Blackadder był w połowie kufelka kiedy przybył, chyba najweselszy jegomość w tej piwnicy. Udo Lebioda. Niziołek, który uwielbiał się droczyć i robić numery wszystkim.
Gerhard pamiętał ostatni numer jaki mu wywinął niziołek i zamierzał się odgryźć. Kiedy maluch do każdego podchodził i na powitanie klepał po ranieniu Żmija wykorzystał okazję i zaczepił go. - Siemka. Ciebie też tu ściągnęli? Chyba naprawdę na brak ludzi cierpi szefostwo. Hehe.- Gdy niziołek popatrzył na akolitę, ten ostatni zwinnym ruchem uwolnił sakiewkę Lebiodzie. Czyn dość trudny bo niziołek w ciemię nie był bity i na widoku nie nosił skarbów. Gerhard kiedyś przyuważył podczas jakiegoś spotkania gdzie trzyma kiesę więc miał ułatwione zadanie.
Wrócił do rozmowy z Baryłą i po wychyleniu kufla odwrócił się do siadającego Udo. - Udo! Łap. Chyba coś zgubiłeś.- I Żmija rzucił niziołkowi jego sakiewkę, opróżniając ją wcześniej z jednej monety. - Starzejesz się Udo.- Uśmiechnął się serdecznie i zaczął się śmiać. - Aaa. Dla Ranalda zachowałem jedną. Pomyślałem, że i tak byś ofiarował jemu za odnalezienie zguby. Ja jako przedstawiciel zadbam o to by dotarła- I Żmija na powrót zaczął się śmiać i nadstawił kufel by Baryła mu dolał piwa. Żmija swoich nie okradał, ale co się należy bogu złodziei to winno do niego trafić i zamierzał na rzecz świątyni, którą się opiekuje przeznaczyć.
Część z obecnych tu zebranych wiedziała o kapliczce na poddaszu "Kislevskiej Ruletki", w której posiadał kwaterę od niespełna roku. |