Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2016, 19:35   #5
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
-Pierworodnej córce moich rodziców to chwilę zajmie, więc lepiej wejdź na górę - rozległ się w domofonie głos Magdy, młodszej siostry Kryśki. Ładny, wyremontowany blok na Mokotowie przynajmniej miał windę. Drzwi otworzyła również Magda, uśmiechając się promiennie.

Magda z pewnością miała predyspozycje na wyrośnięcie na piękną kobietę, zresztą, miała rodzinne predyspozycje. W tej chwili jednak swoją cherubinową słodkość wykorzystywała z całą perfidią, jaką mogą tylko mieć dwunastoletnie dziewczynki. To jeszcze nie ta wystudiowana, grillowana szalejącymi hormonami interesowność i intryganctwo gimnazjalistek - to niczym nie sprowokowana, często bezmyślna złośliwość, radosne dowalanie ludziom tylko z tego powodu, że uzyskało się nad nimi jakąś przewagę. Kryśka nazywała swoją siostrę “metrem pięćdziesiąt czystego zła”.

-Kryśka myśli, że w drodze do Pauliny spotka gorącego Latynosa, więc nakładając wiadro make-upu próbuje z siebie wydobyć naturalne piękno - rzuciła na tyle głośno, że z pewnością pomimo lecącej z łazienki wody jej siostra wszystko słyszała. Aż strach było pomyśleć, co też Magda nagadywała chłopakom, których Kryśka sprowadzała do domu.

Usłyszała to również matka Kryśki i Magdy, która właśnie wyłoniła się z pokoju, obrzucając córkę karcącym spojrzeniem. Oputana jedwabnym szalem, poruszająca się z pewną pretensjonalnością, dość łatwo wchodziła w stereotyp artystki. Karcące spojrzenie zmieniło się tylko trochę, gdy przeniosła je z dwunastolatki na Ankę. Skinęła jej ledwo głową i przeszła do kuchni.

Magda przekrzywiła głowę, stanęła naprzeciwko Anki i wbiła w nią nieruchome, wręcz pożerające spojrzenie, które mogło wzbudzić niepokój. Gdy po chwili jej matka wyszła z kuchni z filiżanką herbaty, aż przystanęła, by spytać.

-Magda, jesteś w stanie powiedzieć mi, co robisz?

-Czekam, aż Ania zacznie mnie deprawować i wywierać na mnie zły wpływ, jak na Kryśkę - odpaliła bezczelnie Magda, uśmiechając się słodko. Trzeba przyznać, że matka miała niezłe nerwy - wyglądała jakby szlag ją trafił tylko przez kilka sekund. Anka przełknęła uśmieszek i pokazała uniesiony kciuk Magdzie, tak by jej starsza go nie widziała.
W martwej ciszy, która zapadła, matka Kryśki odchrząknęła i zaczęła:

-To może napijesz się… - w tej samej chwili z łazienki wypadła Kryśka (należała do tych dziewczyn, które przygotowując się do wyjścia nie chodzą i niczego nie odkładają na miejsce, tylko biegną, miotają się po mieszkaniu, a kiedy w końcu wyjdą zostawiają po sobie krajobraz przypominający skutki wybuchu granatu), czyniąc zaproszenie nieaktualnym. Chyba matka Kryśki i Magdy odetchnęła z ulgą.

-No, młoda, ruszaj zwały, idziemy - rzuciła Kryśka groźnie do siostry, która tylko uśmiechnęła się kpiąco.

Otworzył im ojciec Damiana. Był blady i opanowany, można było się spodziewać, że płakał tylko wtedy, gdy nikt nie widział, nawet najbliżsi. Był mężczyzną z tego głupiego rodzaju mężczyzn, którzy strach, smutek i niepewność uważali za słabość - przez lata udawali więc, że wszystko jest w porządku, nigdy nie brali chorobowego, a własne niedomagania próbowali przezwyciężyć jeszcze większym wysiłkiem. Anka dobrze znała ten typ - jej ojciec był dokładnie taki sam.

-Tylko bądźcie cicho, dziewczyny, proszę. Moja żona właśnie zasnęła - mocny zapach waleriany unoszący się w całym mieszkaniu zdradzał, że potrzebna była pomoc medycyny.

Paulina, młodsza siostra Damiana, w przeciwieństwie do ojca niczego nie wypierała. Oczy miała zapuchnięte od płaczu, była potargana i z cierpieniem wypisanym na twarzy. Przytuliła się mocno do Magdy i obie poszły do jej pokoju.

-Czernik, wszystko w porządku? - szepnęła Kryśka.

Anka wtedy rzeczywiście nie czuła się dobrze. Całe mieszkanie było przesiąknięte mroczną obecnością. Wręcz widziała przenikające ściany niematerialne, bezkształtne stworzenia, które dość mętnie utożsamiała z “larwami astralnymi”, które miały żywić się poszczególnymi emocjami. Było ich tutaj zdecydowanie więcej niż w normalnym mieszkaniu, ale to nie one sprawiły, że Ance zabrakło tchu. Był to cień, który towarzyszył Paulinie, niemal niewidoczna, zlepiona z półmroku skumulowana nienawiść i złośliwość. Na jego widok odruchowo zrobiła krok do tyłu, wybałuszając oczy. Cień skumulował na niej spojrzenie pełne nienawiści. Maska opadła. Kimkolwiek są oni, oni już wiedzą, że ona wie.

Anka stała jak skamieniała przez chwilę tocząc spojrzeniem za pasożytującym na dziewczynie stworze. Usilnie próbowała główkować.
W tej chwili zasady dobrego wychowania i kwestia Damiana zeszły nieco na dalszy plan.

Czernik zacisnęła odruchowo dłoń na ramieniu Kryśki by powstrzymać dziewczynę przed wkroczeniem dalej. Trochę też dla otuchy dla siebie samej.

- Aha - wyśpiewała niemalże z ukraińskim zaśpiewem, przełykając ślinę.

Ojciec Damiana przyjął wahanie Anki jako zwyczajne opory przed wejściem do pokoju zmarłego. W jego oczach zalśniły równocześnie łzy i zrozumienie. Przeszedł przez przedpokój i otworzył drzwi do jednego z pokojów i zapalił tam światło.

-Kilka osób już tu przyszło - powiedział tonem, który mimo wszystko ciężko było nazwać zachęcającym. - Przychodzą odebrać rzeczy, które pożyczył Damian. Czasem oddają też to, co pożyczyli… - chyba zorientował się, że to, co mówi, jest mało istotne i służy tylko zabiciu martwej, niezręcznej ciszy. Nim wycofał się do salonu, rzucił jeszcze tylko do Kryśki: - Cieszę się, że przyprowadziłaś Magdę. Paulina nie powinna być teraz sama.

Cóż za nieświadoma ironia.

Dziewczyna ruszyła bez słowa rozglądając się uważnie. Pociągnęła przyjaciółkę za sobą.

Niczego nie dotykała i szeptem przestrzegła o tym samym Krychę:
-Niczego tutaj nie dotykaj.

Nie żeby było dużo do dotykania. Pokój, zresztą stosunkowo niewielki, został już uprzątnięty przez rodziców najprawdopodobniej. Nie wyglądał już jak miejsce, gdzie się mieszka, raczej jak muzealna wystawa. Kto wie, czy czegoś nie wyniesiono. Jedyną rzeczą, która wydawała się nie na miejscu była niepozorna książeczka leżąca na biurku. Wyglądała, jakby została celowo pozostawiona… Choć nie, z drugiej strony raczej to wyglądało jakby ktoś ją przeoczył. Wzrok Anki przez chwilę ślizgał się jakby po książce, tak jakby… hm, książka starała się ją “przekonać”, by jej nie dostrzegła?

Dziewczyna podeszła do biurka i stojąc na odległość ramienia przyjrzała się “przekonującej” książce.

Nie spuszczała jej z oka, na wszelki wypadek. Nie chciała jej stracić z oczu ani tego cuda ani pozwolić dostrzec ją Kryśce.

Wyciagnęła zza swetra niewielki wisiorek. Zdjęła go z szyi i przez chwilę skupiała się, zamykając turkusowe piórko w dłoniach. Nie była do końca po co. Jakiś czas temu doszła do wniosku, że przekazanie cząstki swej energii pomaga. Tej wersji się trzymała póki co.

Spuściła wisiorek powolnym ruchem tak by opadł luźno i zwisł na jej rozszerzonych palcach. Przez chwilę podskakiwał szaleńczo by za chwilę się uspokoić i… znowu ruszyć w nieregularnym rytmie. Lotka piórka muskała lekko książkę wskazując na znaki ochronne nałożone na wolumin. Anka pochyliła się nieco by rozoszyfrować litery na okładce. Znała ten alfabet, widywała go dość często na ikonach, jednak nie była w stanie rozszyfrować więcej niż słówko “Christou” na końcu tytułu.

Ściągnęła szalik i opatuliła książkę nie dotykając jej bezpośrednio. Zapakowaną pozycję, wsunęła do plecaka. I wtedy to poczuła. Jakieś spojrzenie przewiercające ją na wylot, pełne nienawiści. Z chwilą gdy zdała sobie z niego sprawę, straciło ono jednak wiele na intensywności.

“Schowało się?” - zadumała się Anka analizując siłę obserwujacej jej istoty. Nie miała jednak wrażenia, by obserwator był w stanie coś jej zrobić, był na to za słaby.

Rozejrzała się ponownie po pokoju i skierowała tym razem wzrok ku podłodze. Czuła też i drugie spojrzenie. Kryśki. Dziewczyna stała w pokoju obserwując Ankę niczym małpkę w zoo. Jej spojrzenie jednak nie niosło w sobie pokładów nienawiści, lecz ciekawości i zaintrygowania.

Anka powoli odsunęła dywan starając się stawać poza tym, czego aurę wyczuwała. Jeżeli była w stanie wyczuć ją bez problemów, znaczyło to, że lepiej nie rzucać się od razu.

Odsunęła zwinięty dywan i spojrzała ponownie na podłogę.

Na podłodze wyrysowany był krąg w który wpisana była sześcioramienna gwiazda i kilka greckich słów z których Anka na pierwszy rzut oka rozpoznała jedynie “Arche”, “Początek”, również często wykorzystywane w ikonach i cerkiewnych freskach. Przynajmniej wiadomo było, do czego Damian wykorzystał kredę, rozpoznaną przez Julię. To zdecydowanie był ochronny krąg, mający chronić pomieszczenie przed wejściem mrocznych sił.

Cytat:
Anka przez chwilę przyglądała się kręgowi. Widziała równocześnie jak był rysowany i jak wyglądała kartka papieru z której został przerysowany. Z drugiej strony była kartkówka z matematyki, przebijał długopis, więc odczytała pomimo odwrócenia wykaligrafowane, staranne pismo. “Marcin Rudawski”. Czyjaś ręka, z pewnością Marcina, starannie wyrysowała gwiazdę i słowa, używając zarówno cyrkla, jak i ekierki i kątomierza.

-To jest moja przestrzeń, skurwysyny - usłyszała wyraźnie głos Damiana. Zobaczyła jak chłopak bierze kropidło z wodą święconą i zamaszyście skrapla pokój. Zrobiło się w nim jaśniej. Damian odetchnął z ulgą.
Anka zamruczała pod nosem do siebie po ukraińsku:

- Się czepiły, psie juchy, jego najpierw, potem jej. Coś zabrała, coś dotknęła, trzeba zniszczyć, by ją uwolnić z nawiedzenia.

- Kryśka, poproś Magdę, dobrze, kochanieńka? - zakryła dywanem podłogę. - Potem mnie trzeba pomówić z Pauliną.

-Coś, co należało do Damiana? - Kryśka ostentacyjnie rozejrzała się wokół. - To ułatwia sprawę. Może być to dosłownie wszystko w tym pokoju. A ten pentagram to po co? Nie powinnyśmy go zniszczyć, czy coś?

- Nie, to ochrona. Niech zostanie. - wyjaśniła Anka.

