Mann von Lidenstein
Mann nie wytrzymał i rzucił się z bronią w ręku na faceta. Powstrzymał się jednak, już chciał go zdzielić obuchem po twarzy, jednak napiął wszystkie mięscie by tego nie zrobić i z trudem jednak powstrzymał bezwładność swojej broni. Machnął mu przed twarzą gudendagiem, po czym błyskawicznym ruchem schował go spowrotem za pas. Podszedł do niego na odłegłość kilku kroków. Chuchnął mu w twarz po czym popchnął go przed siebie, tak, żeby stratował swoich towarzyszy.
- Chyba twoja. - odpowiedział mu chamsko, pośpiesznie wychodząc z karczmy, trzasnął drzwiami.
Szedł uliczką, zmierzał prosto do stajni, w której zostawił swojego konia. Huk zamykanych drzwi wciąż rozlegał mu się w uszach. W myślach obwiniał się za ten występek, trochę zagrał mu na nerwach ten patałach, a może to tylko wina alkoholu... Nie powinien jednak wymachiwać w miejscu publicznym bronią, nie chciał wsypać niczego... W sumie o była jego wina, a może wyglądam za mało grożnie? - Mann zrobił groźną minę. - Nie, nie wiem co się ze mną stało... Wrócę po konia, wezmę moją torbę i bastarda i przejdę się do innej karczmy, a nuż trafi się jakaś okazja... Mann oczywiście miał na myśli jakieś powozy, które maja niedługo wyjechać z miasta, najlepsze są jednak takie bez eskorty, wyjeżdrzające w środku noc lub zaraz rankiem, takich rzeczy przy sprzyjajacych wiatrach można było wysłuchać w karczmach od niezbyt dyskretnych wożnic, i nie dość, ze się sprawdzały to jeszcze dało się na tym zarobić. W tym momencie na twarzie Manna pojawił się uśmiech, przypomniał sobie dobrze filozofię Lalusia, który wymyślił, że napadną na kolektora podatkowego, jeżdźącego po wsiach. Plan się powiódł, na kolektora napadli, wyrżneli wszystkich w pień, ale... ten kolektor dopiero miał zmierzać po pieniądze, a nie wracał. Jak zwykle wszystko przez Lalusia.
Ostatnio edytowane przez Revan : 11-05-2007 o 20:18.
|