Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2016, 22:51   #6
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Dla jednych pech na pechu, czarny kot na kocie i zbite lustra, a innym stale manna z nieba. Taki Malcolm choćby, weźmy go na chwilę pod lupę, ładował się do „Wesołej” z przymusu. Nie, żeby krępowała go obrączka czy inny celibat. „Wesołą” chętnie by odwiedził - no chyba jasne, nie? – ale teraz cała ochota uszła jakoś.

Gruby Herman. Dziad chędożony, akurat musiał się napatoczyć i akurat musiało mu się przypomnieć, że ‘Messer, Messer’, wielkie rzeczy, ‘Messer, Ty mi jesteś winien pieniądz’. I weź teraz, człecze, urabiaj żyłę, tłumacz się, negocjuj i prolonguj, stawaj na głowie, żeby rozwiązać byle pożyczkę.

Ale dla jednych były pozbijane lustra, spacery pod drabiną i ciągły pech, a Mackie w czepku był urodzony. I nawet z nieszczęścia wykluwał mu się fart i powodzenie. Jak teraz, na ten przykład.

- „Słuchaj, medalik zastawiłeś już u mnie piąty raz” – Herman nabił fajkę i podał rozmówcy. – „Piąty raz kredyt na to samo. Nie spłaczasz, widzisz mnie to uciekasz, łgasz, kombinujesz. No Mackie, no dajżesz spokój!”

- „Co to było?”

- „Zabić ich! Zabijcie ich wszystkich!” – Krzyk poniósł się z góry, zadudnił w ciemnej klatce schodowej piwnicznego zaułka. Wybił jak dzwon pogrzebowy, kończąc biznesy na dziś. – ”Bij-zabij!”

- „Jasna cholera! Zbieramy się!” – Grubas zerwał się z wyliniałego fotela i zgarnął odrzucony na oparcie płaszcz. – ”Jest tu wyjście do kanałów, za tym dywanikiem tam zaraz…”

Rach-ciach, buch w brzuch. I już. Malcolm przytrzymał stężałego Hermana na fotelu, oparł się ręką na szczeblach parawanu osłaniającego alkierz od reszty piwnicy i wyrwał nóż z piersi lichwiarza. Zastawiany bez końca medalik z powrotem w kieszeni. Fart, no fart nieskończony po prostu.

- „Jak pójdziecie w prawo, tam gdzie korytarz się ścieśnia, wyjdziecie w dokach” – poradził Messer, wyłaniając się z zaułka do ogólnej sali. – „Tak bym zalecał”.

Tak zalecił i tak - rękojmia, że tak było właściwie - sam uczynił.
 
Panicz jest offline