Gdy młody cherubinek wkroczył do pokoju zwróciła się do dziewczyny:
- Magda, słuchaj no. Potrzeba mi, żeby pomogła Paulinę na duchu potrzymać, zgodzisz się? Jej trzeba teraz dużo dobrych myśli. Zabierz ją stąd gdzieś, na spacer, lody, cokolwiek. Dasz radę? - spojrzała na młodą. - Myślisz, że Paulina zgodzi się ze mną pomówić? Hm? - spojrzała ciemnymi oczami na rosnącą piękność, która w tym momencie możlliwe, że poczuła się deprawowana przez brunetkę.

Magda rozejrzała się ciekawie po pokoju, ale w sumie niewiele było tam rzeczy, które mogłyby przykuć na dłuższą chwilę uwagę dwunastolatki.

-Robię co mogę - mruknęła.-A na dworze teraz jest równie paskudnie i ponuro jak tutaj. Chwilę posiedzę i chyba będziemy spadać, nie? - spojrzała na siostrę z wyraźną nadzieją. W sumie, Kryśka też wyglądała, jakby miała dość atmosfery tego mieszkania. Ostatecznie, ciężko się dziwić.-Mogę Paulinę do nas zaprosić jutro… Albo pojutrze - mruknęła niechętnie.-Teraz to z nią chyba nie pogadasz, rozkleiła się, ojciec ją pociesza…

Rzeczywiście, zza ściany, gdzie znajdował się pokój Pauliny,słychać było przytłumione dźwięki.

-Mamy książkę i pentagram, Czernik - odchrząknęła Kryśka.-To chyba starczy jak na jedno popołudnie, co?

- Hmm…- Anka nie była pocieszona, chciała załatwić jak najwięcej. Ale stan tak Pauliny jak i reszty rodziny nie pozwalał na super szczegółowe badania. - Dobra. Spadamy. Trzeba ojcu powiedzieć, że wrócimy jutro.

Oprócz przygotowania transparentu, musiała się przygotować na interesujacą rozmowę z Marcinem. Wyglądało, że olimpijczyk wiedział więcej niż jej się zdawało.

Zanim ruszyła jednak przystanęła na chwilę. Mimo wszystko nie chciała zostawiać Pauliny tak zupełnie bez żadnego wsparcia.

- Magda, chcesz pomóc Paulinie, nie? - nie czekając na odpowiedź ciągnęła - To weź no mi pożycz swój medalik komunijny. O ten co to na szyi nosisz - Anka wskazała łancuszek połyskujący spopod swetra. Nadstawiła dłoń, w którą pełna ciekawości dziewczynka wrzuciła pamiątkę komunijną.

Odsunęła ponownie dywan, stanęła tuż obok kręgu ochronnego rysowanego ręką zmarłego brata nawiedzanej obecnie dziewczyny. Skoncentrowała się przez chwilę na odczuciach Damiana z wizji. Chciał ochrony. W rozmowie z nią, chciał też ochrony dla siostry.

Anka z zamkniętymi oczami chwilę “odlatywała” koncentrując się na wydobyciu pokładów opiekuńczości. Powtarzała pod nosem imię Pauliny i tworząc, rysując w myślach ochronną bańkę pełną ochronnych symboli, takich samych jak w kręgu na podłodze. Po chwili poczuła włoski na rękach stojące na baczność i wiedziała, że jej działania zaczynają odnosić skutek. Zdecydowania do postawienia “tarczy” wokół Pauliny dodawał przenikający mieszkanie smutek i negatywne odczucia.

“Niech choć ona będzie wolna od przygnębienia i bezpieczna.”
W dłoniach jakby na ironię złożonych do modlitwy i przytniętych do czoła, trzymała medalik Magdy.

Po paru chwilach, poczuła ponownie, że zrobiła co mogła. Zwizualizowała sobie bańkę do końca i otworzyła z wolna oczy. Spojrzała na dziewczyny i oddała Magdzie medalion.

- Dzięki. - miała wrażenie, że “zaklęcie” wyszło jej dobrze. Niczym jeszcze nie oberwała, ale to nie przesądzało powodzenia. Niemniej jednak, jej samej poprawił się nieco humor, a dobre przeczucie nie opuszczało. Rozłożyła dywan na koniec.

- Idziemy?
 
__________________
"Nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje"
Jan Kochanowski
Cooperator jest offline