Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2016, 22:24   #7
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Eve, parsknęła. Nie - raczej fuknęła.
- Ktoś tu niedawno mówił, że chce bym dołączyła do sfory oraz, że proponuje pojednanie. A może to mi tu słodzono hm? - uniosła brew w czysto retorycznym pytaniu. - Czyżby braterstwo zmieniło ostatnio formę? chcecie mojej miłości ale same nie chcecie kochać mnie? siostrzyczki? A może mam się wykazać? tu i teraz? - wyszczerzyła wściekle kły pozwalając im urosnąć już zupełnie nienaturalnie, nawet jak na wampira. - Tak jak mówiłam jestem pragmatyczna, dlatego nie rozumiem dlaczego miałybyśmy leczyć rany po kłach... i to na twarzach. - Przeczesała włosy długimi szponami. - Przecież nie wymagam nie wiadomo czego. Ba, ja niczego nie wymagam Czarna, ja uprzejmie proszę tylko o należyte dopełnienie rytuału. - Puściła oko w stronę baru. - Weźmy szkło i nóż, napijmy się razem tak jak nakazuje tradycja. Kiedy dane mi będzie poznać resztę, zrobimy to jeszcze raz. Tak jak sama powiedziałaś “pojednanie”. - Eve miała nadzieje, że siostry kierują się zimnym rozsądkiem. Fakt, miały przewagę ale po co walczyć i ryzykować rany od kłów, które będą leczyć się długo i są upokarzające. Jeśli zaś Eve miała stać się niewolnicą, nic jej nie stopowało przed obroną i to najbardziej kłopotliwą jak tylko się da. Czarna i Ruda musiały to wiedzieć i jeżeli w ogóle prawdą było to co mówiła wcześniej Czarna, mogły by przestać być pizdami i po prostu grać według zasad. Jeżeli zaś w istocie chcą ją tylko zdominować. Cóż, przetrwanie Eve nie będzie zabezpieczone takim układem i wampirzyca będzie musiała walczyć o życie tu, teraz, zaraz.
Wyrażając swoje rozczarowanie, czerwone diablę pstryknęło palcem.
- Ech, nosił wilk razy kilka, czy jakoś tak. Liczyłam, że na starość straciłaś wyczucie.
Druga kobieta zignorowała gadkę rudowłosej i akceptująco kiwnęła głową.
- Masz oczywiście rację. Takie rozwiązanie nie byłoby względem Ciebie w porządku. Odprawimy rytuał w należyty sposób... jutro, z udziałem wszystkich członków sfory.
Czarnowłosa podjęła swoją decyzję i wstała z sofy. Wyglądało na to, że nie miała chęci do krwawej improwizacji - nie kiedy reszta jej żołnierzy przebywała gdzie indziej.
- Ooo... właśnie. Dobrze, że czarnula mi przypomniała - Czerwona uniosła palec wskazujący w geście mentalnego triumfu - mamy na stanie jeszcze jeden nowy narybek. Tylko problem z nim jest. Bo widzisz, Biała, ta gościówka, o którą mi chodzi, to towar uszkodzony. Bardziej niż ty, ja i napuszona pani dowódca razem wzięte. Mówię o smaczkach takich jak puste ślepka, brak reakcji na wszystko poza słoneczkiem i losowe napady szału.
Ruda, która nadal nie podniosła zadka, zaczęła kreślić paznokciem po blacie stolika.
- Pomyślałam, no wiesz, że mogłabyś użyć trochę tego swojego umysłowego hokus-pokus żeby ją zresetować. Bo Biskup uparł się że chce wykorzystać ją w następnej akcji.

Kiedy perspektywa mniej lub bardziej szybkiej śmierci, tudzież beznadziejnego niewolnictwa, odsunęła się nieco - tak jak perspektywa raka oddala się po każdych kontrolnych badaniach, wampirzyca pozwoliła sobie na refleksję nad słowami Rudej. Eve osobiście nie kupowała bzdet o taranie. Jasne, taki uszkodzony straumatyzowany umysł, zakuty w nieumarłe ciało powykręcane darem zniekształcenia miało wspaniały, wręcz romantyczny potencjał. Ale no właśnie: “romantyczny”, wyrwany z odległej epoki, może i poetycki ale dość kosztowny. To samo można było osiągnąć na przykład granatem, którego przecież nie trzeba chociażby karmić. No ale to już były prywatne dywagacje Eve, którymi nie zamierzała się dzielić - bo i po co. Strategiem przecież ona nie była. Sama wizja “powykręcania” i tak już złamanej jednostki była jednak diablo kusząca. No wystarczy pomyśleć… - Eve zamarzyła się. Biskup mógł być Diabłem, pewnie chciał po prostu bawić się tym “wykrętem”. Cóż, Eve na pewno nie odpuści położenia łap, rąk, szponów, czy czego tam akurat by nie miała, na czymś takim. To niemal jak sztuka. Nie, poprawka - to jest sztuka.
