Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2016, 00:27   #8
trmv
 
trmv's Avatar
 
Reputacja: 1 trmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodzetrmv jest na bardzo dobrej drodze
Po wysłuchaniu Reetera, relacjonującego co widział z drzewa, po plecach Awe przebiegł dreszcz. Niewiele pamiętał z przebiegu katastrofy, ale wnioskując po tym co stało się z wrakiem statku to fakt, że ktokolwiek przeżył zakrawał na prawdziwy cud. Jakąkolwiek nadzieję, na naprawienie Królowej też należało porzucić. Tubylcy z tego co mówił Bokor, korzystali co najwyżej z łodzi, a patrząc na tutejsze warunki, za łódź uznawali pewnie byle czółno. W każdym na stocznię zdolną naprawić okręt nie było co liczyć nawet w naprawdę dalekiej perspektywie. Wszystko wskazywało więc na to, że spędzą na tej dziwnej wyspie naprawdę sporo czasu.

Wioska, w której żyli dzicy wywoływała mieszane uczucia. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się zwyczajne, chciałoby się wręcz powiedzieć - swojskie. W gospodarstwach wrzała praca, na polanie bawiły się dzieci a w zagrodach pasły zwierzęta. Jednak z każą chwilą Awe zauważał coraz więcej szczegółów, które powodowały niejasne uczucie, że 'coś jest tutaj nie tak'. Nie chodziło tutaj nawet o dziwactwa pokroju hodowli latających węży (wolał się nawet nie zastanawiać, co tubylcy z nich uzyskują), czy... oryginalny wygląd mieszkańców. Wszystko to wpisywało się w tutejszy folklor i na swój sposób pasowało do tej zagubionej na krańcu świata wyspy. Jednak kto u demona buduje domy na około cmentarza? Awe podejrzewał, że ma to związek z religią, wyznawaną przez tubylców i zaczął się zastanawiać nad charakterem tego kultu. Skoro religia była dla nich na tyle ważna, aby za centralny punkt wioski zaadaptowano tę piramidę, to z pewnością miała ona ogromny wpływ na sposób życia i kulturę dzikich. Kolejnym rzeczą, która przykuła jego uwagę był fakt, że wśród pracujących dookoła ludzi, nie było żadnego mężczyzny. W tym momencie jednak z rozmyślań wyrwała go rozmowa prowadzona przez towarzyszy z Bokorem, którego imienia nie był w stanie nawet powtórzyć - a co dopiero zapamiętać.

-[...] Tutaj każdy pracuje na własny rachunek. - powiedział Bokor.

Awe uśmiechnął się kącikiem ust, słysząc te słowa z ust kapłana, ewidentnie należącego tutaj do kasty wysoce uprzywilejowanej, która z pracą raczej nie miała za dużo wspólnego. Postanowił jednak zachować tę uwagę dla siebie, szczególnie, że rozumiał jego obawy związane z grupką piratów-rozbitków. Na głos zaś rzucił:

-Moje imię, to Awe. Mówiłeś, że naszych towarzyszy wzięto w niewolę. Wiadomo, czy ci biali, którzy ich zabrali sprzedają niewolników kupcom zza morza, czy zatrzymują ich dla siebie? A jeśli tak, to czy wiecie jaki los może ich czekać? - zapytał.

Miał nadzieję, że nie usłyszy, że ich była kapitan ma być złożona w ofierze tutejszym bogom. Przychylał się bowiem do zdania, które usłyszał z ust Anlafa - jeśli ich grupka miała coś zdziałać i mieć szanse na przetrwanie, potrzebny był im ktoś kogo wszyscy zaakceptują na lidera. Mimo, że był na okręcie dość krótko, widział jakim posłuchem i szacunkiem wśród załogi cieszyła się Bellit. Do reszty rozbitków, dodał zaś:

-Jeśli tak to musimy się spieszyć jeśli chcemy jeszcze zobaczyć Bellit. Ale może za to uda się odbić kiedy będą prowadzili niewolników do kupca - to będzie chyba łatwiejsze niż wydostanie ich z wioski tych białych.
 

Ostatnio edytowane przez trmv : 15-07-2016 o 00:49.
trmv jest offline