sławnej formacji.

Tedy naraz zmieniło się nastawienie żołnierzy. Niedoszłego skazańca podniesiono z klęczek, błysnął nóż i więzy z jego rąk opadły. Zaczęto częstować go gorzałką, zabrzmiały też pojedyncze wiwaty. Bo i poważano pana Szczęsnego wśród lisowczyków bardzo, a i pan Tomasz Niewiarowski słynnym był żołnierzem pana Sapiechy.

Zarzucono go też pytaniami.

- Gdzieżeś waćpan się podziewał ? Za umarłego żeśmy już Cię mieli. Słuchy chodziły, żeś podczas obrony Kremlinu poległ, albo w niewoli ducha oddał. Cała rodzina też za zmarłego Cię miała.

- Nieprawda ! Nie cała. Siostra Twoja panie Tomaszu nigdy w śmierć Twoją nie wierzyła.

Zagrzmiał donośny głos pana Dydyńskiego. Jednocześnie on sam stanął przed Niewiarowskim.

- Nie pamiętasz mnie panie Tomaszu, bo jakżeś wyjeżdżał to właśnie szkoły kończyłem. Ja Cię jednak pamiętam, a i po Twoim wyjezdzie w Chojnicach częstym gościem byłem. I prosił będę potem o rozmowę. Na osobności.
A na razie zapraszam na wieczerzę do pana Pobidzińskiego. I waszmości także panie Czetkowski.

- Pany łycary, nie może być ! -
zakrzykneli Kozacy z chorągwi.
- On dziesiętnika naszego zabił. Na pień z nim, niech głowę da !

- Wara, on szlachcic i nic wam do niego, w obronie to uczynił ! -
odkrzyknięto z szeregów żołnierskich.

I poczęto szablami trzaskać i "od maty" i "chamów co powinni Bogu dziękować, że szlachta ich do konfidencji przypuszcza" przymawiać. Zdało się, że zaraz ostrza błysną i wiecej trupów majdan zaścieli, gdy znowu ponad wszystkie inne wybił się głos pana Dydyńskiego.

- Milczeć waszmościowie ! Sprawę rotmistrz rozsądzi. a na razie zwrócić broń mości Niewiarowskiemu.
- Proszę zatem do komendanta. I pana panie Czerwiecki i mości Czetkowski też z nami pójdzie, by świadectwo prawdzie uczynić, że to pan Tomasz Niewiarowski z Chojnic, herbu Półkozic. Proszę za mną.

Poszli tedy w czwórkę do rotmistrza, a na placu żołnierze powoli zaczeli się rozchodzić.

- A waszeć skąd mnie znasz ? spytał pan Niewiarowski pana Jana.
- Bo chyba waszeć nie stąd ? Na wojnie się spotkaliśmy ? - rzucił i spojrzał badawczo w oczy panu Czetkowskiemu.

Tymczasem ciało Humanja zniosło w krzewy kilku czeladzi i nie minęło dziesięć pacierzy jak spoczął w grobie, krzyżem tylko z kilku desek przyozdobionym. Ciurowie pisać ni czytać nie umieli, tak że złożono Kozaka co w wyprawach na Krym ułusy tatarske palił i sławę zyskał w mogile bezimiennej.


Na placu pojawili się tymczasem inni goście.


Daniłłowicz


Ciura obrócił się i zmierzył pana Władysława wzrokiem tak bezczelnym, że aż zdało się panu bratu, że ze szlachcicem ma do czynienia.

- Jak trzeba to i na Pana Krysta udzerzymy. My i Bogu i diabłu staniemy - odparł śmiało. Daniłłowicz skonfundował się nieco tą hardą odpowiedzią i przemysliwać zaczął, czy by pachołka nie wypłazować dla przykładu, ale zmiarkował się.

Raz, że przypomniał sobie iż czeladz u lisowczyków pospołu z żołnierzami w szeregu do bitwy staje, dwa że w tych chorągwiach nie urodzenie, czy pochodzenie o wartości człeka stanowi, ale to jak szablą robi. Opanował się tedy, i dumnie głowę zadzierając rzucił.

- Prowadz tedy do szarży, bo ważne wieści o polityce i wojnie mam, co tylko dla uszu komendanta przeznaczone jest.

- Złaż waszmość tedy ze szkapy. Taki rozkaz -
rzekł hardy sługa.

Pan Władysław rad nierad zlazł z wierzchowca i zaprowadzony został do domostwa najokazalszego w Sańsku panu Pobidzińskiemu na kwaterę przeznaczonego.


Kwatera Pobidzińskiego


Straży się ciura opowiedział i zaraz do izby pana Władysława proszono. Próg przestąpiwszy ujrzał że chyba spór jakiś tu się toczy bo dwaj szlachcice do oczu sobie skakali. Jeden młody, wysoki i smagły panem Dydyńskim go nazywano, drugi starszy i tęższej budowy panem Czerwieckim nazywany.
Ponieważ pan brat od urodzenia bystry był, łatwo doszedł do wniosku, że dysputa tyczy innego z obecnych, na uboczu stojącego i licho przyodzianego, obok którego stał szlachcic jakiś milczący także (Czetkowski).

Dwaj inni za stołem siedzący w kłótni na razie nie brali udziału bystro jedynie przypatrywali się tylko onemu mizerakowi szeptem uwagi między sobą wymieniając.

Ujrzawszy Daniłłowicza spór przerwano, a oczy wszystkich zwróciły się na pana Władysława.

- Jestem Pobidziński rotmistrz własnej chorągwi lisowskiej. Waszeć ponoć z wieściami ważnymi przybywasz ? Z kim mam honor ?


Rynek w Sańsku


Ankwicz

Wśród ognisk pojawiło się trzech jezdzców. Dwaj jadący na przedzie rozmawiali, trzeci milczący bandolet oparty o łęk siodła trzymał i bystro tylko na plecy jednego z rozmówców popatrywał.

Herb Półkozic pana Tomasza Niewiarowskiego

 

Ostatnio edytowane przez Arango : 10-05-2007 o 09:19.
Arango jest offline