28-08-2016, 23:24
|
#4 |
| Louis siedział na ławie pod ścianą na przeciwko Asleif. Pochylony był nad miską jakiejś papki z kawałkiem ryby. Nie przejmował się smakiem, chociaż ten nie był taki zły w porównaniu z wyglądem.
Wolał taką papkę niż chleb czy fasolę czy inne smakosze. Większość takich jako suchy prowiant się brało w dzicz i lubił odmianę.
Kiedy fala wlała się do izby podniósł głowę i zobaczył wpływające gryzonie. Nie przepadał za miastami. Ty było pełno tych szkodników, które potrafiły zniszczyć zapasy nie jednemu człowiekowi. Podniósł łuk oparty o ścianę za nim i położył na blacie. Łuki nie lubiły wilgoci, a co dopiero wodę?
Woda zaczynała sięgać już do kostek kiedy zakończył jeść. W między czasie posłał w wodę jednego ze szczurów, który próbował dobrać się do jego jadła. Popatrzył na zbierających się kompanów i rzucił przyjacielsko. - No to ruszajmy, bo za chwilę co niektórzy po pas w wodzie brodzić będą.- Lubił czasem po docinać krasnoludom w kompanii. Te z początku nerwowo reagowały, ale z czasem jak się przekonały, że Louis wredny jest do tych co naprawdę lubi lub szanuje przywykły do tego. Poza tym często dobry to powód był do spowodowania małych zamieszek z miejscowymi, którzy czasami podłapywali tematy. - Znacie tu Panie jakieś leprze miejsce?- Zwrócił się do Pierra. Coriolis już przesuwał się wzdłuż stołu i ławy do wyjścia czekając aż siedzący z brzegu Kazak pierwszy stanie w wodzie.
Przekleństwem były portowe knajpy, ale kto wiedział, że tak się ten dzień w tym miejscu skończy.
Ostatnio edytowane przez Hakon : 29-08-2016 o 08:49.
|
| |