- Cóż za przewrotny, lisi pomysł. - wyraziła z uznaniem - oczywiście z chęcią dołożę starań by ten ambitny projekt stał się bliższy rzeczywistości. Gdzie w ogóle trzymacie coś takiego? no i rozumiem że nie doznaje tych “przebudzeń” względem krewnych których “kocha”?
- A bo ja wiem? Widuję ją tylko na zbiórkach. Biskup trzyma ją na krótkiej smyczy, bo ostatnio rozpruła mu jakiegoś ghula. Ale chyba nie za bardzo przejął się stratą, bo sucz nawet nie została porządnie napiętnowana. Tak czy siak, pomysł jest przedni. Nie mogę się doczekać żeby zobaczyć, co zrobi kiedy spuścimy ją z łańcucha. Dosłownie jak na szpilkach siedzę.
Ten sam, znajomy już blask tęczówek. Jak u dziecka, które pastwi się lupą nad owadami.
Eve zaświeciły się oczy “- Też bym chciała takie coś na smyczy. Wszystkie cechy spokrewnionego za to zero mózgu i własnej woli, żaden zwierzęcy ghul nie może się z tym równać!” - rozmarzyła się.
- Ale, ale, żeby Ci do łebka nie strzeliło, że zostaniesz z nią sama! Zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza, jak mawiał papcio Stalin. Będę siedziała obok ciebie przy każdym grzebaniu w jej łepetynie. Jeszcze nakładłabyś jej do makówki jakichś niezdrowych pomysłów - Czerwona nie grzeszyła elokwencją wypowiedzi, ale pragmatyzmu i instynktu samozachowawczego miała aż nadto. Jednooka, powoli i z podobną dozą rozwagi, mruknęła akceptująco na tę propozycję. Jakby chcąc być fair względem Białej, dodała:
- Tylko przy kilku pierwszych wizytach. Aż Vitae ponownie nas nie zjednoczy. Jeśli zaś chodzi o Twoje przeczucia, Eve, to są one trafne. Regularnie karmimy tę kobietę naszą krwią. Zapobiega to wypadkom podobnym do tego, jaki spotkał jednego z sługów. -
Eve zdążyła już zapomnieć, że głupota Rudej jest wartością samą w sobie. Uświadamiając to sobie odczuła niemal jakiś sentyment do siostry… “- Stop!!” - Eve natychmiast się zbeształa, Ruda była może i prostym, ale bardzo niebezpiecznym zwierzęciem. No ale faktem było to, że wampirzyca miała kiepskie zrozumienie tego czym jest zniekształcenie. Oczywiście Eve nie miała zamiaru wyciągać jej z niewiedzy. Co by niby miała na tym zyskać? Oj tak, Eve jeśli pogrzebie tej nieszczęsnej istocie w głowie, to tylko w ten sposób by jej mózg był odpowiednio uciskany, tak jak czyni to guz. Eve doskonale orientowała się w tym, która część odpowiada za co. Można “zmotywować” mózg do bycia bardziej agresywnym na przykład. I to na pewno właśnie się stanie. Poza upewnieniem się, że ból będzie permanentnym uczuciem odczuwanym przez nieszczęsną kainitkę, Eve zajmie się raczej innymi niż głowa częściami ciała.
Czarna wyszła na przedpokój i wyjęła coś z kieszeni. Pomięty kawałek papieru i zdjęcie.
Wróciła do salonu i wraziła obydwa przedmioty w ręce Białej. Na karteczce widniał numer telefonu, z kolei fotografia najpewniej przedstawiała jej przyszłą pacjentkę.

- Zadzwoń pod ten numer jutro, kiedy już będziesz gotowa. Wyślę po Ciebie kierowcę, który zabierze Cię do schronienia nieopodal. Tam będziesz mogła...
- Odprawić swoje mambo-jumbo! Ale pilnuj się, bo i ja tam będę. A i Biskup może wpaść!

Hiperaktywność gorejącej czupryny ponownie o sobie przypomniała. - Eve kiwnęła głową. Czy siostrom nie przeszło przez głowę, że wampirzyca wcale nie miał by ochoty siedzieć zamknięta sam na sam z dziką bestią? Obecność osób trzecich była wręcz porządna. Jeśli oszalałej odbije, jest mniejsza szansa, że skupi swoją uwagę właśnie na Eve.
- Jak sobie życzysz - przytaknęła przejmując w dłoń zdjęcie i numer telefonu.
- Cait, idź już. Ja zaraz do Ciebie dołączę...- jednooka po raz pierwszy zwróciła się tak do koleżanki w obecności gospodyni. Najwyraźniej zaczynała powoli tracić cierpliwość, a miała jeszcze kilka rzeczy do wyjaśnienia. Płomienna panna wykonała parodię wojskowego salutu i umknęła przez drzwi, zatrzaskując je za sobą na głucho. Czarna poczekała aż kroki ucichną.
- Przepraszam za nią. Ruda za wszelką cenę chce się wykazać, ale nie zawsze wychodzi jej to na dobre. Miło z Twojej strony, że nie rozwiewałaś niedomówień i nie wywoływałaś kolejnej sprzeczki. To i tak niewiele by zmieniło. Co do tej kobiety... to nie ukrywam, że chętniej znalazłabym kogoś, kto jest obdarzony talentami jakie mylnie upatruje w Tobie Cait. Kogoś, kto... naprawiłby jej umysł, a nie wypaczył ciało. Nasza sfora nie ma jednak nikogo takiego, a skoro nie możemy przywrócić jej umiejętności logicznego i klarownego myślenia, to pozostało zamienić ją w mięsną bombę. A szkoda, naprawdę szkoda - mimo zniszczonego ciała i ponurych poglądów, w Czarnej nadal tliła się iskierka Sabatniczki-idealistki. Osoby, która chce walczyć za sprawę, a nie robić burdel gdzie tylko się da.
Eve od razu widziała kto jest tutaj znacznie bardziej niebezpieczny. Ze wszystkich możliwych typów osobowości, Eve najbardziej obawiała się idealistów. Przerażała ją myśl, że ktoś zarzuci zdrowy rozsądek na rzecz jakiegoś fanatyzmu. Perspektywa przebywania z kimś, kto może zrobić coś dla Idei była wyjątkowo niepokojąca. Eve przytakiwała idealistom na równi z głupcami wtedy gdy sytuacja tego wymagała. Różnica polegała na tym, że jeśli ten drugi się zorientował, łatwiej mogło się to rozejść po kościach. Natomiast jeśli fanatyk wyczuje w tobie fałsz. No to… nieciekawie.
To jedno.
Dwa, to kondycja miejscowego sabatu jaka rysowała się w świetle dzisiejszego spotkania. Cała sfora Czarnej musi wymyślić zastosowanie dla odpadu (nie ważne jak kuszącego dla Eve, ale jednak odpadu) tylko dlatego bo takie jest widzimisię biskupa. “- Ciekawe jak znosi to idealizm Czarnej” - Eve nie mogła powstrzymać się przed choćby cichą kpiną w zakątku własnego umysłu. Od kiedy to sfora przejmowała się jakimś odrzutem, którego jakiś pojeb jak na przykład Ruda, pierdolnął zamiast płazem, ostrzem szpadla? śmiech! Wszystko to tylko dla zaspokojenia próżności Biskupa. “- I tu masz swoją walkę o ideały czarna pizdo!” - jad wciąż lał się po czaszce Eve, gdy na powierzchni jej mina pozostawała anielska (no pomijając kły). Eve znów położyła dłoń na piersi i przekrzywiła głowę:
- Nie mi się wypowiadać niepytaną, czy uświadamiać tych którzy wyssali już wszystkie rozumy i dobrze się z tym czują. - odniosła się do Rudej - Tym bardziej, że już niedługo zapałam do mojej siostry głębszą nawet wyrozumiałością. Jeśli pozwolisz, pozwolę sobie jednak zauważyć, iż miasto pełne jest pijawek nieświadomych prawdziwego obrazu rzeczywistości. Nieszczęśników którzy nigdy nie poznali mądrości Sabatu. W śród nich mogą być i tacy którzy posiadają wspomniany dar. Gdybyś takich znalazła, mogłybyśmy dać im jedyną w swoim rodzaju szansę wykazania się i zrozumienia swoich błędów. Część z tutejszej młodzieży może zrozumieć odwieczną prawdę: “jeśli nie możesz z czymś walczyć, przyłącz się” - Eve nie mogła sobie wyobrazić by w całej miejscowej Camarilli nikt nie miał ochoty spicia własnego starszego. Nie potrafiła też sobie wyobrazić, by Sabat który próbował zająć LA już kilkakrotnie, zamierzał znów wykrwawiać się na przeważających siłach. Nie mogła tym bardziej sobie wyobrazić, że ona sama stoi po przegranej stronie jakiegokolwiek konfliktu.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 02-07-2016 o 22:31. Powód: błędy Panie, błędy!
Amon jest offline