Wątek: [Mortal Kombat]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2016, 00:09   #1
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
[Mortal Kombat]

Siedziba Lin Kuei

Hydro zablokował pancernym przedramieniem cios, błyskawicznie z wizgiem serwomotorów uderzył pięścią, raz i drugi. Głowa przeciwnika odskoczyła. Poprawił prostym kopnięciem w pierś.
Na galerii oddzielonej pancerną szybą stało trzech zamaskowanych mężczyzn.
- Wybrałeś już kto będzie reprezentował nas na turnieju Shang Tsunga, Wielki mistrzu? - zapytał jeden z nich.
- Tak, to będą Sub Zero, Cyrax i Sektor - odparł Wielki mistrz głosem lekko stłumionym przez maskę. - Dobierzcie im godną świtę, niższych rangą.
- Czy nie powinniśmy najpierw udoskonalić naszych wojowników przed wysłaniem ich na turniej?
- mężczyzna wskazał brodą na tocząca się poniżej walkę.
Wielki mistrz skinął głową i rzekł:
- Także się nad tym zastanawiałem, ale obecny tu Mistrz techniki odwiódł mnie od tego. Zechciej powtórzyć to co mi.
Mistrz techniki skinął głową.
- Tak, Wielki mistrzu. - sięgnął do interkomu na szybie i odgłosy walki umilkły - Odradzałem przeprowadzenie udoskonalenia ich teraz z powodu skuteczności. Prawdą jest, że po pełnym procesie skuteczność wzrasta średnio o 36.3%, ale nie jest to pojedynczy skok. Wojownik musi obyć się z nowymi możliwościami. W pierwszej fazie występuje spadek skuteczności.

Wskazał toczącą się walkę. Hydro, jeden z pierwszych, zaatakował potężnym sierpowym. Smoke rozwiał się w dym pozwalając by siła ciosu rzuciła wroga przez niego. Gdy tylko znalazł się z tyłu, opary zawirowały zestalając się w jednej chwili. Z pół obrotu rąbnął go łokciem w tył głowy. Poprawił kopem w nerki. Cyborg przetoczył się i wystrzelił strugę cieczy. Smoke ponownie się rozwiał.
- Jak widać, mimo ulepszeń Hydro, Smoke jest dla niego równoważnym przeciwnikiem. Z każdym dniem jest coraz lepiej, ale to trwa już tydzień. Istnieje obawa, iż nasi czempioni nie odzyskają obecnej sprawności przed turniejem. Nie mówiąc nawet o jej wzroście. No i mamy problem z wyciszeniem serwomotorów, jak zresztą było słychać.

Zamilkł na chwilę, obserwując walkę.
- Po za tym, uważam iż lepiej przetestować ulepszenie na mniej przydatnych i udoskonalić proces. Włożyliśmy zbyt wiele czasu i środków w szkolenie wojowników pokroju Sub Zero by teraz ryzykować ich stracenie z powodu pośpiechu. Wybrani przez Wielkiego mistrza są najlepsi i uważam, że poradzą sobie na turnieju.
- A gdy powrócą, będzie dosyć czasu by ich udoskonalić
- dopowiedział Wielki mistrz.
- Rozumiem - odparł trzeci z zamaskowanych - W takim razie powiadomię wybranych by się przygotowali i wybiorę świtę dla nich. Czy masz jakieś sugestie, mistrzu?
- Nie, zdam się na twój wybór. A teraz nie pozwólcie bym zabierał wam czas. Z pewnością macie coś do zrobienia na chwałę Lin Kuei
- powiedział Wielki mistrz.
Pozostali dwaj bez słowa skinęli głowami i ruszyli do drzwi. Wielki mistrz włączył interkom, ten zaatakował go wizgiem pracujących na pełnych obrotach serwomotorów. Hydro serią ciosów spychał Smoke’a w róg. Ten jednak znowu rozwiał się i przepłynąwszy pod nogami cyborga zaatakował od dołu. Wyrzucony w powietrze Cyborg zwalił się z metalicznym chrzęstem na ziemię. Wstał jednak natychmiast podrzucając się dwoma strumieniami cieczy z naręcznych miotaczy.


