Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2016, 14:52   #13
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Był na siebie zły, że dał się w to wplątać. Kiedy opuścił pokój Panny młodej. Nie skierował się do zarządcy. Podreptał w te i z powrotem, po korytarzu, myśląc co ma powiedzieć. Dzisiaj, nic mu nie wychodziło. Atmosfera tego miejsca, dobijała go, szczególnie dzisiaj. Cały dzień, szedł zupełnie inaczej, czuł że znajduje się, na mało stabilnym gruncie - Ehh… Raz się żyje… - Powiedział do siebie, po czym niezbyt pewnie skierował się wreszcie, na właściwą drogę. Obszar do przebycia, nie był zbyt duży, jednak zajął mu, nad wyraz sporo czasu. Co rusz, znajdując coś ciekawego do obserwacji. O dziwo, tym razem nie denerwował się z powodu reakcji, Ser Hortona, ale raczej całej tej sytuacji. Stanął blisko przejścia, prowadzącego bezpośrednio do własności Haighów. Wzruszył ramionami, po czym wreszcie udał się przed siebie.

Drzwi otworzył młody chłopak, kiedy ich oczy się napotkały, nastała dziwna i nieprzyjemna cisza. Młodzieniec szybko odwrócił się w głąb pomieszczenia, spoglądając na Snowa. Po wymianie spojrzeń, między rycerzem a jego giermkiem, ten drugi znacznie się opanował.


-Słucham - zapytał młody giermek -O co chodzi? -

Przez chwile, bard po prostu spoglądał w stronę giermka. Nic nie mówił, po prostu patrzył. Zacisnął pięści po czym powiedział, bardzo cicho.
- Ser...Hortona...Nie ma, prawda? - mówił bez przekonania, jakby dopiero co opanował zdolność łączenia słów w wyrazy

Młody Velaryon popatrzył na niego dziwnie, jak na człeka niespełna rozumu. Widać było, że walczy, ze sobą aby coś odburknąć. Jednakże wykorzystując pokłady swojej siły woli, wysilił się na uśmiech.
-Nie. Ser Haigh wyruszł z ważnymi sprawunkami. Był taki miły, że udostępnił nam tą komnatę

- Rozumiem… W takim wypadku, muszę Cię poprosić, byś udał się ze mną. Musimy porozmawiać. Przychodzę z polecenia, jednego z domowników, a nie chcę niepokoić twojego Pana. - Troszkę sie uspokoił, kiedy myślał o tym, jak o obowiązkach, szło mu dużo lepiej.

Giermek odwrócił się w stronę Snowa z niemą prośbą, ten widząc jego minę uśmiechnął się lekko i odezwał spokojnie
-Nie ma potrzeby bardzie, żaden to dla mnie problem. Powiedz z czym przychodzisz -

- Ser, przepraszam. Niestety, mam bardzo dokładne wytyczne. A wszelkie objawy, nieposłuszeństwa, są karane - Uśmiechnął się miło, nie miał zamiaru odpuścić - Obiecuje, że zajmie to chwilę, a młodemu Paniczowi, nic się nie stanie. - Spojrzał w tym momencie, na młodego dziedzica. - Zaledwie kilka chwil, i zwracam go na powrót - grzecznie się pochylił

Uśmiechnięty Wilk kiwnął lekko głową, a młodzieniec choć niechętnie popatrzył na barda
-W takim razie prowadź-

- Masz jakieś imię…? - Spytał go kiedy ruszyli przed siebie, nie wiedział za bardzo jak do niego podejść. Z drugiej zaś strony, był tylko giermkiem i to On tutaj miał przewagę. Szli w stronę septu

-Callor. A ty bardzie? Masz jakieś imię?-

- Vaenor, miło Cię wreszcie poznać, Callor. - Dodał szczerze. - Chciałem Cię o coś zapytać, a raczej moja Pani, przyszła Lady tego domu. W jakich pieśniach gustuje, twój senior? Czymś, czym uraczyć go można. - zapytał za słowami Mildrith

-Mój … chodzi ci o Ser Addena. Chyba najlepiej byłoby zapytać jego. On lubi rózne rzeczy … Wydaje mi się, że przede wszystkim utwór musi budzić emocje. Stąd polubił “Ostatniego Giganta”, któego usłyszał, po którejś potyczce z dzikimi. Ostatnio jeden z minstreli śpiewał “Odę do Przyjaciela”, też wydawało mi się, że podobała mu się ta pieśń -

Dobrze… kolejne melodie. To będzie pracowity okres w jego życiu. Poza tym, zdobył informacje, o które prosiła przyszła Lady.
- Co słychać u Ojca? Jak mu się powodzi? - Zapytał bez ogródek.

Giermek westchnął -Ojciec ma się dobrze, ale … Posłuchaj mnie Vaenorze. Wiem, że nie jesteś winny tego, jako kto się urodziłeś. Faktem jednak jest to, że sprawiłeś wiele bólu mojej matce. Mój … nasz ojciec popełnił błąd, nie znaczy to jednak, że muszę cię lubić-

Złapał go za ramię. Był zły, nie wiedział dlaczego, spodziewał się tego. Ale i tak go to cholernie zabolało.
- Callor...Nie, nie musisz mnie lubić, ale także nie musisz do jasnej cholery mnie od razu skreślać. Jestem, od Ciebie starszy, więc nawet nie wiem, czy już był żonaty z twoją matką. I nie, nie prosiłem się o to, po prostu chciałem Cię poznać. Nie zdajesz sobie sprawy, jak wygląda moje życie, i tak jestem szczęśliwcem, że mogę tutaj przebywać, jednak mogło być znacznie gorzej. Nie mniej, jesteśmy braćmi, i po prostu chcę, żebyś wiedział… Że jeśli potrzebujesz pomocy, możesz na mnie liczyć. Nic od Ciebie nie chcę, nie musisz mnie nawet lubić, ale cieszę się, że masz okazje wyrosnąć na kogoś wielkiego. Po prostu… tak jakoś czuje…

Giermek popatrzył na niego z rozdziawionymi ustami. Jego dolna szczęka zaczęła lekko drgać. Wyglądał tak jakby miał się rozpłakać i dopiero teraz bard mógł zobaczyć, że dalej był to młody, nieopierzony chłopak.
-Ja …. ja … przepraszam - zdołał w końcu wykrztusić z siebie. Wyglądało na to, że odzyskał część rezonu -Ja … nie chciałem. Ser Adden też jest z nieprawego łoża, a to dobry i waleczny wojownik … i jest dobry dla mnie - przerwał an chwilę spoglądając swojemu przyrodniemu bratu prosto w oczy
-Chyba zbyt pochopnie ciebie oceniłem. Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że będziesz mi w stanie wybaczyć …Ja chciałbym cię lepiej poznać … - widać było, że chłopak mówi szczerze -Miałbym też do ciebie prośbę, mówisz, że będziesz grał na weselu. Czy mógłbyś zagrać “Pożegnalny Toast”? Jak byliśmy ostatnio w stolicy ser Adden wypił trochę z Lordem Bryndenem. Pozwolili mi napić się z nimi wina. Śpiewali to … była tam też pewna dziewczyna … młoda szlachcianka … Chciałbym to usłyszeć raz jeszcze-

Bard uśmiechnął się do brata. Uspokoił się, wiedział że dla niego też musi to być ciężka chwila.
- Z przyjemnością. Teraz leć, do Ser Addena i podziękuj mu w moim imieniu. Mam nadzieje, że po weselu, będziemy mieli jeszcze możliwość porozmawiania. - Klepnął go w plecy - Ja wracam do przygotowań, muszę przedstawić, reszcie trupy, wszystkie pieśni. Do zobaczenia, Callor

Po tym chłopak odwrócił się i odszedł. Bard został jeszcze chwile, po czym ruszył w swoją stronę.
 
Cao Cao jest offline