Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2016, 19:36   #6
Sirion
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Sarian tej nocy nie mógł zasnąć. Cała ta lawina wydawała mu się zbyt podejrzana, aby mogła być dziełem przypadku i musiał zbadać całe miejsce jeszcze raz - poprzednim razem miał na to za mało czasu, gdyż musiał szybko powiadomić o wszystkim karawanę. Westchnął ostentacyjnie i zerwał się ze swojego śpiwora. Powoli rozciągnął się, zmierzwił dłonią jasnobrązowe włosy i ruszył zebrać swój sprzęt.

Sarian był wysokim i szczupłym mężczyzną przed trzydziestką. Pomimo całej całej sytuacji na jego twarzy rysował się lekki grymas uśmiechu, jak gdyby sama możliwość stawienia czoła kolejnemu wyzwaniu bardzo go podniecała. Sprawnie przypasał oba swoje miecze i zgarnął na drogę pochodnie - było jeszcze dość ciemno i jeśli miał coś dostrzec, musiał zapewnić sobie źródło światła. Po chwili bez słowa ruszył w stronę miejsca, gdzie lawina blokowała dalszą drogę - musiał dostać odpowiedzi na pytania, które pałętały się w jego głowie.

Na samym skraju obozu natknął się na siedzącego na ziemi zamyślonego ciemnowłosego elfa, który wpatrywał się w nocne niebo. Atheal - bo tak się nazywał mężczyzna - był jednym z najemników zatrudnionych przez karawanę i uznawany za jednego z najlepszych łuczników w całej kompanii. Pomimo swojego wysokiego wzrostu, potrafił się poruszać niemal bezszelestnie i był prawdziwym mistrzem jeśli chodzi o tropienie czegoś w dziczy. Sarian w związku z tym, że często była przydzielana mu rola zwiadowcy, zdążył już nieco poznać elfa.

- Widzę, ze tylko ja nie mogę zasnąć - Stanął obok niego i również spojrzał w rozgwieżdżone niebo, czekając w milczeniu na odpowiedź udzielonej mu w formie spojrzenia, którym się obdarza idiotę.

- Elfy nie śpią - odparł zgryźliwie, nie siląc się na mówienie czegokolwiek więcej. Nie zwykł strzępić języka, kiedy nie jest to wymagane. Zawsze oczekiwał konkretów czy też przejścia w samo sedno tematu, co uwidocznił swoją aktualną postawą.

Człowiek prychnął tylko w odpowiedzi.
- To dlatego są takie drażliwe...A z resztą… Nieważne - Westchnął zrezygnowany, na co Atheal uniósł brew - Ruszam zbadać tą lawinę i rozejrzeć się po okolicy, to wszystko jest zbyt podejrzane i przydałby mi się ktoś, kto lepiej widzi w ciemności bo ja niezbyt sobie z tym radzę - Wskazał na trzymane przez siebie pochodnie - Zainteresowany spacerem, czy dalej będziesz się wpatrywał jak krowa w księżyc?

- Oglądanie gwiazd jest ciekawsze niż bezczynne siedzenie na tyłku - powiedział beznamiętnie, po czym podniósł się z ziemi i odebrał jedną z pochodni - A oglądanie skał nie brzmi zachęcająco, ale jakoś przeżyję. Poza tym w ciemności nawet elfy są ślepe jak ludzie.

- Czyżby to miał być komplement?

- A czy jesteś kobietą, bym miał ci prawić komplementy?

Sarian machnął ręką zrezygnowany.
- Ech, elfy i ich dobre maniery… - Ruszył powoli w stronę wyjścia z kotliny - A ty będziesz tak stał czy może ruszysz swoje chude cztery litery? - Rzucił nie odwracajac się.

- Przykro mi, jestem za tobą - usłyszał Sarian prawie że nad uchem, gdy się na chwilę zatrzymał zdziwiony - Rusz się, do cholery, bo do świtu nie dotrzemy do tej lawiny.

- Cholerni spiczastouszy… - Powiedział cicho.


***


Spokojnym krokiem dotarli w końcu do miejsca, które wczoraj widział człowiek. Drogę wśród panującej wkoło ciemności udało mu się odnaleźć bez większego problemu - od zawsze przejawiał talent do orientacji w terenie.
- Nasze pochodnie nie będą świeciły wiecznie, więc lepiej się pospieszmy. Poza tym mam jeszcze wartę przed sobą... - Rzucił - Widzisz coś podejrzanego?

Sam podszedł do rumowiska i przyświecając sobie pochodnią rozpoczął poszukiwania jakichkolwiek śladów, które mogłyby naprowadzić ich na dobry trop.

Nie udało mu się niestety dowiedzieć, kiedy dokładnie spadła lawina, jednak ocenił, że nastąpiło to nie później niż tydzień temu. Ciekawe… Czyżby rzeczywiście ktoś na nich czekał i wcześniej to zaplanował? Zmotywowało go to do jeszcze skrupulatniejszego zbadania terenu i po dłuższej chwili poszukiwań udało mu się odnaleźć stosunkowe świeże ślady stóp.
- Atheal! - Zawołał towarzysza a sam przykucnął przy śladach oświetlając je sobie pochodnią - Co sądzisz? Wygląda na to, że ktoś tutaj niedawno był.

Elf oderwał się od swego zajęcia będącego badaniem osuwiska i powolnym krokiem podszedł do Sariana. Szybko dostrzegł trop i nachylił się nad nim z zainteresowaniem. Pokiwał głową z uznaniem.
- Tutaj chodzi sporo podróżnych. Myślisz, że te ślady są powiązane z tym, co się tu wydarzyło? - zapytał już normalnym tonem, jeśli porównać go do tego sprzed kilku chwil.
- Wydają się świeże i nie sądzę, żeby w okolicy szlajał się w międzyczasie ktoś inny - Zbadał znaleziony trop palcami - Ślady mężczyzny, są za duże, żeby należały do kobiety. Zwykli bandyci czy może ktoś zaplanował tą zasadzkę wcześniej? - Wstał powoli.

- Jeśli zasadzka była planowana, to została zaplanowana genialnie. Jesteśmy w tym miejscu jak na talerzu... Ale jaka banda by się zdecydowała na atak karawany, której większość załogi stanowi zbrojna eskorta? - elf zawiesił pytanie w powietrzu chcąc, by w Sarian się jakoś doń ustosunkował.

- Na pewno taka, która będzie w stanie się im przeciwstawić. Pytanie tylko po co to robią? Czy może nasz pracodawca ma jakichś wrogów? A może przewozi coś cennego? Chyba będę musiał renegocjować swoją stawkę… Takie atrakcje nie były ujęte w kontrakcie - Westchnął. Udało mu się ocenić, że wszystkie ślady prowadzą w stronę twierdzy - Głupotą było by udawać się tam tylko we dwóch, trzeba ostrzec resztę i przygotować się na atak. Nie sądzę, żeby zwlekali z nim za długo. Wracajmy.

Kiedy byli już w drodze powrotnej coś zwróciło uwagę Thanna.
- Zobacz! - Powiedział do elfa i podbiegł w kierunku znaleziska.

Okazało się, że lawina odkopała przy okazji kości, które najwyraźniej przebywały zakopane pod ziemią od bardzo długiego czasu - rozkład był już bardzo wyraźny. Od razu dało się poznać, że należały do co najmniej kilku nieszczęśników, a gdy lekko odgarnął ziemię natknął się na kolejne znaleziska.
- Wygląda na to, że musiała się tutaj odbyć jakaś bitwa… Rzadko widzi się tyle kości w jednym miejscu. Ciekawe czy jakiś miejscowy, mógłby powiedzieć nam coś więcej na ten temat. - Zamyślił się - Co sądzisz?

Atheal jedynie podrapał się po głowie, po czym wzruszył ramionami tak, jakby to była rzecz mało istotna.
- Jak znam życie to w Twierdzy ci powiedzą na ten temat wszystko, jeśli to faktycznie była jakaś bitwa, a nie masowy grób nieszczęśników próbujących chronić się przed wydarzeniami przed stu lat.

Sarian przytaknął.
- Ruszajmy. Nie ma czasu do stracenia.


