Władysław Daniłłowicz - Jam Władysław Daniłłowicz, z tych Daniłłowiczów światłych i bogatych, nie od tej hołoty z pruskiej granicy, co bracia z własnymi siostrami…- przerwał. Zauważył, że trochę się zapędził, delikatnie chrząknął i znów zaczął mówić- Tak, wieści przynoszę, lecz jak zapewne wiesz, mości panie, nie godzi się posłańca o suchym pysku…- rozejrzał się po namiocie, z którego akurat wychodził sługa, który przyniósł wiadro wody, możliwe że do nóg moczenia dla pana ciągłą jazdą konną zmęczonego- Chłopcze! Skoczże po wina dzbanek, i drugi miodu… I to prędko!
Władysław miał w sobie coś, przez co trudno mu było odmawiać. Może ten podstarzały pijaczyna miał jakąś hardość w głosie, może i w oku, co powodowała, iż trudno mu było się sprzeciwić komuś stanu niższego? A może i tu doszły plotki o tym, jak za złe podkucie konia chamstwo rozgonił na wiatry wszystkie cztery, jednemu szablą łeb prawie ucinając?
Po chwili razem z chłopem przybyły dwa dzbany, które Daniłłowicz- nie zwracając na zdziwienie przechodzące powoli w zażenowanie rozmówcy- wyrwał mu z rąk i przytknął do ust, najpierw ten z winem, później zaś z miodem. Do połowy już puste niemal odstawił na stół, na którym wielce szanowny właściciel broń swą czyścić dawniej zaczynał, i cichym, tłumionym beknięciem rozpoczął swój wywód. - Słowa memu umysłowi powierzone przedstawię krótko i rzeczowo, bowiem czasu żal- rzucił, kątem oka zerkając na oba dzbanki-- Tak więc sejm wiosenny w roku bieżącym zabronił nowych zaciągów, jednocześnie przedłużając już zaciągniętym żołdakom służbę oraz nakazał kierować swoje wojska do Smoleńska.- przerwał, by złapać oddech, z czym ostatnio czasem miewał problemy- Jednocześnie infamia i banicja Lisowskiego i jego ludzi zostały zniesione, czyny wiadome zostały mu wybaczone. Co dziwniejsze, wyniesiono go ponad innych dowódców. Niezbadane są wyroki sejmów w Polsce…- skończył i momentalnie chwycił za oba dzbany.
Popijając z obu, na zmianę, spoglądał czujnie, oczekując reakcji Pobidzińskiego. Miał nadzieję, że obędzie się bez rękoczynów i że nie będzie musiał spacyfikować jego i nawet samego Jacka nad Jackami. Chociaż, gdyby miał przy pasie szablę Dydyńskiego… Uśmiechnął się sam do siebie. Chlałby za darmo do śmierci.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |