Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2016, 20:47   #238
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Ocero delikatnie się zaśmiał.
- Och, działo się, a działo. Pod moją nieobecność zniszczono mój dom, mój adoptowany ojciec stracił wiarę i trafił do schroniska dla szaleńców, w mieście szerzył się kult bezwiary, mojego ojca zaciągnął na krucjatę rycerz Myrkula przeciwko temu kultowi i w jakiś sposób dałem się w to wciągnąć. Dużo płaczu, śmierci i mnie wyklinającego na świat, że nie chce mnie zostawić w spokoju.
- Zaiste i dla ciebie ostatni czas był kolorowy wydarzeniami, Ocero. Czemu jednak nie zostałeś w swoim rodzinnym mieście tylko ruszyłeś do Cormanthoru?
- Milczenie bogów wstrząsnęło nami wszystkimi. Kiedy usłyszałem, że Corellon Larethian pojawił się w tym lesie… no nie miałem zbytniego wyboru, ponieważ "Szalony Paladyn" adoptował naszego "Rudego Pół-elfa" jako brata, po czym ruszył tutaj nawet na nas nie czekając. Dla dobra ich obu przybyłem tutaj. Szansa na otrzymanie odpowiedzi na kilka pytań również jest kusząca.
- A gdzież oni teraz są?
- Nie mam pojęcia szczerze. Podejrzewam, że w drodze do Corellona więc, najpewniej tam ma zamiar się udać Quelnatham.
- Mam nadzieję, że wiedzą oni jak do Niego kroczyć.
- Ja się lękam, co zrobi Erilien jak go zobaczy… moja wyobraźnia ciągle wraca do scenariusza, gdzie oskarża go o bycie drowem.
Kobieta zamrugała szybko zbita z tropu.
- Drowem? Corellona?
- Uwierz mi, nie zdziwiłoby mnie gdyby tak się stało. Biedak tak się załamał utratą kontaktu ze swym bogiem, że wstąpił na drogę odkupienia. W jego przypadku odkupienie oznacza śmierć wszystkich drowów… chyba macie już boga od tego prawda?
- Shevarash, Czarny Łucznik. - odparła pół elfka - Niemniej jeżeli u tych dwóch również wchodziła w rachubę teleportacja.... Może być z nimi różnie.
- O Eriliena się mniej przejmuje. To smarkacz jak na elfa, ale jest "dorosły". Aeron niby też, ale my wciągnęlismy go w tą przygodę. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stąło.
- Co masz zamiar zrobić, żeby go odnaleźć, w takim razie?
- Ja? W chwili obecnej jestem mniej w stanie zrobić niż rozpustnica w domu pełnym eunuchów. Od czasu milczenia nie mam kontaktu z Selune, a od czasu potyczki z kultem nie mogę już korzystać z magii. Muszę się zdać na magię Quelnathama i mój osobisty wdzięk, aby zdobyć informacje o obecnym położeniu Ojca Elfów.
- Miejscem, w którym przebywa Corellon jest Elfi Dwór i tam też zgromadziło się naprawdę wielu możnych, więc sądzę, że w to miejsce będziecie z Quelnathamem podążali.
Ocero się wyszczerzył.
- Widzisz? Osobisty wdzięk! Nigdy mnie nie zawiódł.
Eslani również uśmiechnęła się szeroko.
- Kiedy tak o tym mówisz to nawet ta blizna na twojej głowie zaczyna ci nadawać takiego męskiego posmaku.
Selunita delikatnie zamyślił się nad "męskim posmakiem" i odruchowo pogładził się po bliźnie.
- Jedna z sióstr z mojej świątyni zaoferowała mi pozbycie się jej. Odmówiłem.
- I to jest prawdziwy mężczyzna. W chwilach, gdy magia lecznicza jest na wyczerpaniu nie poddaje się jej dla zabiegów kosmetycznych!
- Och, nie. W każdej innej sytuacji bym się pozbył tego szkaradztwa. Kobiety nie przepadają, aż tak za bliznami. Zostawiłem ją na pamiątkę. Żeby nie zapomnieć.
- Nie zapomnieć o zagrożeniach, jakie czają się w sercach śmiertelnych, gdy świat się wali?
- To, oraz o duszach, których losu nie jestem pewny. Od czasu milczenia bogów, byłem świadkiem wielu śmierci, sam wysłałem kogoś na Plan Letargu. Skoro jednak bogowie są teraz tu… co z tymi, którzy oczekują ich pod miastem Myrkula? Czy są łatwym łupem dla demonów? Czy błąkają się jednak ciągle wśród nas? Nie mogę zapomnieć o tym, o co naprawdę powinno się teraz walczyć. O przywrócenie ładu na planach.
- Ale co mogą zrobić śmiertelni z tym, na co jedynie nieśmiertelni mają moc?
- Coś sprawiło, że bogowie wylądowali tutaj. Jeżeli nie jest to spontaniczna masowa decyzja na wakacje wśród wyznawców, to ich obecność tu ma jakiś cel, trzeba go poznać i pomóc im go osiągnąć.
- Nie sądzisz, że może to być zakazane dla nas, śmiertelnych? - skrzywiła się pół elfka - Może wcale nie powinniśmy próbować pomóc bogom, tak jak dzieci nie powinny wtrącać się w sprawy dorosłych, dla swojego własnego dobra.
- To niech powiedzą, że to zakazane. - Ocero uniósł obie dłonie jako szalki wagi - Z jednej strony pomoc bogom, może wiązać się z niebezpieczeństwem, z drugiej ich obecność tu NA PEWNO jest niebezpieczna. Wyobrażasz sobie co musi planować Bane? Czy Malar? W momencie kiedy co do ambitniejsi bogowie dowiedzą się o swojej pozycji rozpoczną się wojny wiary. Lathanderyci pójdą niszczyć świątynie Myrkula, Bane'ici ruszą na podbój świata, Silvanusianie pewnie spalą kilka miast, bo niszczą naturalny ład świata. Ludzie potrafią robić szalone rzeczy dla wiary, jak sądzisz co będą w stanie zrobić jeżeli ich bóg faktycznie do nich podejdzie z jakąś prośbą?
- Sądzę, że jeżeli ktoś powinien się tym zająć to na pewno nie maluczcy tego świata. Ty czy ja… jakie my mamy siły? - urwała na moment - Z drugiej strony nieznane są koleje losu szczególnie w momencie, gdy jego boginie prawdopodobnie zeszły z niebios.
Ocero zamyślił się na chwile.
- Beshaba i Tymora siedzą i grają w karty… jak sądzisz kto wygra?
Eslani milczała rozważając pytanie, gdy od strony drzwi doszło Ocero szurnięcie. Zaglądał przez nie jasnowłosy, mały chłopiec elfi, który w momencie, gdy skrzyżował spojrzenie z kapłanem przestraszył się i schował ponownie za nimi.
Ocero przekrzywił głowę.
- Ostatnio widziałem taką reakcję w jednej karczmie… tylko, że to była gnomka… Chłopcze wyjdź jeżeli chcesz porozmawiać!
Odpowiedziało mu milczenie, na co Eslani powiedziała kilka słów w elfim języku, które zaskutkowały tym, że chłopiec ponownie pojawił się w drzwiach patrzac wielkimi oczyma na Ocero.
- Jest jeszcze mały, nie uczył się Wspólnego.
- Świetnie. Mój elfi jest jeszcze w powijakach, ale ze słuchu coś zrozumiem. - Przykucnął, aby być na poziomie malca i uśmiechnął się delikatnie. Po czym wypowiedział kilka słów w elfim - Spokojnie, nie gryzę. - były to chyba pierwsze słowa w tym języku, które poznał.
Na dźwięk tych słów chłopiec roześmiał się i wyrzucił z siebie zbyt szybkie słowa, aby Ocero mógł je zrozumieć.
- Śmieszy go twoje obeznanie w tym języku. - Eslani również chichotała cichutko - Najpewniej chciał zobaczyć człowieka.
- Nie wiem, czy jestem najlepszym okazem, aby reprezentować swój rodzaj. Czy mam coś zrobić? Ma jakieś pytania?
Eslani wypowiedziała kilka zdań do małego w tym śpiewnym języku, który z jej ust brzmiał, jakby faktyczny elf je wypowiadał. Chłopiec zamyślił się, po czym odpowiedział kobiecie.
- Pyta czy dzieci śmieją się z twoich uszu, ile osób zabiłeś i chciałby, abyś podniósł coś ciężkiego.
- Tylko elfie, straciłem rachubę jakieś dziesięć lat temu, nie wiem jak z ciężkim, ale mogę jego podnieść sobie nad głowę.
Zaczęły się negocjacje, bo najwyraźniej chłopiec nie ufał człowiekowi, jednak obecność Eslani oraz czysta ciekawość sprawiły, że podszedł on do Ocero i spojrzał w pełnym oczekiwaniu.
Ocero uśmiechnął się, chwycił malca pod ramionami i uniósł tak wysoko jak mógł, obracając się przy tym.
- I jak?
Dziecko śmiało się zachwycone tym wszystkim, zaś Eslani zapytała:
- Posiadasz dzieci?
- Nie żeby mi było o tym wiadomo. - Selunita postawił malca - Wziąłem w opiekę bezdomne dzieci z dzielnicy portowej Waterdeep. Dawałem im jeść, czyste ubrania, leczyłem choroby. - odsunął się z chłopcem od kobiety, po czym pewnie ujął go za ręce i zaczął się kręcić w kółko, dziecko leciało kręcąc się za kapłanem.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline