Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2016, 14:58   #10
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
 Slumsy, ulica

Powóz stał kilka metrów za wyjściem. Woźnica, stara drowka w zbroi i z ręczną kuszą w dłoni zamachała do nich energicznie.
- Szybko szybko tutaj, młodzi państwo! to niebezpieczna okolica! - ponaglała.
- Słyszałaś najdroższa siostro? Czy takiego dreszczu emocji pragnęłaś? - Lorash puścił oko siostrze. - Może jeszcze się trochę rozejrzymy?
“Raudia” spojrzała na “Baragha” bez sympatii, nowa twarz siostry była napięta.
- Nie mam zamiaru spędzać ani chwili dłużej wśród tych zwierząt - wycedziła mając na myśli okolicznych mieszkańców. Pomachała woźnicy i pobiegła w jej kierunku.
- Jak sobie życzysz szlachetna. - Odparł i pomógł siostrze wsiąść.
Już wewnątrz powozu upewniwszy się, że nikt ich nie podpatrzy zamigał siostrze:
~ Jeśli uwiniemy się dość szybko być może uda się ugrać coś więcej.
Filfriia wciąż czuła się nieswojo w skórze Raudii. Ugniatała prawą dłonią swoją lewą pierś. Lewa ręka migała do brata:
~ Jeśli nie uwiniemy się szybko, to nasze oskórowane zwłoki będzie trzeba w coś owinąć braciszku, najpierw zadanie.
~ Masz rację, jak zawsze. Tym bardziej powinniśmy się pospieszyć. Zaczniemy od naszych oryginałów czy zostawimy ich na koniec? - Raudia uniosła brew i mignęła dłonią trzymaną przed oczyma:
~ Czas pokaże.
~ Trochę o tym myślałem, jeśli opinia samca jest coś warta…
~ Coś tam, niewiele… - wtrąciła dłoń siostry.
~ Jeśli nie zajmiemy się nimi od razu możemy mieć problemy kiedy się na nich natkniemy. Z drugiej strony jeśli ktoś by znalazł ich ciała też będziemy mieć problemy. Myślę, że najlepiej by było zabić ich na początku a ciała oszpecić i ubrać w stroje sług. - Zaproponował Baragh.
Raudia pokręciła głową w lekiej irytacji
~ Jasne, jak będziemy mieć taki komfort, na przykład jak natkniemy się na nich natychmiast, a co planujesz jak zobaczysz jednego z pietnastki zaraz na samym początku i będziesz miał okazję go załatwić, odpuścisz?
~ Jeśli okazja będzie dobra to chyba oczywiste, że zabiję. Jednak jeśli się nie trafi to myślę, że taki plan da nam największa swobodę działania.
Rudia przyłozyła czubki palców obu rąk skroni rozmasowując je.
~ Świetnie, jak jeszcze coś wymyślisz, daj mi znać. - mignęła chwilę potem.
Skłonił się i ujmując jej dłoń złożył na niej pocałunek.
Raudia westchnęła obserwując mężczyznę.

Woźnica nie szczędziła bata jaszczurom, w kwadrans rodzeństwo zajechało na dziedziniec Akademii. Plac był ogromny, niemal ćwierć mili szeroki. W pewnym momencie Raudia szturchnęła brata łokciem i wskazała mu ruchem brody jakąś postać idącą pieszo w stronę budynku szkoły kapłanek. Była to prawdziwa Raudia, w towarzystwie jakiejś koleżanki.
Lorash w skórze Baragh’a skinął siostrze głową na znak, że zajmie się tym zaś palcami dodał:
~ Widać Lolth cieszą nasze działania. Proszę ukryj się, przyprowadzę ją i pozbędziemy się jej. - Po czym skierował się w stronę oryginalnej Raudii.
Siostra kiwnęła bratu głową, szturchnęła siedzącą z przodu woźnicę
- Zatrzymaj trochę na uboczu. - stara kobieta kiwnęła tylko głową wykonując polecenie. Kiedy powóz wyhamował, siostra schowała głowę.

Baragh-Lorash ruszył szybkim krokiem w stronę dwu kobiet a kiedy był już blisko zawołał.
- Racz wybaczyć szlachetna, że przerywam. - Po czym odczekał by zwróciły na niego uwagę.
Raudia-Prime i jej towarzyszka odwruciły się w stronę Baragha. Mężczyzna natychmiast zauważył iż towarzyszka “siostry” nie należy do piękności, a błysk w jej oku dał mu do zrozumienia, że dziewczyna nie tylko była tego faktu świadoma, ale i zauważyła, że Baragh zauważył. Jej usta momentalnie ścisnęły się.
- Czego chcesz samcze? bólu? - dziewczyna zaciskała już pięści. Raudia zaśmiała się.
- To tylko mój durny brat, Baragh- przeniosła pobłażliwe spojrzenie na mężczyznę. - Co chcesz młody?
- Ja… błagam o wybaczenie ale to sprawa… domu. Polecono mi przyprowadzić siostrę jak najszybciej. - Dodał udając strach i zmieszanie, jakby sam nie był pewien dlaczego otrzymał takie polecenie. Ale przecież samcom nie wszystko się mówiło i teraz mógł z tego korzystać. Raudia chlusnęła brata na odlew.
- Młody weź nie kłam! nie rób sobie ze mnie żartów, życie ci nie miłe? - koleżanka szybko podłapała, chwyciła Baragha za ramiona i przyjęła zastraszającą postawę.
- Szukasz problemów przystojniaczku co?
- Ale Pier… - zakrył dłonią usta a w jego oczach pojawiło się przerażenie. - Polecono… mi… - dodał jąkając się ze strachu.
- Vokra odsuń się! - poleciła Raudia, koleżanka odstąpiła na bok i wtedy w brzuch Baragha wjechał rozpędzony obcas siostrzanego buta. Mężczyzna zgiął się w pół i zatoczył do tyłu. Zanim padł na chodnik i zdążył zakryć głowę, przyjął na zebra jeszcze trzy kopniaki.
- Raudia czekaj! - Baragh usłyszał głos Vori po czym nastała chwila ciszy, kobiety najpewniej migały coś do siebie. Nowe uderzenia nie nadeszły więc mężczyzna zaryzykował zerknięcie w górę. Drowki stały nad nim jak dwie wadery. Raudia wyglądała na rozbawioną, Vorkra.. na dziwnie pobudzoną.
Samiec powoli spróbował się zebrać i przyjąć w miarę możliwości pozycję wertykalną, jednocześnie zaczął formułkę której dawno temu nauczył się w akademii na podobne okoliczności.
- Dziękuję za lekcję…
Kobiety spojrzały na siebie porozumiewawczo i chwyciły go pod ramiona unosząc do pozycji stojącej.
- Będziesz teraz grzeczny i bardzo miły dla mnie i mojej koleżanki jeśli wiesz co dla ciebie dobre Baragh - poleciła siostra i ruchem oczu wskazała mu drogę jaką miał się udać. Był to kierunek przeciwny do akademii, mały park wielkich grzybów. Para kobiet szła tuż za mężczyzną.
Miał tylko nadzieję, że Filfriia widziała jak rozwija się sytuacja i podejmie działania na własną rękę. Nie, oczywiście był pewien, że da sobie radę z tymi dwiema, w końcu dopiero się uczyły ale w międzyczasie jego prawdziwa siostra mogłaby zająć się innymi. Cóż, przeklinał się za porywczość i niedostateczne umiejętności. Postanowił jednak postawić na ostatnią kartę, cóż, najwyżej oberwie mocniej i będzie miał znacznie ograniczone możliwości działania ale coś przecież trzeba było zrobić.
Początkowo szedł wpatrując się we własne stopy lecz nagle bez ostrzeżenia wyprostował się ja struna i odwrócił do oryginalnej Raudi. Jego oczy były puste wpatrzone w przestrzeń a twarz bez wyrazu.
- Dość tej zabawy, zabieraj swój tyłek i ruszaj z nim! - Rzekł z mocą nieswoim głosem, głosem którym naśladował jak mógł najlepiej ton jakim kapłanki zwykły wydawać rozkazy. Po chwili jego twarz znów nabrała wyrazu i jakby życie do niego powróciło zaś w oczach pojawiło się przerażenie.
Vokra zaśmiała się głupkowato.
- Ale głupi ten twój brat, ma fajną dupę ale w tą przystojną twarzyczkę to zaraz dostanie. - Jednak, sama siostra zrobiła wielkie oczy a na jej twarz wkradł się cień niepokoju.
- Nie Vorka czekaj, coś jest… - twarz Vorki wyrażała mieszaninę zdziwienia i złości.
- Co ty? Raudia? Czy ty ze mnie… - złość wygrywała z niedowierzaniem, Raudia złapała za ramie swoją koleżankę.
- Vorka, nie, no co ty! po prostu on jest za głupi żeby sobie coś takiego wymyślić, poczekaj moment. - to powiedziawszy przeniosła wzrok na brata, podeszła krok bliżej:
- Co jest? O co chodzi? Gdzie mam iść?
- Ja miałem przyprowadzić tylko siostrę. - Rzucał spojrzenia przez ramię Raudii na jej towarzyszkę. Po czym ściszył głos niemal do szeptu, wolał nie próbować mowy palców nie wiedząc jak dobrze sobie z nią radzi oryginalny Baragh. - Pierwsza Córka mnie zabije jeśli nie wykonam zadania.
Raudia wyciągnęła szyję do góry, jakby zupełnie wspomnienie najważniejszej domowej szlachty w luźnym kontekście jej własnej osoby dodało jej samej więcej klasy. Raudia chwyciła jego dłoń przyciągając do siebie po czym obdarzyła koleżankę przepraszającą miną.
- Vorka ja ciebie najmocniej przepraszam, przyprowadzę ci go z powrotem dam ci go na dłużej, oboiecuję! - Vorka stała przez chwilę niezadowolona.
- No dobra, trzymam cię za słowo Raudia - to powiedziawszy odwróciła się i odeszła. Raudia szarpnęła brata za rękę.
~ Ty pojebie, na chuj ci bogini dała te paluchy? Jak ich nie będziesz używać to ci je upierdolę. Gdzie idziemy?
~ Poprowadzę - odparł drżącymi dłońmi. Nie było trudno udawać drżenie jeśli tylko wiedziało się jak odpowiednio napiąć mięśnie, na szczęście tego nauczył się jeszcze wcześniej niż naśladowania głosów innych. Po chwili prowadził już “siostrę” do miejsca gdzie czekała ją śmierć i jej doppelganger.
Batagh szedł pierwszy, prowadząc za sobą Raudię, trzymającą jego nadgarstek w żelaznym uścisku. Kiedy kluczący mężczyzna skręcił za róg grzybowego żywopłotu, zniecierpliwiona siostra zapytała półszeptem
- Długo jeszcze?
- Jesteśmy na miejscu
- Odpowiedział Raudi jej własny głos za jej plecami. Drowka odwróciła się ze zdziwieniem, dłoń, zupełnie własna zacisnęła się na jej twarzy - kobieta jęknęła ale tylko raz. Baragh mógł obserwować jak jedna Raudia trzymała drugą za twarz i obserwowała z satysfakcją, jak jej ofiara powoli więdnie, opada na kolana z rękoma spuszczonymi po sobie. Po chwili, jedyną siłą trzymającą drowkę w powietrzu była dłoń jej sobowtóra-nemezis. Kiedy Raudia w końcu puściła kobietę, z twarzy prawdziwej córki Aleanviirów pozostała wysuszona trupia maska. martwe oczy odpłynęły w tył. Raudia spojrzała na brata.
- Wróciłam, cieszysz się?
- Moje serce drży z przerażenia i podniecenia zawsze gdy mogę podziwiać twą moc najdroższa siostro. - Odparł Lorash-Baragh ze szczerym podziwem.
 
Googolplex jest offline