DZIAŁKA DZIAŁEK DZIAŁKĄ
Po tym jak chłopiec poszedł to
Jadwiga Bass zaczęła snuć jesienną gawędę do dziewczynki. Trzeba było rzeczywiście wyjąkowej dyscypliny - szacunku wynikającego po części ze strachu, a po części z fanatyzmu, aby wytrzymać wszystkie tajne nauki i powtórzenia jakie występowały w ogromnym monologu rodem z czeluści chorego umysłu. Zima była tuż tuż, a mrok zapadał szybko. Właśnie już po zmroku Jadwiga zwęszyła, że powietrze uzyskało w sobie dziwny smrodek - nie potrafiła go dokładnie zindentyfikować, ale wiedziała z jakiego kierunku dochodził - sąsiedniej działki. Ciekawa co tam się dzieje wyszła cichaczem na zewnątrz i podeszła do żywopłotu. Tam usłyszała dialog
trzech młodych mężczyzn (takie mieli głosy, no, młodszych niż Bimbromanta) i zupełnie jej nie znanych. Żywopłot zasłaniał widok, ale wszystko było słychać. Z początkowego dialogu wynikało cośtam o jakichś imprezach z niedawna, a i w dalszym ciągu palili polską heroinę (kompot) - to był ten zapaszek - i zaczęli mówić interesujące rzeczy związane z Bimbromantą i misją, o której Jadwiga ostatnio nie zajmowała się zbytnio:
- No i słyszałeś, że Tyku powinęli razem z garem?
- Gdzie?
- No w tym budynku co się rozpierdolił.
- Ale to przez to gotowanie?
- Nie wiem, ale chyba nie, bo wczoraj ją odwieźli chyba...
- A już ktoś gotuje?
- No jak ktoś jak to ty masz słomę i baniak acetonu...
- Nie mam.
- Jak kurwa nie masz, jak widziałem, że masz.
- Gdzie?!
- Kurwa, w dupie. No przecież w twojej kuchni.
- O ja pierdolę... a teściowa miała przyjechać...
- Ty, kurwa, idioto... przecież miałeś zagotować na tą wielką imprezę u Krakowskiego...
- Ja?! Przecież...
- Tak, kurwa, ty baranie jebany! - ten głos był tego trzeciego mężczyzny, który do tej pory nie odzywał się -
Jak nie będziemy mieli odpowiedniej ilości to nie wpuszczą nas na imprezę, a słyszałeś co tam będzie...
- No rżnięcie tej małolaty co do tej pory Krakowski nikomu nie dawał...
- No wszystkim ma dać i my tam, kurwa, musimy być.
- To chuj, musimy iść do mnie po słomę, no ale u mnie teraz gotować nie można...
- Miejscówkę się znajdzie. Chodźmy.
-