Maria Wyszła z kanciapy i przeliczyła jeszcze raz pieniądze.
"Ten stary skurwiel zawsze oszukuje" - pomyślała nie doliczając się dychy. Pokręciła głowa i wepchnęła zwitek banknotów do tylnej kieszeni szortów. Nie miała zamiaru wracać i domagać się reszty - Meg dostała dychę więcej
- Niech ją szlag! - warknęła do siebie i rozejrzała się po korytarzu za Esperanzą.
Nie było jej. Jakieś laski piszczały w ekstazie, Nowa Blondi płakała za rogiem starając się zdławić łzy. Gdyby Grubas ją zobaczył od razu wywaliłby na zbity pysk i jeszcze oddał cieciom za litr tequili. Maria narzuciła na siebie płaszcz i wyszła na zewnątrz zatrzaskując za sobą głośno drzwi.
- Ucieknijmy stąd. - wyszeptała cicho kucając pod ścianą na słońcu. Spokojnym ruchem wyciągnęła z kieszeni płaszcza pudełko wielkości pięści i sprawnie zwinęła małego skręta. Nie spojrzała nawet na Esperanzę nerwowo kręcącą się po zapleczu.
Głęboki wdech. - Chcesz się zaciągnąć? - spytała wyciągając dłoń ozdobioną szerokimi, czerwonymi bransoletami ze skóry. |