Nuda... Nuda... Nuda...
To było jedyne co towarzyszyło mu podczas pobytu w Raft, a nawet na długo wcześniej. Kiedy ostatnio czuł prawdziwy dreszcz emocji? Nie pamiętał już...
***
Wakanda, kilka miesięcy wcześniej
Miasto płonęło. Wśród zniszczonych budynków biegali przerażeni cywile, a siły porządkowe próbowały opanować chaos. Wszyscy modlili się by ta pożoga dobiegła końca. Wszyscy oprócz jednej osoby...
Na oko 20-toletni młodzieniec siedział na gruzach jednego z zawalonych budynków i nie reagował na nic. Postronny mógłby uznać, że dzieciak jest po prostu w szoku. Trudno było o teorię dalszą od prawdy. Dark Star najzwyczajniej w świecie znudził się swoim dziełem zniszczenia. Miał serdecznie, absolutnie dość i uznał, że równie dobrze może tu posiedzieć i zaczekać aż coś się zmieni. Nie wiedział jeszcze co, ale S.H.I.E.L.D. zdecydowanie nie zamierzało czekać, aż młodzieniec się namyśli.
Kilka godzin później był już skuty w celi na pokładzie Hellicarriera. Nawet nie stawiał oporu przy aresztowaniu, a teraz transportowano go do Raft, gdzie miał spędzić resztę życia, biedni idioci nic nie rozumieli. Ale jego i tak to nie ruszało...
-
Dlaczego? - Zapytał w pustkę. Nikt nie wiedział o co może mu chodzić i prawdopodobnie i tak nikt by nie zrozumiał. Nigdy nie rozumieli.
***
-
Jeśli w Thunderbolts będzie choć odrobinę bardziej ekscytująco niż tutaj, to możecie na mnie liczyć. - Powiedział znudzonym głosem. Ten projekt nie był mu obcy, choć nie wiedział na ile pokrywa się z tym, co znał ze swoich wcześniejszych doświadczeń. W sumie nie miało to znaczenia, jak wszystko ostatnimi czasy...
Miał moc, cały świat w zasięgu ręki. A jednak dał się tu zamknąć, bo czemu stawiać opór? Może to był właśnie punkt zwrotny, który przywróciłby mu wiarę w sens? Teraz była okazja, by się o tym przekonać. Pierwszy krok, pytanie tylko czy na właściwej drodze. Niemal niezauważalny uśmiech zagościł na twarzy Briana, po raz pierwszy od dawna.