Znajdź pozostałych Pielgrzymów?
Kelven do najbardziej towarzyskich istot pod słońcem nie należał, jednaknie miał nic przeciwko podróżowaniu w grupie. Mniejszej czy większej.
W gruncie rzeczy mniejsza bardziej mu odpowiadała. Zawsze byo to mniej powodów do kłótni i sporów, a za tym etapem znajomości nigdy nie przepadał.
Nieco bardziej niepokoiła go liczba dwieście czterdzieści sześć. Czy wcześniej było dwieście czterdzieści pięć sukcesów, czy też - co było znacznie mniej optymistyczne - tyleż porażek, których cią spowodował konieczność zorganizowania kolejnej?
Ta druga wersja była mniej przyjemna. No ale gdyby nie chciał zaryzykować, to do tej pory siedziałby w domu.
* * *
Kelven ściągnął kaptur i poprawił ciemne, rozwichrzone włosy (co w najmniejszym nawet stopniu nie wpłynęło na ich stan).
W tym momencie można było zauważyć, że w żyłach mężczyzny płynie nie tylko ludzka, ale i elfia krew, i że jego twarz zdobią dwie paskudnie wyglądające blizny. Najwyraźniej właściciel owego oblicza przeżył kilka przygód... Na szczęście przeżył.
Kelven usiadł przy stoliku... i czekał.
Nie wiedział dokładnie na kogo. Na Herolda?
A może na coś?
Gdy dokoła zapanowała ciemność, a niektórzy ruszyli w stronę stołu, Kelven bez chwili wahania poszedł w ich ślady.
Uznał, że nie ma na co czekać. I że, jeśli się nie pospieszy, może zostać odrzucony. Że kto inny zajmie jego miejsce.