Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2016, 23:24   #5
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację

Gród Pińsk, 2.09.2512 roku

- Gdzie od przodu się pcha? Tędy - syknął ungoł Asyłbiek popychając Colonskiego za dom. Tam jedynym otwartym przejściem do wewnątrz okazał się być ziejący ciemnością piwniczny właz.
- Nosz nie każ im czekać, właź - skinął na otwór niski towarzysz Fredericka. Ten umieścił w otworze najpierw jedną nogę, potem drugą. Nie czując gruntu podparł się na rękach i usłyszał śmiech za plecami. - Jednak zostawili nam otwarte tutaj. Nie wygłupiaj się już, chodź.

Wnętrze domu bojara było czyste, podobnie jego mieszkańcy. Dwaj strażnicy przeszli przez kuchnię, korytarz, schodami w dół, korytarzem obok stojaka z butelkami aż dotarli do niewielkiego pomieszczenia, w którym rzucaniem kośćmi z obiadu zabijał czas wąsaty gospodar w kapeluszu. Na ich widok podrapał się w bokobrody i wskazał gościom stołki pod ścianą.
- Jestem Jorgow, zarządca portu. I teraz, skoro już się wszyscy znamy. Konkret. Colonski. Siedź, to nie parada. Jego Wysokość Michaił Wołga zobowiązał mnie do utworzenia drogowego patrolu. Uznał, że Asyłbiekowi przyda się jakaś pomoc w przepatrywaniu okolicy. Także awans, awans za miasto. Dostaniesz konia ze stajni bojara i coś do strzelania, żebyś za często nie musiał z grzbietu złazić do byle łachmyty. Bez tego całego buractwa z ratusza wiszącego Ci nad głową o każdego złocisza. Co powiesz?
- Jeśli chcesz tę robotę zrobisz tak. Dziś w nocy, w trakcie Twojej warty, ktoś przyjdzie odebrać ważne dokumenty z archiwum. Pewnie trochę się tam pokręci. Ty zaś nie zwrócisz mu uwagi, ba, jak poprosi to udzielisz mu wszelkiej pomocy. Każdego innego strażnika czy to ratuszowego czy pachołka gildii odciągniesz, by nic nie zauważył. Im się dziwne może wydać, że nocą papiery ktoś wypisuje. A pan bojar nie chce mieć zdziwionych mieszkańców w mieście. Masz więc dbać o ich spokój. Nic więcej niż zwykle.
- Mogę Cię wybrać i mogę Cię wybrać. Jak rankiem się okaże, że nie chcesz zostać strażnikiem dróg to Cię siłą wcielę do patrolu dowodzonego przez obecnego tutaj acana Kuczmę, -
ungoł grzecznie skinął głową - który słynie ze swojej twardej garści do podkomendnych. Na pewno schudniesz, truchtając za koniem. - Rozmowa najwidoczniej się skończyła, obaj mężczyźni wstali i opuścili pomieszczenie. Asyłbiek poczekał za drzwiami na Fredericka i razem wyszli na podwórze. Tam ungoł osiodłał karą klacz.
- Bądź zdrów, kolego. Do zobaczenia wkrótce.

* * *


Południowe podgrodzie Pińska, 2.09.2512 roku

- Na pewno zdobyłeś pracując przy księgach dużo wiedzy. Tylko w Twoich rękach pozostaje, by stała się użyteczna. Tam - wielebny wskazał niewielką skrzynię - trzymam miejską ksiegę zmarłych. Póki oczy pozwalały starałem się ją nie tylko prowadzić. Teraz tylko przy najwyższym słońcu uzupełniam, co konieczne.
Stary kapłan przetarł piach na polepie stopą po czym wylał na to miejsce resztę swojego napitku. Do powstałego kleksa pochylił sie na kolanach.
- Noc dziś będzie spokojna. Rozważ w swoim sercu, Młody, czy aby Bogowie nie zwracali się do Ciebie w podróży? Może najwyższa pora odpowiedzieć naszemu Panu? Po grodzie nie ma sensu kręcić się o tej porze, za to świątynia na pewno przyniesie Ci ukojenie po trudach podróży.
Po tych słowach wstał i bez słowa wyszedł z izby, zabierając ze sobą kostur z symbolem kruczych skrzydeł.

* * *


- Dobrześ zgadł! Masz nosa, jak i wtedy. Na biedę nie narzekam. Nie daj się prosić - dłonią wskazał drzwi knajpy - w gardle mi schnie.
Mała izdebka nosiła nazwę "Pod Czystą Panną" i wyglądała schludnie. Gregor zgarnął z szynkwasu dwa kufle piwa, zapłacił i poprowadził na ławę. Mówił cały czas, nie przeszkadzając sobie mijanymi ludźmi.
- W Bolgasgradzie nie zostałem długo. Do dziś żałuję, że nie poszedłem wtedy z Wami na północ! Słyszałem jedną pieśń o Waszych bitwach tam, strasznie słaba, byłbym widział na własne oczy to każdy aż do samego Kisleva powtarzałby o lojalnym na śmierć Wasylu! No, ale, patrzę na Ciebie i widzę, że niejedną historię masz w zanadrzu, co?
- I tak nie miałem okazji Ci powiedzieć, ale te chujki na arenie dawali jeden za trzy, że tamten zaćpany elf odrąbie Ci co najmniej prawą rękę. Ktoś sobie wypatrzył, że niby masz z lewą jakieś kłopoty, poszła fama... Ale jesteś na szczęście w jednym kawałku. Potem już się nie zakładałem, ha ha, słowo! Ruszyłem z karawaną cyrkową do stolicy, tam w swój mecenat przyjął mnie kupiec, Jorgow. Jak się okazało, facet dużo podróżuje, więc jest mi z nim bardzo po drodze. Dość powiedzieć, że nic mi chwilowo nie brak.
- Przyjechałem wczoraj raptem. Ranek był ciężki. Ale koło południa zasłyszałem, że do miasta przybył wojownik z jakimś nietypowo ubranym jegomościem, potem spotykam Ciebie. Kto zacz, ten Twój towarzysz? Macie jakieś interesy tutaj? Nie wiem, czy powinieneś się cieszyć, ten człowiek wzbudza duże zainteresowanie.


Ciemnego płynu w ceramice ubywało. Wyglądało na to, że izba, w której się znajdowali służyła za poczekalnię. Kolejni goście wstawali z ław, znikajac na piętrze w objęciach zapewne czystej panny, jeśli wierzyć szyldowi karczemki.
- Chodźmy stąd, nie ma co ludziom powietrza zabierać, tacy zdyszani. Może masz ochotę na małe zawody? Inne, niż te do których zazwyczaj stawałeś. Ani jednej areny w okolicy nie zobaczysz. Mają za to tu pod samym murem grodu dużą oberżę, miejscowi zejdą sie tam dziś na opowieści. Oberżysta funduje bogaty wikt i nocleg dla najlepszego bajarza. Możemy powspółpracować i podzielić się nagrodą, co Ty na to? Masz jakąś mocną, bitewną historię o ludzkiej cnocie?
 
Avitto jest offline