Siedziba sił specjalnych
Na dachu łącznika budynku głównego i Sekcji Taktycznej jedynie załamanie powietrza na krawędziach skradającej się sylwetki zdradzało intruza. Dotarł on do ściany i zaczął wspinać się do otwartego okna. Wślizgnął się do środka. Było ciemno, tyko szpara pod drzwiami wpadało trochę światła z korytarza. Kamuflaż optyczny znikł ukazując pokrytą zieloną łuską humanoidalną postać. Momentalnie znalazła się przy drzwiach. Skrzypnęły drzwi, na korytarz wyszedł już człowiek w mundurze Sił Specjalnych.


Mieszkanie oficera sił specjalnych

Coś było nie tak, wiedział chwilę po wejściu do mieszkania. Nie zapalił światła, za to sięgnął po pistolet wetknięty za pasek z tyłu. Krok za krokiem zagłębiał się w znany sobie mrok. Kuchnia - czysto. Salon… na tle okna dostrzegł sylwetkę. Podnosił właśnie broń gdy intruz zadziałał. Dźwięk rozwijającego się łańcucha. W bark wbił mu się harpun.
- Do mnie! - warknął intruz szarpiąc łańcuch.
Oficer poleciał do przodu gubiąc pistolet. Nie dane mu było jednak upaść, potężny kop w klatkę piersiową posłał go na ścianę. Trzasnęło żebro czy dwa, ale nie było czasu na użalanie się nad sobą. Zerwał się z podłogi i doskoczył do przeciwnika. Szybka seria zakończona hakiem odrzuciła intruza. Trzaskała półka, coś potoczyło się w mroku. Piłki z autografami baseballistów. Znowu usłyszał szelest łańcucha, odruchowo skulił się, ale cios nie nadszedł tam gdzie się go spodziewał. Łańcuch owinął się wokoło kostki. Szarpniecie wyrwało mu podłogę spod nóg. Rąbnął twarzą o parkiet, chwilę później poczuł uderzanie kolanami w plecy, łańcuch owinął szyję, ogniwa cięły skórę. Nie dał rady wcisnąć palców pod zwoje łańcucha. Powoli ciemniało mu w oczach… nagle zobaczył znajomy ciemny kształt. Pistolet. Sięgnął po niego. Zabrakło milimetrów. Jeszcze raz, palce dotknęły kolby. Milimetr za milimetrem, w skroniach czuł pulsowanie. Nie zostało mu dużo czasu.

Czyjaś stopa nadepnęła mu na dłoń. Z zaciśniętego gardła ledwo wydarł się skrzek bólu. W polu widzenia pojawiła się twarz, koleś wyglądał jak jeden z KISS, tyle że łysy.
- Większość ludzi boi się śmierci - powiedział od niechcenia - Nie wiedzą co ich czeka… pozwól że ci ulżę. Jestem ostatnim kogo oglądasz… ale i pierwszym kogo zobaczysz po tamtej stronie.

Trudno powiedzieć, czy to przyniosło ukojenie. Chrupnął kark. Skorpion odwinął łańcuch i odstąpił. Quan Chi pstryknął placami. Trup niezdarnie stanął na nogi, czarownik odwrócił się, i naprzeciw niego, na ścianie wykwitł siny wir rozświetlając mrok. Nie oglądając się za siebie, Quan Chi wkroczył w portal. Trup, powłócząc nogami, ruszył za nim.
Skorpion po raz ostatni zlustrował mieszkanie i także znikł w sinym wirze, który zapadł się w sobie. Zdemolowane mieszkanie znowu skryło się w mroku.


Sala odpraw Sił specjalnych, dwa dni później
- Witam wszystkich - powiedział powiedział pułkownik Jonson. - Zostaliście oddelegowani z waszych macierzystych jednostek by stworzyć oddział specjalny, którego celem jest rozbicie Czarnego Smoka. Jak wszyscy wiecie zajmują się oni głownie handlem bronią. I tym razem mamy szansę porządnie im dokopać. Weszliśmy w posiadanie informacji o dużym transporcie, który przygotowują na wybrzeżu Tajlandii. Oddaję głos Majorowi Briggsowi i porucznik Blade.
Potężny Afroamerykanin skinął głową w podzięce pułkownikowi i rzekł:
- Nie ma czasu na bicie piany. Niestety nie zdążymy się zgrać, co jest poważnym minusem. Ale odpuszczenie szansy na przejecie tak wielkiego transportu jest jeszcze gorsze. Od lat Czarny smok wodzi nas za nos. Czas byśmy mu odpłacili. Pani porucznik…
Zgrabna blondynka włączyła projektor i zgasiła światło. Na ekranie pojawiła się mapa wybrzeża. Posługując się wskaźnikiem laserowym rzeczowo zaczęła omawiać plan.


Wybrzeże Tajlandii, kilka godzin później.
Dwóch mężczyzn wyszło z namiotu stojącego na skraju obozowiska.
- … tak że powinniśm… - dalsze słowa zagłuszyło uderzenie kolby. Facet zwalił się na ziemie plując zębami, stanął nad nim komandos z oznaczeniami sierżanta na ramieniu wciskając w kark lufę karabinu.
- Nawet nie drgnij śmieciu - warknął sierżant.
Trzech innych komandosów, tym razem szeregowców wyskoczyło z boku celując w drugiego mężczyznę.
- Ło, panowie, przemoc nie jest rozwiązaniem - powiedział unosząc powoli ręce do góry. Połowę twarzy miał z metalu, czerwone oko zalśniło. Szkarłatny promień trafił w twarz jednego z komandosów. Kano kucnął i wyrwał z cholewy buta nóż bojowy. Szerokim ostrzem zagarnął piach i sypnął nim w oczy pozostałej dwójce. Przetoczył się błyskawicznie pod nogi komandosa i wstając rozpłatał mu szyje. Podbiwszy lufę drugiemu, wpasował mu kolano w krocze. Nóż zawirował w powietrzu i utkwił w piersi sierżanta trzymającego na muszce drugiego bandytę.
Kano chwycił za brodę zgiętego w pół szeregowca i szarpnięciem skręcił mu kark, po czym podszedł do słaniającego się na nogach sierżanta. Złapał rękojeść noża wystającego z piersi i kopniakiem posłał go w tył.
- Reszty nie trzeba - mruknął i splunął na trupa. - A ty wstawaj, debilu - szturchnął nogą kompana wycierając o niego nóż.
Dopiero teraz padł na ziemię komandos z przestrzeloną laserem głową.

Zaświat, miejsce nieznane

Biegły ciężko oddychając. Gałęzie chłostały potwarzach, pnie drzew zdawały się specjalnie zagradzać drogę.
- Nie damy rady - wysapała czarnowłosa opierając się o drzewo. Jej bliźniaczka także oparła się obok ale lustrowała okolice. - Dopóki mają niuchacza nie zgubimy ich. Idźcie!
- Nie
- odezwała się blondynka - zginiesz.
- Taki los gwardzistki inaczej zginiemy wszystkie, księżniczko.

Bliźniaczki skinęły sobie głowami, potem księżniczka z jedną z bliźniaczek ruszyły dalej.

Tarkatan przysiadł przy drzewie i zaczął węszyć, podniósł głowę i wciągnął powietrze w rozszerzone nozdrza. Kolejni tarkatanie wyszli z krzaków i stanęli półkolem za nim.
Rozległ się cichy świst, niuchacz przekrzywił głowę chcąc lepiej usłyszeć dźwięk… Ten jednak zmienił się, w ciche mlaśnięcie z jakim bumerang zagłębił się w jego czaszkę. Powoli przechylił się w przód i padł na ziemię.

Z drzewa zeskoczyła czarnowłosa, wprost między tarkatan. Pierwszemu przetrąciła kark kopnięciem. Szczęk metalu i zanurkowała pod szerokim cięciem tarkatańskich ostrzy. Stopa uderzyła w bok kolana, noga z trzaskiem złamała się. Bliźniaczka przeturlała się z trudem unikając cięć. Wstając odbiła się od drzewa i szerokim łukiem spała na kark wroga. W locie dobyła sztyletu, z rozchlastanego gardła trysnęła krew. Uskoczyła w ostatniej chwili, ostrze wroga kalecząc ramię wbiło się w drzewo. Doskoczyła i zablokowawszy drugie ramię wroga wzięła zamach do ciosu sztyletem…

Uścisk nadgarstka niczym w imadle zatrzymał ją w pół ruchu. Szarpnięcie odwróciło, korzystając z energii jaką nadało jej szarpniecie kopnęła, lecz także jej kostka ugrzęzła w mocarnym uchwycie. Kolejne ramiona złapały ją za przedramię i za łydkę. Wisiała w powietrzu, rozkrzyżowana i bezradna.
- Sheeva - warknęła w twarz przeciwniczki.
- Gdzie twoja zasrana księżniczka? - ciągnięte w cztery strony kończyny napięły się niczym struny, stawy protestowały bólem.
- Nic się nie uczysz, gwardia nigdy nie zdradza królowej…
- Uczę się, uczę
- odparła Sheeva zbliżając twarz do twarzy bliźniaczki. - To na przykład podpatrzyłam u księcia Goro…

Biegły z górki, las jakby przerzedzał się, nagle do ich uszu dobiegł wrzask bólu. Zdawał się trwać i trwać. Kobiety spojrzały po sobie i bez słowa pośpieszyły dalej.


------------------------


Na wstępie od razu zaznaczam: to nie będzie turniej Mortal Kombat! Sesja dziać się będzie w tle turnieju, a raczej turniej będzie tłem dla Waszych działań. Gracze jako oddział sił specjalnych w pościgu za Kano znajdą się na wyspie Shang Tsunga, a potem… będzie z górki. Tak, tylko ludzie należący do Sił specjalnych… ale gdzie zaczynali karierę to inna sprawa. Miejsce tu znajdzie: Adept Shaolin, który z jakiś powodów porzucił klasztor i udał się w świat. Były członek Czarnego smoka, a może po prostu wtyczka, która powróciła do zwykłego życia. Niedobitek z Shirai-Ryu, który zaplątał się do sił specjalnych. Nawet renegat Lin Kuei, który upatrywał szansy ucieczki przez cyborgizacją w dołączeniu do dużej organizacji. Z nieludzi dostępny może być ktoś z Edenii, kto kilka lat wcześniej znalazł się na ziemi z powodów… które musi gracz wymyślić.
Ważne, że wszyscy gracie do jednej bramki… no prawie wszyscy. Jednej osobie mogę zaproponować tajny układ. Zgłaszając się, dawajcie znać czy interesują Was konszachty ze złem.

Cała historia zaczyna się ciut przed pierwszą z gier serii Mortal Kombat. Bazujemy na MK9, które jest niejako resetem historii. Było by miło, gdyby gracze mieli pojęcie o co biega, ale nie jest to konieczne. Bez problemu można znaleźć film z gry na youtubie, link poniżej, film ma polskie napisy.
https://www.youtube.com/watch?v=9qSKZOghHdU

Czego się spodziewać w sesji?
Akcji, nie tylko bijatyk, bo te na pewno będą, ale i innego rodzaju wyzwań. Postaram się też wprowadzić trochę intryg. W zamyśle nie ma pvp, ale jeśli się pojawi nie będziemy go zabraniać. Byle miało to rozsądny wymiar.
Zaczynacie ludźmi, ale czy skończycie jako Upiory ze stajni Quan Chi czy we Flesh Pit Shang Tsunga zależy od Waszych działań.

W dalekosiężnych planach mam zamiar przeprowadzić graczy przez całe tło MK9, a potem zanużyć się w nieopisanych 20 latach jakie miną do czasów MKX. W międzyczasie, zamarzyło mi się też wprowadzenie równoległego wątku gdzie gracze wcielili by się w siepaczy Shao Khana, albo rebeliantów z Edenii. Ale to dalekie plany.

Ilu graczy:
Około sześciu, choć jak zgłosi się więcej to wezmę więcej, o ile będą to fajne karty. Liczę się z tym, że część zrezygnuje. Minimum to 2 graczy.

Do kiedy:
Myślę, że tydzień rekrutacji wystarczy, w razie czego przedłużę termin.

Google doc?
Nie będzie obiektem kultu, ale i zabraniał go używać nie będę. Da się grać bez niego.

Mechanika?
Tak, zmodyfikowany FATE, wszystko jest pod tym linkiem:
https://docs.google.com/document/d/1...it?usp=sharing

a tu przykład postaci:
https://docs.google.com/document/d/1...ZgJBkPoX0/edit

Pytajcie, a rozwieje Wasze wątpliwości

Rozwój postaci?
Tak, w końcu to rpg
Po ważniejszych fragmentach gry będą expy i rozwój. Na początku będziecie słabsi od oficjalnych postaci i fikanie do nich w pojedynkę będzie samobójstwem, ale z czasem dobijecie do ich levelu.
Przecież nie odmówiłbym Wam śmierci (po wyrównanej walce!) z rąk Skorpiona czy Shao Khana, prawda?
 
Mike jest offline