Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2016, 17:20   #5
Rodriguez
 
Rodriguez's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputację

Nie miałaś pojęcia, kim byli niezapowiedziani goście nadjeżdżający od strony Drakenborgu. Nie czekałaś też, by przekonać się o tym na własnej skórze, zwłaszcza że jeźdźcy, wyraźnie zaalarmowani odgłosami walki, poderwali wierzchowce do galopu. Nie próżnowaliście i wraz z uprowadzonym żołnierzem zyskaliście przewagę odległości zanim jeszcze pościg dotarł na miejsce kaźni.
Jazda po nierównym, zalesionym terenie nie należała do najłatwiejszych. Twój koń co rusz ślizgał się po oblodzonej powierzchni lub potykał, przeskakując pozostałości po niedawnej śnieżycy. Jelinek wyprzedził Cię nieznacznie, głównie z racji tego, że jego rumak był młodszy, szybszy i nie tak objuczony jak zdobyty przez Ciebie gniadosz. Blada, wystraszona twarz jeźdźca i jasne umaszczenie jego wierzchowca sprawiały, że wyglądał jak wcielenie śmierci, „żywcem” wyjętej z kart Dobrej Księgi proroka Lebiody. Brakowało tylko kosy.
- To koniec! Powieszą mnie za współudział! Jestem stracony! - lamentował, przekrzykując wicher. Paranoiczny nastrój porwanego powoli zaczął Ci się udzielać, zwłaszcza gdy kątem oka dostrzegłaś siedzące wam na ogonie sylwetki jeźdźców, co rusz przemykające między drzewami z tyłu i po lewej.
Jelinek nie szczędził ostróg. Ty też nie pozostawałaś dłużna, wyciskając z rumaka ile się da, raz po raz dźgając go piętami po miękkim. Wierzchowce rwały jak szalone, mimo to ich nierówny oddech jasno dawał do zrozumienia, że gonitwa ma się powoli ku końcowi.
- Tam! - wrzasnął w pewnym momencie żołnierz, pokazując coś między szpalerem drzew po Waszej prawej stronie. Ledwie go usłyszałaś przez szum wiatru w uszach, choć równie dobrze mógł być to szum krwi napędzanej adrenaliną.
We wskazanym kierunku, jak okiem sięgnąć, rozciągała się rozległa, przykryta śniegiem polana. Wpadliście jak burza na otwarty, pozornie łatwiejszy teren z nadzieją zostawienia pościgu daleko w tyle. Wtedy wydawało się to logiczne, a otwarta przestrzeń wyglądała jak obietnica zbawienia, nie jak zapowiedź klęski. Prawda okazała się jednak dużo bardziej brutalna.


Czułaś że coś jest nie tak, kiedy ogiery dwójki spośród ścigającej Was grupy jeźdźców siadły na zadach, ślizgając się po podłożu. Było już jednak za późno. Zamaskowane puchem, zamarznięte jezioro, które wzięliście za stały grunt, ustąpiło pod Twoim towarzyszem. Ledwie wyminęłaś pękającą taflę lodu, spotykając przerażone spojrzenie Jelinka, zapadającego się wraz ze swoim wierzchowcem pod wodę. Żołnierz przytomnie rzucił się w bok, łapiąc się największej kry, jednak wierzgające w panice zwierzę szybko powiększało wyrwę, wciągając siebie i swojego pana w nieprzeniknioną toń. Dotyk mroźnej wody momentalnie wycisnął oddech z płuc mężczyzny, w efekcie czego nie mógł nawet krzyknąć. Pełznął tylko powoli przed siebie, jak zdezorientowany owad, rozpaczliwie próbując utrzymać się na powierzchni. Być może zdążyłabyś mu pomóc. Pytanie: czy warto było narażać życie dla nieznajomego?
Dostrzegłaś, że część pościgu odłączyła się od reszty, nadkładając drogi i okrążając jezioro. W czekającej przy brzegu bandzie zbrojnych wyróżniał się tajemniczy rycerz w czerwieni, bacznie obserwujący Twoje dalsze kroki zza zasłony hełmu...
 
Rodriguez jest offline