Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2016, 01:30   #102
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Znajomi podwieźli Ajeja pod same wrota. To byli jego dobrzy koledzy.

Celnik od zawsze dzielił swoich kolegów na dobrych i złych. Dobrych definiował obecnie jako tych, którzy z Bimbromantą mieli poukładane kwestie finansowe. W czasie podróży Rysio wręczył Andrzejowi paczuszkę z dolą dla Pana na dzielni, a ten podziękował spojrzeniem prosto w oczy, jednocześnie sprawdzając zawartość pakunku. To byli jego dobrzy koledzy.

- To tam, tego, dzienksy za podwózkę, do zobaczyska. Telefonik mam to się zdzwonimy, Panu Ryszardowi przekażę, pewka, bedzie. Spierdalam obejrzeć sytuację. No, no się rozumie, że jak będę wolny. Mam tu co do ogarnięcia.

Młot pełen był dziwnego spokoju. Wewnętrznie przeświadczony, że na wybuchu w kamieniczce Bimbromanty cała przygoda dopiero sie zaczyna powziął kroki do rozwiązania zawiłej zagadki. Bo czy były jakieś poszlaki, wskazujace aby Pan Ryszard przebywał w swoim mieszkaniu w chwili wybuchu? Czy był sam? Jakie były szanse, że Obszczyfurtek obrócił z lasu do swojego lokum szybciej niż on sam? Szczeniaczek wiele nie wiedział albo nie chciał ujawnić. Najważniejsze było, że Mroczny Pan zdawał się w dalszym ciągu być cieniem Berła i jego obecnego właściciela - skoro był tu teraz to znak pewny, że Bimbromanta był na miejscu zdarzenia jeszcze kilka międzywymiarowych kroków temu. Kiedy dodać do tego informację o śmierci trzech funkcjonariuszy oraz skalę zniszczeń to można być pewnym, któż to akurat bawił w budynku.

Andrzej starał się wpaść na trop. Aby nie zagalopować się w dedukcji, poszedł tam gdzie go nogi poniosły i dotrał, zanim zdążył się zastanowić co dalej. Jego organizm samorzutnie zdecydował gdzie iść. Jakiś czas później, gdy Ajej spał, przyznał Ewie Drzyzdze, że schnął jak mokry chomik na patelni w skutek braku alkoholu.

Gdy dotarł, wpadł na Anię. Gracka zamknięta. Jak miał nie wpaść - wszak wiadomość nabazgrana na kartce przyklejonej do stalowej ramy pustego okna była napisana krwią. Ania była smutna. Tym bardziej chętnie przystało sie na propozycję wypicia za zdrowie fundatora, choć gnębiła smutku zmora. Burknął na sępa przelotem, co uznawał za zakres swoich kompetencji.

Na Belkową nie zaglądał prawie wcale, bo to rejon Grabka. Bacznie się Młot rozglądał za drugim celnikiem, lecz go nie wypatrzył na horyzoncie. Między kolejnymi rzutami oka poszedł po bandzie jak radziecki hokeista, 22-latka mogła się tylko krzywo patrzeć. Nie dziwne, że szukała ustronnego miejsca. Nie każdy ma wątrobę do dużej miarki. Z całego krajobrazu jedynie widok Maroko zjeżył Ajeja wewnętrznie, czego celnik ukrywać długo nie potrafił. Nie chcąc się wpierdalać Tomaszkowi w paradę lecz aby - niczym karp podczas tarła - pokazać kto w tej okolicy dyktuje tematy do dyskusji na forum publica uraczył Kartoflaków Porażeniem.
Cytat:
Tak silny strach powoduje iż wracają niemiłe wspomnienia z małżeństw. Ofiara nie może wyrzucić z siebie najmniejszego słowa, zwieracze puszczają w przerażeniu i wszystko staje się trudniejsze.
- Także morda jebane transiki, żebym was nie widział w niewłaściwym towarzystwie tu i uwdzie. Spróbujta coś kurwiszony ukręcić z gówna na boku i nie zameldować działki dla Pana Ryszarda to poczujecie na karku oddech stada spoconych murzynów. Usłyszeli już, co było co usłuchania, wypad z elewacji!

Przytargawszy sześć ruskich szampanów na Świetlaną 8 zdał sobie sprawę, że zdrzemnąłby się. Orzeźwienie spłynęło na celnika, gdy wydreptawszy z zarośli zobaczył Złomokletę, Jaśka i dwa poruszające się worki, chyba z afrykańskim węglem. Na baczność stanął, gdy jeden z worków przeobraził się w Bimbromantę. W doskonałej prezencji nie mógł mu przeszkodzić nawet odór nawozu do pokrzyw fiołkowego pochodzenia. Już po pierwszym usłyszanym słowotoku wręczył Złomoklecie dżuliana bez zbędnych komentarzy. Gdy tamten skończył, celnik zaraportował.

- A widział kto Mirka Karabana, Czarnego Henryka, Banzaja może? Tak jakoś dziś? Słabo. W lesie, przy dziupli Dzięcioła Leona, miała miejsce wielka bitwa. Wszyscy oni byli nieprzytomni, kiedy breja zalała mi oczy i przestałem widzieć. Kiedy już miałem zadać ostateczny cios, to cwel postanowił zbiec i się wykrwawić na własną rękę. Wtedy właśnie przysnąłem na chwilkę. Taka tam regenerencja. Potem usłyszałem, że wybuch, że coś. Moszny Pan chadzał se po zgliszczach wte i nazad, jakby miał chuja w dupie. Gnój jebany. Ale efekt taki, że Ford i chopakowie w tym lesie zostali. No i Wacek Szmalcownik, bo na bank wyciągnął tam kopyta.

- No i ten, na bank namierzanie było, zdalnie, po tych telefonach i plastykach. - Ajej szukał dobrych słów po ścianach. Z wrażenia na widok dokonanego znaleziska jak stał tak usiadł na dupie. - Nie wiem jak, nie znam się, no ale każdy, kto miał przy sobie te gadżety to zaraz miał przypinkę i wpierdol po bandycku. Ale nie dziwne, kurwa, też bym szukał wozu wypełnionego wódą i dragami. Tylko, kurwa, na wszystkim były lamy narysowane. Małe, większe, wszędzie kurwa. - Wyoratorowawszy się na ten tydzień już doszczętnie Andrzej przybrał minę upierdolonego mopsa. - A to od Rysia. - Wypluł z siebie na zakończenie razem z gęstą flegmą.
 
Avitto jest offline