Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2016, 18:39   #8
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Rozchlapując pod stopami spienioną wodę, w miarę szybko wydostaliście się na zewnątrz, gdzie panował chaos i poruszenie. Ludzie ratowali, co mogli, wpadali na siebie i kryli się za ryglowanymi drzwiami, choć to raczej niewiele mogło pomóc w obecnej sytuacji. Gaspard od razu popędził do przytawernianej stajni, gdzie młody stajenny starał się uspokoić pozostawione tam konie, które prychały i stawały dęba, czując zagrożenie. Papillon, jak przystało na dobrze wychowanego rumaka rycerza, zachowywał się dość spokojnie, strzygąc jedynie uszami i łypiąc ślepiami na lewo i prawo. De Prony nie ociągał się i po chwili wraz ze swym wiernym kompanem byli już na zewnątrz.

Mętnej wody przybywało, co nie rokowało dobrze zwłaszcza dla Kaza i Frigi, którzy i tak mieli już delikatne problemy z poruszaniem się, gdyż przybój zdążył niemal zakryć ich nogi już nieco poniżej pasa. Powód takiego obrotu spraw szybko udało się zlokalizować. W poprzek ulicy utknął bowiem spory wóz, powodując szybsze spiętrzanie się wody. Próbowało go przesunąć kilku mężczyzn, ale nie szło im to zbyt dobrze. Nim ruszyliście w jego stronę, by im pomóc, od strony przyległych do tawerny budynków usłyszeliście mocny, arogancki, bretoński ton.
- Hej, wy tam! Ruszcie się i przesuńcie ten wóz! Zagradza całą ulicę, a jak tak dalej pójdzie, zaleje wszystkie domy poniżej!

Na jednym z wąskich balkonów na piętrze stał silnie zbudowany, na oko trzydziestoletni, długowłosy mężczyzna, a jego szyte na miarę, bogato zdobione szaty z miejsca zdradzały, że macie do czynienia z przedstawicielem szlachty. Mężczyzna władczym tonem wydawał rozkazy pracującym przy wozie, jakby próbował mieć tym realny wpływ na przesunięcie przeszkody. Nie zastanawiając się długo i nie zważając na okrzyki szlachetki, ruszyliście, by pomóc, choć Gaspard miał z tym lekkie problemy, gdyż musiał uważać przy tym na swego konia. Woda wciąż się podnosiła, a wóz najpierw nie chciał zupełnie drgnąć, a gdy w końcu udało się go odklinować, napór wody był tak silny, że poczęliście osuwać się wraz z drewnianą konstrukcją. Sytuacji nie ułatwiały przepływające w waszą stronę z dużą prędkością skrzynie, beczki i inne przedmioty - nie dość, że musieliście asekurować wóz, to jeszcze uważać, by czymś nie oberwać.

Gdy wydawało się, że napór wody jest zbyt silny i osuniecie się wraz z wozem, wciągnięci w kipiel, nieoczekiwanie obok pojawił się wysoki, solidnie zbudowany, brodaty nieznajomy, który z zaciętym wyrazem twarzy wspomógł was przy zabezpieczeniu i przesunięciu wozu. Musieliście włożyć w to sporo wysiłku, ale ostatecznie udało się odstawić wóz tak, by nie powodował zagrożenia i nie osunął się w dół ulicy. Woda swobodnie przelała się przez zaporę i spadł jej poziom, co zwłaszcza krasnoludy przyjęły z ulgą.
- Dobra robota, ale jest jeszcze sporo do zrobienia. - Nieznajomy uśmiechnął się szeroko i puścił wam oczko, po czym przedzierając się przez wodę ruszył w stronę siedzącego na beczce nieopodal zapłakanego chłopca.

Pierre i Gaspard od razu dostrzegli, że jego biała niegdyś koszula zdobiona była czerwono-niebieskim wzorem, a pod warstwą błota i wilgoci pokrywających spodnie widać było kawałek złotej tkaniny. Dla obu rycerzy pewnym było, że to kolejny przedstawiciel szlachty, choć oni zwykle nie kwapili się do pomocy innym, zwłaszcza jeśli chodziło o pracę fizyczną. Nie było czasu się nad tym zastanawiać, gdyż waszą uwagę przykuło zgoła inne zdarzenie. Drzwi jednego z domów nieopodal tawerny wyleciały z hukiem pod naporem wody, a ze środka, oprócz przeróżnych śmieci, mebli i szpargałów, wypłynęło również... ciało, obrócone twarzą do dołu.


Pierwszy dopadł do niego Louis i gdy odwrócił nieszczęśnika na plecy, nie dość, że okazało sie, iż jest to niezbyt urodziwa kobieta, to jej czoło znaczyło czarne, wyłupiaste oko patrzące bez życia na łowcę. Mężczyzna odruchowo odskoczył, a zebrani w okolicy ludzie, widząc odmieńca, podnieśli lament i poczęli oddalać się z nadzwyczajną szybkością. Prawdziwą panikę wzbudziło jednak drugie dryfujące w waszą stronę ciało, które sprawiło, że nawet wy się skrzywiliście. Blady, nabrzmiały od wody mężczyzna płynął na plecach, a z jego klatki piersiowej wyrastało kilka paskudnych, gąbczastych macek. Gdy z budynku wypłynęły trzecie zwłoki, tym razem nieszczęśnika pokrytego zielonym futrem, tubylcy uciekali z wody, krzycząc przeraźliwie, jakby ta miała za moment rozpuścić ich ciała żywcem.

Dopiero teraz zdaliście sobie również sprawę, że pogoda nieco się popsuła - nad okolicą zawisły ciemne, ciężkie chmury, które całkowicie zakryły sobą słońce, a ich grafitowa barwa zwiastowała rychłe nadejście deszczu. Przyjrzeliście się przy okazji budynkowi, z którego wypłynęły zwłoki - był to piętrowy dom z kamienia i drewna, raczej straszący swoim wyglądem, niż zapraszający do środka.


Pojawienie się zmutowanych zwłok wywołało efekt, którego można się było spodziewać: ulica błyskawicznie opustoszała, a rozglądając się po okolicy widzieliście jedynie uchylone lekko drzwi okolicznych domów, zza których najpewniej obserwowali was miejscowi. Wtem Pierre, Friga i Asleif zauważyli jakiś spory kształt dryfujący w drzwiach domostwa, który moment później zniknął im z oczu. Czyżby kolejne ciało? Mogli się o tym przekonać tylko w jeden sposób, zwłaszcza, że nikt z miejscowych nie kwapił się, by sprawdzić, co to za budynek i co się tam wyprawiało. Poza tym, sprawa śmierdziała na kilometr. Nie tylko wodorostami i morzem, które - swoją drogą - uspokoiło się z przybojem i pewnie niebawem cofnie się na dobre.

 
Layla jest offline