Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2016, 10:36   #7
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Zanim zaczął się ten cały raban, krzyki i ogólny burdel w burdelu to poczuł poruszenie w swoim żołądku. Sranie go brało. Nazywał to Bielonowymi Chwilami, a zwiastowały kłopoty. Najsamprzód pomyślał, że pewnie szykowana jest obława i nikt go nie ostrzegł, w końcu ostatnio władze cośtam pierdoliły o próbie oczyszczenia straży z korupcji - to kurwa przecież musieliby wszystkich wyjebać! Ale przecież mogło być inaczej - może po prostu wybiorą kozły ofiarne, publicznie odjebią je i życie potoczy się jak zawsze, a lud będzie szczęśliwy. Teoria tak nie do końca pasowała, bo tak jak na Durbeina powszechnie oficerowie straży mieli wyjebane, tak Colon dbał o to, żeby wszyscy go lubili... kurwa, od kogo innego będą dostawać świeże wypieki?!

W momencie, gdy zaczął się raban na górze to Fred Colon miał lekki atak paniki. Jego myśli wypełniły dwa słowa: O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. O kurwa. Z rozdziawioną japą nie mógł dojść do jakichkolwiek sensownych myśli nawet w momencie, gdy jakaś cycata kurwa wpadła na wiadro, z którego wyrastał krasnolud.

Colon ocknął się dopiero w momencie, gdy skurwiel z krainy aktualnie opanowanej przez paskudnych mutantów chaosu - muminków - odezwał się słowami:
- Sam jesteś bagieta, Sigi! Psiarscy by pałowali, a nie mordowali! - rzucił.

Na ten okrzyk Fred zmarszczył brwi, a w jego umyśle coś powoli zaczęło trybić. Sięgnął po swoje uzbrojenie: krótki miecz, a także pomacał się w poszukiwaniu sztyletów poukrywanych w różnych częściach ubioru. Po krótszej chwili lewą dłoń zakrył twarz i uświadomił sobie jak bardzo spierdolił swoją dotychczasową robotę strażnikami miejskiego. Pałka! On nigdy nie miał pałki i zawsze zastanawiał się jak to było, że inni strażnicy przywlekali nieprzytomnych aresztowanych, a on wykrwawiających się, nieprzytomnych aresztowanych.
- Ja pierdolę. - powiedział sam do siebie i dodał: - Zawsze myślałem, że jak pytano mnie gdzie moja pałka to chodziło im o mojego kutasa...

Widząc jak Malcolm zabija Grubego Hermana jedynie uśmiechnął się i wbił miecz w oczodół martwego grubasa. Colon też wisiał kasę temu skurwielowi, a znęcanie się nad zwłokami było jego sposobem pokazania, że jest po stronie zabójców, a nie ofiar. Czyli wygranych.

Nagle na górze rozległ się dodatkowy krzyk:
- Jakaś kurwa uciekła do palarni! Pewnie myśli, że ucieknie kanałami! Pędem za nią to weźmiemy ją na dwa baty!

Fred Colon obtarł twarz z obfitych ilości potu:
- Kurwa, to nie może dziać się naprawdę. - powiedział i pierdnął. To nie był piard z kinder niespodzianką, więc uznał to za dobrą monetę. Nie wszystko było aż takie złe. - Kanały to labirynt, skoro jeszcze ich tu nie ma to kurwa zgubimy ich. - powiedział i polazł za Malcolmem przepuszczając przed siebie jeszcze innego biednego skurwiela z palarni. Nie chciał iść na przedzie, ale i nie chciał iść na końcu. Jak tylko Malcolm tam poszedłby do kanałów to Fred podąży za nim. Miał cichą nadzieję, że to jednak nie jest pokazowa obława na skorumpowanych strażników, bo wówczas nawet jak wróci bezpiecznie do domu to pewnie go odpierdolą...
 
Anonim jest offline