Łajbą kiwało, jakby targały nią nie wiadomo jakie fale, co było rzeczą dość dziwną, jako że Khurman było dość spokojne, a wiatr miał dość siły, by pchać 'Mewę' do przodu, z każdym podmuchem przybliżając statek do celu.
Haran po raz kolejny zwątpił, czy pomysł, by właśnie 'Mewą' wyruszyć do Balifor, był najlepszym z najlepszych. Może powinien był poczekać parę dni, i wyruszyć czymś solidniejszym. Ale wydawało mu się, że Stephenowi zależało na tym, by przesyłka dla Złocisza dotarła do adresata jak najszybciej. Najwyraźniej nie powinien był się aż tak spieszyć.
* * *
Wysoki, ubrany w ciemny płaszcz z kapturem mężczyzna rozejrzał się dokoła, ledwo zszedł z położonego na brzeg trapu.
Balifor rozczarował.
Albo i nie - wszystko zależało od tego, czego się człowiek spodziewał. Haran o mieście nie miał najlepszego zdania, przynajmniej od chwili gdy się dowiedział, co smoczyca zrobiła z miastem. A tu proszę - nawet się okazało, że budynki sobie stoją (co prawda w mniejszej ilości, niż się spodziewał, ale stały), a na ulicach ruch był całkiem niezły.
W gospodach, niestety, również.
Odsyłany z miejsca na miejsce Haran trafił w końcu do gospody, której sława do najlepszych nie należała. Może z tego powodu plotki głosiły, iż nawet pokoje można tu dostać?
Haran ściagnął kaptur i podszedł do lady, za którą królował właściciel przybytku - bardziej zajęty obserwowaniem konkursu piwnego, niż dbaniem o gości.
- Pokój na noc - poprosił Haran.
- Sztuka stali - odparł karczmarz.
- I kolacja - dodał Haran.
Karczmarz skinął głową.
Haran rozsiadł się przy jednym z pustych stołów, w samym rogu izby, by ze spokojem móc obserwować wszystkich.
Gdy przez nim pojawił się talerz, zabrał się za jedzenie. Wolał to zrobić szybko. Nigdy nie było wiadomo, kto w takiej nie najwyższej klasy spelunce zacznie awanturę, a wtedy o spokojnym dokończeniu kolacji nie byłoby mowy.