Silvarin Elessedil
Silvarin chodził po lesie zastanawiając się nad tym, co ma robić.
-Północ. Północ i co dalej? Będę szedł aż dojdę? Do czego mam dojść?-pytał sam siebie, lecz nie znalazł odpowiedzi. Tym razem nie pomógł mu jego zmysł, chociaż usilnie starał się zmusić go do pracy. W końcu zrezygnowany, usiadł i bezwiednie dotknął policzka, na którym był niewidoczny znak. Jedyne, co zdecydował to to, że musi ćwiczyć, by nie stracić formy, więc wstał i poszedł poćwiczyć. Wrócił do letniego domku Rhevira i stamtąd wyciągnął pięć małych kulek i wyszedł na pole treningowe. Rzucił kulki, które natychmiast eksplodowały, a za chwilę uniósł się gęsty biały dym, który opadł równie szybko, co się pojawił, lecz Silvarin nie był już sam. Stał przed nim wysoki, czarnoskóry Elf imponujący atletyczną budową ciała.
-Kończę-rzucił Półefl i z zadziwiającą szybkością wyjął dwa krótkie miecze. Elf nie został daleko w tyle i dobył półtoraręczny miecz. Zaatakował, lecz Silvarin uchylił się i rozpoczął Taniec Czarnego Gryfa. Taniec ten składał się głównie ze skoków, padów i przewrotów, a Tancerz wykonywał to z taką szybkością, że Elf nie wiedział gdzie ma ciąć, by trafić. W pewnym momencie, gdy przeciwnik był pocięty, Silvarin stanął za jego plecami i zakończył trening decydującym ciosem Tańca Tygrysa, czyli wyskoku i wbiciu mieczy w głowę oraz serce. Elf padł na ziemię, a następnie rozwiał się jak dym, z którego powstał. Zmęczony Półelf udał się na spoczynek.
Następnego dnia zdecydował, że rusza, gdyż jest to lepsze niż bezczynne siedzenie i zastanawianie się, co ma robić, więc przywdział to, co powinien mieć i ruszył, zgodnie ze słowami Archanioła, na północ. |