Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2007, 13:21   #1
LeBron
 
Reputacja: 1 LeBron nie jest za bardzo znany
[sesja] Aurea Dicta

Zimne powietrze poranka docierało do każdego mieszkańca, który o poranku chciał zakupić chleb na pobliskim bazarze. Ludzie się przepychali, bili, kradli innym pieniądze, nie rozumieli że inni też potrzebują. Działo tak się codziennie, prócz w niedzielę, podczas której wszyscy zachowywali spokój i kulturę, której im brakowało na tygodniu. W poniedziałki prawdziwą powódź przeżywali oberżyści, dzięki którym miejskie pijaki traciły pieniądze i rozum, który dawno stracili. Za to rzemieślnicy zarabiali w poniedziałki wielkie pieniądze, można to tak nazwać, w poniedziałek się wzbogacę, było to przeważnie motto życiowe oberżystów i rzemieślników, a łotrzykowie zabierali im pieniądze zarobione na ciężkiej pracy. Strażnicy miejscy przeżywali kryzys, głowy im pękały od wysłuchiwania różnych opowiadań ludzi którzy chcieli wjechać na teren wsi. Jeden nawet chciał zabić wartownika, lecz zanim zadał cios został zaprowadzony do więzienia. Tak mijał cały dzień, nic nadzwyczajnego, lecz tego poniedziałku, zdarzyło się coś Co nie zdarzało się przez wiele lat. Z Francji przybyli posłańcy aby się zatrzymać w Krakowie. Natychmiast cała ulica przepuściła przybyszów, aby ci wypożyczyli sobie łóżka. Przybysze odziani w piękne bawełniane skafandry z niebieskim nakryciem, buty na krótkich szpilkach, czuby zaokrąglone. Na głowach kapelusze, tylko jeden z przybyszów konnych nie miał nakrycia głowy. Nagle po chwili przyszła reszta eskorty, była to lekka piechota Francuska. Niebieskie stroje, małe tarcze, krótkie miecze, lekkie hełmy. Wszyscy uradowani że mogli ujrzeć polskie obyczaje, choć na chwilę.

Bogdan: Podchodzisz do jednego z przybyszów i pytasz się o jego imię i imiona towarzyszy, nikt ci nie odpowiada, najwyraźniej nie mówią po polsku. Jedyne co udało ci się usłyszeć było słowo aubergiste. Szybko skojarzyłeś o co chodzi i pokazałeś ręką na oberżę. Niestety nie pozwoliłeś pójść tam Francuzowi, trzymając go za niebieski ubiór. Wściekły Frank wyciągnął sztylet i przyłożył ci do szyi. Cała militaria krakowska wyciągnęła włócznie, a ty troszkę wystraszony kazałeś opuścić broń. Widocznie wszyscy cię cenili, bowiem gdy to zobaczyli od razu chcieli zobaczyć co się stanie, a niektórzy wieśniacy nawet wyciągnęli swoje widły. Gdy puściłeś skafander przybysza ten uklęknął i diabelsko się uśmiechnął. Odszedł a ty z wściekłą miną podbiegłeś do niego i uderzyłeś go w twarz. Jego towarzysze już byli w łóżkach, dlatego nikt mu nie pomógł. Leżał na plecach, szybko się podniósł i zaatakował cię sztyletem.

Ludwik: Przez kilka godzin stoisz u siebie w oberży patrząc na kelnerki, które w bujnych ubraniach szwendają się po zapełnionej oberży. Nagle słyszysz radosny krzyk jednego z mieszkańców. Wyglądasz przez okno i widzisz jak czterech jeźdźców w niebieskich skafandrach macha wieśniakom. Nie wygląda ci to na nic nadzwyczajnego więc szybko powracasz do poprzedniego zajęcia. Nagle widzisz jak trzech przybyszów tupie ci po podłodze. Krzyczysz na nich, a oni tylko się uśmiechają. Podchodzą do ciebie i pokazują że chcą się wyspać. Każesz im zapłacić kilka kup groszy pokazując na worek pełen monet. Wyjmują z sakwy złote kryształki a ty zachwycony ich wyglądem nie zauważasz jak chcą od ciebie kluczyki. Gdy się otrząsasz, podajesz im klucze do swoich pokoi i palcem pokazujesz piętra, a ci odchodzą szybkim ruchem zrzucasz złoto do swojej sakwy. Zostawiasz jedną monetę i zaczynasz się nią bawić. Nagle przychodzi więcej obolałych piechurów.

Feliks: Stoisz na targu i próbujesz sprzedać siekiery i futra, które były popularne u ciebie na bazarze. Po chwili słyszysz jak końskie kopyta przerywają ci rozmowę z jednym drwalem. Są to francuscy posłańcy. Wybierają dwie siekiery i rzucają ci małą sakiewkę złota. Ty wiedząc co jest w środku nie patrzysz do środka, tylko chowasz za pas. Dalej nic się nie dzieje, dopóki nie zauważasz bójki jednego ze strażników z frankiem. Dla ciebie to codzienność, lecz zjawienie się następnego kupującego odwraca twoją uwagę od walki. Klient prosi cię o zrobienie futra z kawałków mocnej lisiej skóry i kawałka bursztynów, masz otrzymać pół hrabstwa w Cesarstwie. Podekscytowany zamówieniem zapisujesz na małej kartce imię i nazwisko, oraz adres klienta. Dziwisz się że po nagrodę masz jechać aż do dalekich Niemiec. Po chwili dochodzisz do wniosku że potrzebujesz eskorty na taką wyprawę.


Innocenty: Właśnie idziesz do swojego pokoju w klasztorze. Po drodze widzisz wielu żebraków, dlatego rzucasz im po kilka groszy. Ci uradowani klękają przed tobą i obiecują że pojawią się na mszy w kapliczce. Mijasz żebraków i widzisz bójkę strażnika z przybyszem. Próbujesz dostać się do miejsca walki lecz, tłumy wieśniaków nie pozwalają ci ze względu na prestiż tego wydarzenia. Zaniepokojony idziesz do idziesz do swojego pokoju. Gdy jesteś w środku napotyka cię rodzina z małym dzieckiem. Nagle przypominasz sobie swoje dawne czasy, czasy w których twoi rodzice też cię oddali pod opiekę Bożą. Z uśmiechem zapraszasz gości do swojego biurka. Tam spisujesz dane dziecka, po chwili zauważasz że to dziewczynka. Dane brzmią następująco: Dobrawa z Krakowa, urodzona w 991 roku, chrześcijanka. Podchodzisz do szafki i wyjmujesz krzyż i trochę wody. Modlisz się nad jej głową, a po chwili rodzice dziewczynki ci ją oddają. Zaprowadzasz ją do sypialni. Dziewczynka od tej chwili jest pod twoją opieką i nie możesz jej opuszczać.
 
LeBron jest offline