Fukyuu Karyuudo "Ta ścina jest twarda, czemu nie robi miększych ścian" myślę "i jeszcze Ci upierdliwi kolesie chcą moją kasę. Niedoczekanie ich. Gramy na czas..."
- Przykro mi ale nie mam kasy- mówię
- Dobra dobra nie bajeruj, tylko dawaj cwaniaczku- mówi do mnie piskliwym głosem szef bandy.
- No właśnie dawaj- odzywa się któryś z tyłu.
- Ale ja na prawdę nie mam-odpowiadam znowu i myślę "Nieciekawa sytuacja. Oni będą chcieli mnie przeszukać no i jak nie znajdą kasy to zabiorą mi komórkę i odtwarzacz. Co tu zrobić?"
- Jasne jasne, a ja jestem Shogunem Tokagawe.- Śmieje się przywódca bandy
" Tak bratku ty może nie jesteś Shogunem Tokagawe, ale ja mam na ciebie sposób" myślę, gdy dobiega mnie komenda:- Przeszukać go.
- Czekajcie- prawie krzyczę- dam wam tą kasę.
- No nareszcie gada do rzeczy- mówi wysoki chudy brunet z obstawy.
- Tylko ostrzegam mam same drobne- uprzedzam i sięgnąłem do kieszeni spodni, gdzie mam ukrytą paczkę nakrętek. " Kurcze znowu nie poskręcam tej szafki, no ale cóż życie i spokój ważniejsze od jakiejś szafki."
- Chcecie kasę to bierzcie- krzyczę i podrzucam nakrętki w górę.
Oszołomiona banda podnosi głowy do góry.
A ja daję nura w dół i zaczynam uciekać w stronę klatki schodowej. Mam nadzieje że "koledzy" zajmą się przez chwilę nakrętkami. Jeśli uda mi się uciec niezauważonym:
To przeczekam gdzieś chwilę, a następnie poczekam na kolesi i będę ich śledził by zebrać o nich trochę informacji, do wykorzystania. Jeśli mi się nie uda i pogoń będę miał na ogonie
Będę uciekał po klatce schodowej, a następnie wybiegnę na miasto by zgubić ich w tłumie. Następnego zaś dnia zrobię sobie wolne od zajęć i postaram się śledzić ich.
__________________ Chaos i zniszczenie to początek życia... |