Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2016, 02:16   #5
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację

Diego długo siedział na zimnej ziemi zastanawiając się co zrobić z nieprzytomnymi. Jego wyrażająca wyczerpanie i ból twarz nie wyrażała jakichkolwiek emocji poza tymi dwoma. Przenosił to wzrok z Dietera na Charlotte, to z Charlotte na Dietera, rozmyślając.
Cóż mógł teraz zrobić? Byli ciągle ścigani, a tych dwoje śniło w najlepsze. Musiał ich albo obudzić, albo zostawić na pastwę losu, ale czy na pewno by się zachował jak taki śmieć? Na pewno w pewien sposób wciąż zawdzięcza im swój żywot i zdrowe zmysły. Ale czy w tym momencie próba wybudzenia ich nie zmniejszy jego własnych szans na przetrwanie? Wciąż byli ścigani. Co jeśli te bestie, te kurewskie psy gończe, znalazły inną drogę do nich? Gdyby teraz uciekł, to być może by zdołał się znaleźć poza zasięgiem tego piekła, posługując się tą dwójką jako przynętą. On by mógł być wolny! Ale czy oni zasługiwali na taki los? Czy zasługiwali na to, by powrócić w tamto miejsce? Zadrżał na całym ciele i znów powrócił myślami do nieprzytomnej pary.
Przyjrzał się pięknej kobiecie leżącej przed nim tak bezbronnie, bez jakiejkolwiek świadomości. Mógł po prostu pociągnąć ją na bok, zaspokoić swoje żądze, sprawiając jej tym samym dodatkowych cierpień, a później po prostu porzucić ich oboje jak zbędny balast i pójść w swoją stronę. Ale czy nie upodobniłby się wtedy do tych, którzy ich ścigają? Straciłby wszystko, o co teraz walczy. Choć mógłby zyskać wolność fizyczną, to wciąż swym duchowym dupskiem by siedział w tym wszechobecnym gównie.
Warknął głośno, gdy poczuł suchość w gardle. Odkorkował butelkę gorzały niesionej ze sobą i upił dwa łyki. Skrzywił się jak nigdy wcześniej. Chlanie na pusty od kilku dni żołądek to prawie jak podpisanie na siebie wyroku upicia się… ale ta chwila zapomnienia mogłaby być zbawienna dla jego udręczonego umysłu. Wziął kolejny potężny haust, odłożył naczynie i zaczął się zastanawiać nad tym, jak obudzić tą dwójkę.
Potrząsanie nimi ile sił w osłabionych przyniosło efekt w postaci bardziej krwawiącej rany Dietera, czyli mniej niż żaden. Można to porównać z alkoholem mającym mniej procentów niż zero. Diego by normalnie parsknął śmiechem w tym momencie, ale do śmiechu wcale mu nie było. Spojrzał więc na swoją wierną butelkę z alkoholem, chyba jedynego obiektu, który go teraz rozumiał, i upił kolejne kilka dużych łyków. Czuł jak beznadziejnej jakości ciecz pali mu gardło, pozostawiając w ustach nieprzyjemny posmak. No cóż… kto robi alkohol na odludziu?
A tak by się napił teraz rumu…
Po wylaniu wody z butelki mającej w sobie wcześniej jakieś tanie whisky czy coś, to była prawdopodobnie najgorsza procentowa ciecz jaką morza widziały, nic się nie stało.
- Kurwa - mruknął pod nosem ze zniecierpliwieniem i usiadł znów na tyłku zastanawiając się co robić.
“Fatum”... Ta głupia suka… Może wreszcie jej brednie się na coś przydadzą. Wymierzył solidny cios prosto w kratkę piersiową Dietera. Połowiczny sukces - zareagował na ból… ale nic poza tym.
- Kurwa! - powiedział już głośniej i bez żadnej zbędnej delikatności wziął kobietę na ramię jak worek ziemniaków, trochę zaskoczony jej lekkością, poszedł do wody i rzucił ją w strumień. Oszołomiona Charlotte poczęła się topić. Pierwsze nerwowe ruchy rąk na wodzie, ktore tak naprawdę jedynie rozchlapywaly ją na boki, mialy niby uchronic przed pojsciem na dno. Prawda jednak byla taka, ze kobiecy tylek juz szorowal po piaszczystym dnie, a poziom wody nie przekraczal linii jej piersi. Dopiero po chwili do spanikowanej kobiety dotarlo, ze nic jej nie zagraża. Zrozumiała tez, skad zna Dietera. Zerwala sie na rowne nogi, chwiejac sie przy tym i spojrzala najpierw na Pirata, a potem na Łowce.
- On żyje? Ucieklismy im? - wydusiła z siebie chwytając w płuca łapczywie powietrze.
Spojrzenie, jakim obdarzył kobietę Diego, było raczej aprobujące, jednak pomimo tego jak to mogło wyglądać mężczyzna był zadowolony. Udało mu się kogoś obudzić, to jeszcze od razu wyrwała się ona z marazmu snu, a być może koszmaru, w którym się znaleźli po upadku. Była to umiejętność ceniona przez młodego pirata, choć trudno mu było określić czy na pewnie nie objawiła się ona przypadkiem po prostu z powodu wrzucenia do wody.
Z drugiej strony ciągły strach wyostrzał instynkty zastępujące racjonalne myślenie. Ciągle torturowany człowiek tracił ostatnie cząstki swojego człowieczeństwa, starał się zwierzęciem. Nigdy nie sądził, że doświadczy kiedyś tego samego, co czynił jeńcom pokładowym na swoim okręcie. Chyba jedynie siła woli pozwoliła mu to wszystko przeżyć bez całkowitego zatracenia własnego ja. Mimo wszystko zerkał dookoła siebie tak, jakby obawiał się niebezpieczeństwa. I słusznie, bowiem ciągle byli ścigani.
Wilk wbił swój wzrok na Dietera obserwując go przez chwilę, po czym przeniósł go znów na kobietę. Niemal natychmiast pojawił się w nich cień współczucia, gdy przypomniał sobie co te bestie robiły z takimi jak ona. Nie sądził, że kiedykolwiek jeszcze komuś będzie współczuł, uważał to uczucie za słabość, której koniecznie trzeba było się pozbyć.
~ Popatrzcie cóż odwiedziny w piekle potrafią z człowiekiem zrobić ~ pomyślał z przekąsem i skrzywił się, gdy poczuł ból w swoim ciele... I niemal znów dostał odruchu wymiotnego po wypiciu takiej porcji beznadziejnego alkoholu.
- Żyje - powiedział jej po wzięciu dwóch głębszych wdechów - A czy uciekliśmy... Nie jestem przekonany. Pewnie będą nas ścigać po sam kres.
- Jak się czujesz? - te słowa niezbyt łatwo przeszły mu przez gardło, co było niemal słychać.
Charlotte podeszła do nieprzytomnego, nie zważając na swój przemoczony ubiór. Biorąc pod uwagę wzbierającą ulewę, prędzej czy później i tak doprowadzony by został do podobnego stanu. Ukucnęła nad Dieterem i przeczesała jego włosy przy czole, a następnie obejrzała ranę głowy
- Ja? - odpowiedziała pytaniem, nie będąc pewną, czy aby na pewno jej samopoczucie jest tak wielce istotne - Chyba… Nie wiem. Bywało lepiej - posmutniała momentalnie, spuszając głowę w dół. Mokre, rude kosmyki włosów, kleiły się do jej czoła, policzków i obnażonej szyi. Kobieta Badawczo rozejrzała się po okolicy
- Może przeniesiemy się tam - wskazała palcem zacienione miejsce pod skałą
- Półka skalna wystaje, tworząc niewielki daszek, który osłoni nas przed deszczem. Być może zdołamy też obudzić Dietera… Opatrzyć rany… Umiesz trochę leczyć? - spytała jakby z nadzieją w głosie, próbując podnieść Łowce choćby do wpół siadu. Jej próby, zważywszy na siłę kobiety, wyglądały naprawdę żałośnie i przykro. Jak słaba, poraniona istota, próbująca ochronić swoje potomstwo przed śmiercią, choć jej los i tak był przesądzony.
Na błagalne pytanie kobiety bosman pokręcił jedynie głową. Nigdy nie przejmował się czymś takim jak zdolności leczenia. W końcu cyrulik pokładowy robił to za niego. Poczuł lekkie ukłucie zazdrości, gdy ta tak bardzo przejmowała się Dieterem. Jego osobą, choć był pewnego rodzaju postrachem na morzu północnym, nie za bardzo się przejmowano. Zdarzało się nawet, że traktowano go z pogardą, za co pewien medyk zapłacił za to życiem. Łamaga nie umiał pływać. Przynajmniej przez chwilę miał olbrzymią sumę pieniędzy.
Urocze.
Podchodząc do mężczyzny odrzucił od siebie te uczucia. Nie było teraz na nie czasu. Przerzucił sobie go przez ramię z zadziwiającą łatwością i przeniósł go we wskazane przez Charlotte miejsce.
Schowani przed ulewą i nocą, czekali na nowy dzień. Czujni, jak na szpilkach, przerażeni i niepewni dalszej przyszłości. Opiekująca się Dieterem ognistowłosa kobieta, sprawiła w końcu, że ten się obudził. A być może powód pobudki był inny niż jej troska i próba pomocy? Nie mniej jednak, byli znowu razem, rozpoznawali się i mogli na siebie liczyć. Ponownie musieli zmierzyć się z tym, co przyniesie kolejny dzień, a być może i noc.

 
Flamedancer jest offline