Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2016, 23:07   #7
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Ludność wioski wiązała spore nadzieje z wyprawą, dlatego gdy "wybrańcy boży" zebrali się przy bramie kilkanaścioro mieszkańców stało tam w nabożnym milczeniu. Gdy już byli gotowi, by wyruszyć Stary Johen - węglarz, wystąpił i przemówił łamiącym się głosem.



- Niech bogowie was prowadzą. Wracajcie szybko i bezpiecznie. Ja chyba straciłem wiarę. Nie chcę żebyście znaleźli Fabiana. Nie wierzę, że ma coś wspólnego ze śmiercią tych nieszczęśników. Po prostu załamał się. Obyście znaleźli coś do jedzenia, bo inaczej w drodze do Middenheim przyjdzie nam jeść korę z drzew.

Zauważyliście, że kilka kobiet stojących za Johenem ociera łzy. Wam też zrobiło się smutno. W końcu znaliście ich wszystkich a ich obawy były waszymi.

***


Do Ahresdorf prowadziła dróżka szeroka mniej więcej na tyle by mogła przejechać furmanka. Żadne z was nigdy tam nie było, ale było to na tyle blisko, że nie sposób było zabłądzić. Prowadził rzecz jasna Rolf. Łowca fachowym okiem obserwował las i to co miał pod nogami. Umiał "czytać" otoczenie, od tego zależało jego przeżycie. Wyostrzone zmysły nie zawiodły go i tym razem. Droga była w większości sucha, ale w obniżeniu terenu trafiła się mocno wilgotna, wypłukana przez deszcz, piaszczysta łacha. To co zobaczył odciśnięte w wilgotnym podłożu przysporzyło mu nie lada zmartwienia.


Ślady przypominały zostawiane przez niektóre zwierzęta na przykład wydrę, tyle że te były lekko licząc dziesięć razy większe. W dodatku było to stworzenie chodzące na dwóch nogach. Na pewno nie było to naturalne.
Pieter obdarzony również bystrym wzrokiem i wcale nie taki głupi jak wyglądał, kilka metrów dalej odnalazł podobne lecz ciut mniejsze.

- O jaki duży pies- wymknęło się "Rzeźnikowi" niezaznajomionemu z dziczą.

Markus, który podszedł zobaczyć znalezisko Pietera pokręcił tylko głową i podrapał się po brodzie. Jednego był pewny, żaden pies nie byłby w stanie zostawić takich dużych śladów.

Dla reszty był to wyłącznie spacer urozmaicony zapachami lasu, wśród których najsilniejszy był zapach grzybów i oganianiem się od tysięcy komarów i meszek. Rubus klął pod nosem, że nie zna żadnego odpowiedniego zaklęcia, którym mógłby przegonić robactwo.

Po trochę ponad godzinie marszu las się skończył i otworzył się na szeroką polanę na której stały porozrzucane chaty.


Ahresdorf w całej krasie. Ciekawski Niklaus puścił się biegiem do chat by je przejrzeć i sprawdzić, czy w którejś nie ukrywa się czasem Fabian Körber. Wszystkie były rzecz jasna otwarte. Niektóre na oścież, tak jak zostawili je uciekający ludzie. Nie byłby sobą, gdyby ich nie przeszukał. W pierwszej znalazł tylko garnek ze spleśniałą kaszą i chodaki, w drugiej trochę szmat i całkiem dobrą kołdrę, zbyt dużą jednak żeby bez zwinięcia i obwiązania na przykład sznurkiem dał ją rady unieść niziołek. Trzecia również nie wyglądała zachęcająco, ale gdy już miał wychodzić jego spojrzenie przykuł malowany na szkle obraz z Ulrykiem, który podejrzanie odstawał od ściany. Podszedł i przy pomocy ułamanego po drodze kijka trącił ramę. Jakież było jego zdziwienie, gdy na ziemię spadła sakiewka. Daleko jej było do bycia pełną, ale coś brzęknęło. Jak się okazało w środku było aż osiem sztuk złota, istny majątek zważywszy na ubogą chłopską chatę. Widać mieszkańcy byli solidnie wystraszeni skoro zapomnieli o tak ważnym drobiazgu.

Reszta kompanii również rozeszła się po wiosce. Nic nie wskazywało na obecność ludzi. Miejsce to było kompletnie wymarłe. Zdolności wieszczenia zdecydowanie zawiodły Ojczulka Tima. Fabian miał chyba znacznie lepszy pomysł, gdzie udać się z rodziną niż wracanie do opuszczonej osady. Może ruszył do Bergendorfu albo jeszcze dalej na południe?

Nie pozostało nic innego jak sprawdzić młyn. Widać go było z daleka, tak samo jak rzeczkę i mostek na niej. Za nim były pola i łąki, które żywiły wieś.


W znajdującym się przy rzeczce błocie Rolf ponownie natknął się na ślady. W dodatku było ich więcej! Co najmniej kilka takich stworzeń przychodziło tu pić. Nie miał co do tego wątpliwości. Mimo że dalej wyraźne tropy niknęły, był w stanie ustalić, gdzie poszły stworzenia po wygniecionej trawie. Ruszył ostrożnie tym tropem szykując broń. Ślady prowadziły do młyna, ale nie do głównego wejścia, gdzie wyładowywane były worki i gdzie znajdowało się wyposażenie służące do mielenia zboża, lecz okrążały budynek. W pobliżu rogu młyna natknął się na następny niepokojący ślad.


Szczątki owcy. Na pewno nie przyszła tu sama. Czyżby to te zaginione z Garssen? Łowca ostrożnie zerknął za róg. Zobaczył uchylone malutkie drzwi prowadzące zapewne do lamusa znajdującego się w podpiwniczeniu.

Rubus również zauważył ślady i dziwnie zachowującego się Rolfa na razie jednak obserwował. Natomiast Pieter z Markusem od razu wparowali do młyna. W końcu najważniejsze było znalezienie zapasów na drogę.

Ich oczom ukazało się bardzo typowe wnętrze.



Gdy weszli głębiej i obeszli maszynerię znaleźli całkiem sporo worków z mąką. Niestety zdecydowana większość była porozrywana i rozwłóczona. Cenne jedzenie zmarnowane. Pieter zauważył na podłodze, odbite w porozsypywanej mące zaobserwowane na drodze ślady. Nawet dla niego, niepotrafiącego tropić było jasne, że "dużych psów" było tu więcej.

Spod porozrywanych worków udało im się wspólnie wygrzebać siedem całych. Wyglądało na to, że mieszkańcy Garssen nie będą głodować w drodze. Tylko jak je zabrać do domu?

Rubus cały czas obserwujący poczynania Rolfa odwrócił się gwałtownie słysząc pogwizdywanie za plecami. Oczywiście zobaczył niziołka, który wielce wesoły wracał podskakując.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline