Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2016, 21:10   #7
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Konsekwentnie używał swojego imienia i przydomku. Co prawda wśród plemienia Mikku znajomość narzecza Mayakhur nie była powszechna, ale języki były na tyle podobne, że wielu patrzyło na dziwnego młodzieńca podejrzliwie i pogardliwie. "Zhańbiony" wśród ludu mającego obsesję na punkcie honoru i dobrego imienia nie było najbardziej pożądanym określeniem a właśnie to znaczyło Talving. Przyjmował te reakcje szerokim uśmiechem. Jeśli na twarzy Khurczyka pojawiał się gniew kładł dłoń wymownie na rękojeści sztyletu, który wzorem ludu z którego wywodziła się jego matka miał zatknięty za pasem. Dalej posunął się tylko raz, za pierwszym razem, gdy postawił nogę w Ak-Khurman.

Białowłosy, błękitnooki, smukły młodzieniec odziany w łachmany ledwo zakrywające wstydliwe miejsca za to z jaśniejącą kuszą w dłoni i masywnym złotym pierścieniem na palcu. To musiało zwrócić uwagę. Gdy podchodził do głównej bramy otoczyli go poganiacze jednej z karawan oczekujących na wpuszczenie do miasta. Po kolorystyce strojów bezbłędnie rozpoznał Hakurów- pomniejszy Mayakuhrski klan. Nienawidził wszystkich Khurczyków, ale plemię Mayakhur zajmowało "specjalne" miejsce w jego sercu.

Na rzucone "Komu to ukradłeś przybłędo?!" Talving wykonał swój gest. Pytającym był przewodnik karawany. Krępy i śniady Mayakhurczyk z końskim ogonem na szczycie szyszaka oznaczającym przywództwo był szpetny jak ork za sprawą dziesiątek blizn. Jego pas błyszczał mnóstwem cekinów. Wychowany wśród tego plemienia Talving wiedział, że każdy oznacza zabitego przeciwnika. Wszyscy obserwujący zajście byli pewni, że zaraz dokona się rzeź. Dlatego gdy głowa nomada wyparowała w błysku ognia wywołało to szok i panikę. Bezgłowy trup upuszczając dopiero co dobyte jatagany padł na wznak a ludzie pierzchli jak stado przepiórek kryjąc się za wielbłądami i w namiotach.

Ak-Khurman mogłoby być rajem dla kogoś takiego jak on. Kupieckie miasto nie za duże, nie za małe. Za "pożyczone"-jakby powiedział Kender, podczas wyprawy kamienie szlachetne kupił w miejscowym cechu rymarskim tytuł mistrza, znalazł się także opuszczony budynek w przystępnej cenie.

Jego warsztat od momentu otwarcia cieszył się popularnością. Ludzie przychodzili z ciekawości składać drobne zamówienia. Kiedy okazało się, że produkty są najwyższej jakości manufaktura stała się największym i najbardziej uznanym producentem siodeł i uprzęży na półwyspie.


***

- No więc mędrcze?

Białowłosy młodzian spoglądał wyczekująco na Al-Malikiego z dłońmi schowanymi w szerokich rękawach drogiej, ciemnoniebieskiej szaty.

-A tak, tak, pierścień. Zbadałem go jak prosiłeś- długobrody starzec wziął leżący wśród szpargałów na stole przedmiot.


Pierścień błyszczał w jego palcach zaś w czerwonym kamieniu zdawał się uwięziony ogień. Błyszczał trochę za bardzo jak na zwykłą sztukę biżuterii.

- Ładna rzecz muszę przyznać.

Talving westchnął. Zdawał się zniecierpliwiony.

-Napis starcze.

Al- Malik chrząknął nieco zbity z pantałyku. Normalnie zrugałby wyrostka i kazał mu iść do diabła, ale jak większość mieszkańców miasta obawiał się nieobliczalnego dziwaka. Poza tym pożądał jego stali a wiedział, że jest majętny.

-Tak napis. Oczywiście rozszyfrowałem go, ale kosztowało mnie to więcej pracy niż sądziłem. Ta wersja smoczego została zapisana nietypowymi runami. Musiałem się konsultować a wszystko kosztuje, więc...

Nim skończył o blat stołu uderzyła pękata sakiewka powodując, że wystraszony mędrzec wypuścił pierścień, który odtoczył się w kierunku brzegu stołu.

- To imię Serfigenkryon. Należało do mosiężnego smoka. Niestety nie mogę wiele więcej powiedzieć. Nie zapisał się niczym znaczącym w historii Krynnu.


Młodzieniec rzucił przed starca kawałek pergaminu.

-Zapisz mi to w tradycyjnym smoczym i wspólnym.


***

Miesiąc później białowłosy przemierzał uliczki Portu Balifor. Po odkryciu imienia jego poszukiwania gwałtownie przyśpieszyły. Walnie przyczyniły się do tego opłacone przez niego czary wieszczące rzucane przez napływających do Ak-Khurman z uchodźcami kapłanów.

"Swój cel znajdziesz za morzem!"


Powtarzało się jak mantra. To oraz opłacenie rejsu pochłonęły resztki jego majątku. Nie dbał o to. Ważne, że jest bliżej wyrównania rachunków z tym, który jest sprawcą nieszczęścia jego oraz matki.

Pytanie o smoki w mieście zniszczonym przez smoka nie było najlepszym sposobem zjednania sobie przyjaciół. Po tym jak wyrzucono go z jednej z karczm stał się ostrożniejszy. Ostrożnie dobierał rozmówców. Podawał się za wędrownego rzemieślnika, ale jego strój nie pasował do rymarza. Poza tym co do licha rymarz robi w mieście bez koni?

Próby badania granic Gloom Town nie przyniosły niczego ciekawego. No prawie.

W jednym z zaułków trafił na szczura zagonionego przez kota w kozi róg. Chwilę obserwował zmagania a widząc zajadłość z jaką mały szkodnik walczy o przeżycie uśmiechnął się. Kopnięciem odgonił kota i pochylił nad zdziwionym szczurem, który obserwował go ciekawie.


-Witaj. Mam coś co może ci smakować. No dalej na pewno nie jadłeś niczego tak dobrego.



Szczur z początku niepewnie chwycił odrobinę rzuconego mu suszonego mięsa. Spróbowawszy zaczął łapczywie pożerać smakołyk mrużąc przy tym z rozkoszą oczy.

-Mam tego więcej, patrz.

Uśmiechając się przebiegle położył następny kasek na swojej dłoni, którą podstawił tak by zwierzątko mogło na nią wejść. Nie mógł się powstrzymać by drugą delikatnie nie wysondować aury zwierzaka. Mimo, że nie było to żadne konkretne zaklęcie pozwoliło mu poczuć nastawienie obiektu. O dziwo jedyne co wyczuł to ciekawość. Gdy piętnaście minut później szczur siedział na jego dłoni kończąc konsumować kolejny kawałek suszonego mięsa Talving czuł jego radość i uśmiechał się. To wszak pierwszy przyjaciel w jego życiu.

-Dobra sierściuchu. Wygląda na to, że przez jakiś czas będziesz się trzymał moich zapasów. Nie mogę pokazywać się z jakimś tam bezimiennym szczurem. Wszystko co ważne i cenne musi się nazywać. Ty będziesz Rekus czyli żarłok.

Szczur przestał na chwilę jeść i przekręcił łebek wpatrując się w swego dobroczyńcę.

-Nie marudź. Mogło być gorzej zważywszy jak pachniesz. Trzeba coś z tym zrobić. Chodź!

Szczur chwycił w zęby kawałek mięsa i zwinnie po ręce przebiegł na ramię a stamtąd do kaptura w którym się usadowił.

Gdy trzy dni później siedzieli w „Madame Butterfly” Rekus już był dobrym przyjacielem. Siedział na ramieniu Talvinga chrupiąc suchara i popiskując w międzyczasie uwagi o towarzystwie w karczmie. Talving udawał, że pije i również obserwował. Przed nim na stole leżał nóż.


Młodzian od czasu do czasu popatrywał na sztylet jak na towarzysza nie na broń. Widząc napełniającą się karczmę pogładził rękojeść i powiedział.

-Zaraz znowu popytamy matko. Ten tłumek wygląda obiecująco.

Młodzian zręcznym ruchem zwinął sztylet i wstał kierując się w stronę baru.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline