Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2016, 21:45   #7
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Bądź zdrów, kolego. Do zobaczenia wkrótce. - powiedział bokobrodzista wąsaty i wyszedł z krępym ujgorskim chujkiem. Po tym jak wyszli to Frederick splunął na podłogę i pomyślał - A to chuje jebane, myślą, że tak łatwo da się mnie zaszantażować i przekupić? Skurwysyny. Oczywiście, że tak! - uśmiechnął się do siebie, wstał ze stołka i przeszukał pomieszczenie. Może parę złociszy by wpadło do skarbonki, ale nie. Nic nie było w pomieszczeniu. Pustka jakich mało. W wychodku dało się znaleźć więcej przydatnych rzeczy. Ostatecznie Colonsky zabrał ze sobą stołek, na którym wcześniej siedział. Całkiem wygodny.

Potem wyszedł z pomieszczenia na korytarz ze stojakami z butelkami. Nie było żadnych strażników, ani w ogóle nikogo to się poczęstował zawartością jednej z butli. Zajzajer był całkiem mocny, więc nie wychlał całości, a resztę butelki powtórnie zakorkował i odłożył na miejsce. Popsuje się, ale trudno. Zabrał inną i schował do swojego płaszcza. Już po chwili znalazł się na zewnątrz i powrócił na swoje miejsce oczekiwania na zgłoszenia obywateli.

Dzień minął bez większych ekscesów. Jedynym momentem wymagającym wysiłków Fredericka Colonskiego był przypadek woźnicy Suchodolicza, który był tak pijany, że na skrzyżowaniu po prostu spierdolił się nieprzytomny. Konie stanęły jak wryte blokując całe skrzyżowanie. Colonsky niewiele myśląc - jak to on - podszedł na miejsce i tak nakopał do dupy pijakowi, że zaraz otrzeźwiał. Suchodolicz zresztą próbował odjechać wozem i w sumie Frederick zezwoliłby mu, gdyby nie jakiś bliżej nieokreślony młodzieniec, który wyrósł jak spod ziemi i zaproponował pomoc. Colonsky chciał coś powiedzieć, ale w końcu machnął ręką, a po chwili wóz odjechał w swoją stronę. Grubego strażnika nie zdziwiłoby, gdyby młodzieniec był jakimś kultystom i zabrał Suchodolicza na jakąś ofiarę... albo prędzej banitą, złodziejem i nieletnim gwałcicielem dorosłych mężczyzn. Nigdy nie wiadomo. Najprawdopodobniej był to po prostu jakiś mały skurwysyn albo bękart, o którego nikt nie dbał i zdecydował się pomagać potrzebującym, żeby odmienić świat. Taki "podaj dalej". Frederick Colonsky w głębi serca był dobrym człowiekiem. W bardzo głębokiej głębi.

- W ciemnej dupie można by rzec. - powiedział do siebie Colonsky siedząc na niedawno zrabowanym stołku. I tak na dupie spędził resztę dnia, a potem poszedł spać i został obudzony po zmierzchu.
- Twoja warta. - powiedział jakiś chuj, którego nawet nie bardzo rozpoznał w dość kiepskim świetle. Poznał jednak po głosie, ale mniejsza o tą gnidę.

Frederick Colonsky ubrał się w swój mundur z pancerzem, zabrał uzbrojenie i stołek i udał się pilnować archiwum. Zgodnie z wcześniejszą rozmową wąsacza rzeczywiście w środku nocy pojawiła się jakaś menda. Łysy, starszy skurwiel podszedł do strażnika i zachowywał się nadwyraz podejrzanie starając się spoufalić:
- Czego tu? - zapytał Fred bez mrugnięcia okiem, a tamten zaczął cośtam plątać się. Bełkot trzeba było przerwać, więc Colon powiedział - No, kurwa, wyduś to z siebie, bo grzecznie zapytałem czego tu kurwa? - i to zmotywowało przybysza:
- Bo pan bojar mówił, że nie będzie problemu i... - ale wtedy wzrok łysej mendy spotkał się ze zwrokiem wyraźnie wkurwionego Colonskiego, który syknął do niego
- No to nie marnuj czasu tylko zapierdalaj do swojej roboty, bo ja mam swoją, a ty masz swoją. - wytłumaczył mu strażnik, a tamten poszedł. Frederick poważnie zastanawiał się, czy po prostu nie odjebać mendy. Po kilkunastu minutach przyszedł pachołek gildii. Pokazał swoje papiery i powiedział, że przysłano go po dokumenty z archiwum. Strażnik przeczytał papiery i w sumie wszystko zgadzało się, ale przecież gnojek wpadnie na mendę, a do tego nie podoba było dopuścić:
- Synku, a ty umiesz czytać? Tu jest napisane, że w dzień miałeś odebrać te dokumenty z archiwum. - kutasa o tym było napisane, ale jaka była szansa, że gnojek umiał czytać?
- Ale mi powiedziano, że mogę kiedy chcę...
- Wyjebane mam na to co ci powiedzieli, bo co innego tu jest napisane. Sam zobacz. O tu.
- mówiąc to Colon wskazał palcem na zdanie o możliwości odbierania dokumentów z archiwum. Zgodnie z przewidywaniami młodzieniec spojrzał na to jakby to była magiczna inkantacja na dupie samego Imperatora. Łykaj to kurwo - pomyślał Colon, a młodzieniec już zwiesił głowę w rezygnacji. Po policzkach zaczęły mu ciec łzy, gdy się rozpłakał.
- Co do chuja? - zadał na głos pytanie strażnik i uderzył w ramię gnojka - Te, bez takich, co jest?
- Bo ja miałem to wczoraj odebrać, bo to na rano jest, ale ja miałem...
- No to przyjdziesz rano i chuj. W czym problem?
- Bo ja mam na rano zrobić co innego.
- To poczekają.
- To mnie wyrzucą!
- powiedział łkając dzieciak, który teraz wydawał się nawet młodszy niż był w rzeczywistości
- I wyjebane. Będziesz mógł rozpocząć swoje nowe życie.
- Albo umrę z głodu.
- Kurwa... ech, dobra, nie mam czasu z tobą dyskutować.
- na te słowa strażnika twarz gnojka na chwilę rozświetliła się nadzieją:
- To znaczy, że mogę wejść?
- Pewnie!
- powiedział Colon, a dzieciak już dał kroka w kierunku wejścia. Fred chwycił go jednak i odciągnął - Ale jutro rano.
- Co?
- No to, a teraz wypierdalaj.
- zakończył ten dialog Frederick Colonsky, bo już go to wszystko znudziło. Musiał jednak przyznać, że dzieciak był niezły - łzy wyglądały na zupełnie prawdziwe, ale to była jakaś sztuczka, gra aktorska.

Po kolejnych kilkunastu minutach menda wróciła z archiwum i poprosiła o pomoc przy poszukiwaniu akt, a Colon wypalił:
- Pojebało? Czy tu gdzieś jest napis, który głosi, że pomagam przy archiwum?
- Jaki napis?
- No właśnie. Jaki napis. Bo nie ma tu kurwa żadnego takiego napisu.
- Ale mi mówiono, że...
- zaczęła nieśmiało łysa menda, ale strażnik przerwał mu zdanie:
- Przed chwilą był tu jakiś skurwiel z gildii i chciał zajrzeć do archiwum. - te słowa trochę obudziły mendę, a Colon kontynuował - Poza tym nie umiem czytać, więc chuja się tam przydam.
- Mówili, że pan umie czytać...
- Mówili pewnie też, że umiem pisać, wiele o mnie się mówi. Całe, kurwa, legendy.
- Colon stanął tak, żeby zasłonić swoim brzuszyskiem wyryte przez siebie napisy na stoliku stojącym przy ścianie. Niepotrzebnie wyskrobał w drewnie "Śpiący wartownik gorszy od kurwy." - miało być motywacyjnie i w sumie było, ale wyłącznie dla niego, bo żadna inna kurwa tutaj nie umiała czytać.
- No dobrze, ale będę potrzebował więcej czasu!
- Wyjebane mam na to, moja warta kończy się wraz ze wschodem słońca, więc masz trochę mniej czasu.


Łysa menda poszła, a Colon powrócił do pasjonującej rozgrywki kółka i krzyżyk, które rył sobie na glebie. W pewnym momencie usłyszał jednak podejrzane dźwięki tak jakby ktoś się skradał. Podniósł pochodnię i ujrzał parę lśniących oczu. Jakieś gówno czaiło się tuż za granicą światła, a przy samym murze archiwum miejskiego.
- Wypierdalaj. - powiedział elokwentnie Frederick, a tam coś łamanym ludzkim językiem odpowiedziało
- Dobra, wypierdalam. - po czym odeszło. Colonsky przez kolejną godzinę zastanawiał się co to było. Nawet narysował portret pamięciowy. Obrazek co prawda przedstawiał patyczkowego ludka, ale można było sobie wyobrazić, że to był jakiś ohydny, obcy humanoid. Elf albo krasnolud albo inne tego typu ścierwo.

Około drugiej w nocy coś wróciło. Nie wiedział, czy to coś było tym samym cosiem, czy innym, ale coś ewidentnie tam było. Frederick wytężył wzrok, że aż poczuł jak mu się skóra na twarzy napina. Trochę przypominało to sranie przy zatwardzeniu, ale rzeczywiście widział jakby lepiej. Lub mu się tak wydawało. W każdym razie i tym razem zaczął gadkę od:
- Wypierdalaj. - przygotowując się do walki... żarcik! Przygotowywał się, ale do cofnięcia się do budynku archiwum i zatrzaśnięcia za sobą drzwi. Miecz miał mu służyć w przypadku, gdyby to coś zdołało wtargnąć do wnętrza razem z Colonem...
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 20-08-2016 o 22:35.
Anonim jest offline