***


Sarian był czujny jak zawsze i nie dał się zaskoczyć w momencie ataku, ponadto miał przeczucie, iż wcześniej znaleziony grób sprowadzi na nich nieszczęście, jednak nawet nie przypuszczał, że będzie to cały oddział chodzących szkieletów. Obecni członkowie paktu dość szybko sformowali okrąg obronny, który znacznie zwiększał ich szansę na przeżycie.

Zwiadowca na chwilę wstrzymał oddech i spróbował namierzyć kierunek z które dobywał się niemal maniakalny śmiech rozbrzmiewający po całej kotlinie, jednak jedyne co zdołał ustalić to to, iż jego źródło musiało znajdować się gdzieś poza nią. Zrezygnowany dobył obu swoich mieczy.

- Nie rozdzielajmy się! - Usłyszał głos Karmazynowego Księcia, jednak pomimo tego za chwilę obserwował Clove, która zaszarżowała dziko na przeciwników. Zmełł w ustach przekleństwo, musiał się teraz skupić na innych rzeczach, jeśli chciał przeżyć.

Bez chwili zastanowienia dobiegł do pierwszego szkieleta i wyprowadził niskie cięcie, po czym bez chwili zastanowienia odskoczył na bok, aby zmylić swojego przeciwnika. Pomylił się minimalnie. Szkielet wyprowadził szybki kontratak, który jednak udało się człowiekowi sparować.

Wszystko działo się naprawdę szybko i zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli się nie pospieszą to w końcu wrogowie ich przytłoczą, musieli ich wyeliminować zanim się lepiej zorganizują. Po chwili poczuł jak ktoś wypycha go do przodu w stronę Clove.

- Pomóz jej! - Krzyknął książe, a Sarian w pełnym biegu zrobił wypad celujac w żebra przeciwnika, który stał przed nim. Jednak ponownie chybił o włos, kiedy szkielet odchylił się lekko do tyłu, a w odpowiedzi wyprowadził on cięcie, które musnęło ramię Sariana. Rana nie była głęboka i bardziej irytowała niż przeszkadzała w dalszej walce, jednak pozwoliła zwiadowcy odzyskać koncentrację.

Ponownie powtórzył ruch z szybkim wyskokiem i odskokiem i tym razem jednak cios dosięgnął jego wroga i po chwili szkielet rozpadł się na jego oczach. Z uśmiechem na ustach zatoczył młynek oboma ostrzami i spojrzał wyzywająco na pozostałe szkielety. Uniknął jednego ataku, sparował następny, wyprowadzajac dwa szybkie ciosy w odwecie, niszcząc obu swoich przeciwników.

W końcu miał chwilę, aby złapać oddech. On i inne osoby z paktu zniszczyły wszystkie szkielety w pobliżu, a najemnicy pomimo potężnych strat również pozbyli się swoich wrogów. Walka toczyła się jedynie przy jednym z wozów, gdzie grupka najemników walczyła z... Dziewczynką?

- Lialda... - Powiedział cicho i żal mu się zrobiło dzieciaka. Nie było jednak czasu na sentymenty, gdyż ożywieniec masakrował walczących z nią ludzi.

Gdy w końcu właczył się do walki Clove rozkazywała Landerowi, aby się wycofał. Sarian chcąc kupić mu trochę czasu zmienił sposób uchwytu swoich broni, tak, że jego ostrza były skierowane teraz do dołu, ciął jednym po twarzy ożywieńca i wykorzystując siłę pędu przeturlał się, aby wbić drugie ostrze w odsłonięte plecy przeciwnika, jednak pomimo otrzymanych obrażeń jego przeciwnik wciąż stał na nogach.

- Szlag by to... - Powiedział wydobywając ostrze z ciała przeciwnika. Nekromancja od zawsze go przerażała, gdyż jej twory potrafiły być nienaturalnie wytrzymałe, dlatego nie był zdziwiony, gdy dziewczyna wciąż trzymała się dobrze po kolejnych dwóch cięciach. Stworzenie poległo dopiero, kiedy Sven pozbawił ją głowy.

- Dobra robota... - Rzucił, po czym wbił dwa miecze w ziemię, oparł się na nich rękoma i pochylił się do przodu, aby chwilę odpocząć.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline