Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2016, 21:15   #1
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
[AD&D 2ed, +18] Liber Chronicarum


“Łatwiej jest zburzyć niż zbudować.”
Albert Camus, “Dżuma”



I wtem, wszyscy dostrzegli koniec. Był to jedynie krótki moment, zaraz po tym, jak przekroczyli wrota portalu. Stopniowo oddalając się w przestrzeni, przyglądali się pogrążonej w ogniu i dymie planecie. Mimo, że ten niecodzienny widok mógł wydawać się majestatyczny, wszystkich ogarnął żal i smutek. Cywilizacje budowane przez tysiące lat w jednej chwili zrównane zostały z ziemią. Setki milionów istnień obróciło się w pył. Widzieli ostatni rozdział kroniki starego świata. Ostatni akapit. Ostatnie zdanie. Ostatnie słowo - koniec…

Jednak nigdy nic tak naprawdę się nie kończy. Niezliczone kule świetlne, pędziły wraz z nimi przez bezkresną przestrzeń kosmosu. Inni szczęśliwy, którzy w porę wskoczyli do tajemniczych portalów, również podążali w tym samym kierunku. Byli uchodźcami. Ostatnimi istotami, które w pamięci swej miały zachować stary świat.

Czas przestał mieć znaczenie. Mogło by się wydawać, że płyną w tej przestrzeni tak przez całą wieczność, jak również ledwie przez ułamek sekundy. Jednak koniec końców, wszyscy ujrzeli powoli rosnący w ich oczach cel podróży. Piękna, zapierająca dech w piersiach planeta przytłaczała całą swą kreacją. Była co raz bliżej i bliżej. Wyraźniejsze stawały się zarysy wszystkich gór i linii brzegowych. Później zaś wszelkie lasy, równicy i wzgórza… A potem był już tylko oślepiający blask.

A wraz z nim pierwszy rozdział kroniki nowego świata.


* * *


Szum fal rozbijających się brzeg, był pierwszą rzeczą, która przywitała bohaterów tej opowieści w nowym świecie. Dopiero później reszta zmysłów zaczęła budzić się do życia. Dotyk bujnej trawy na której leżeli. Nieprzyjemny posmak w ustach. Rażące światło wdzierające się do rozchylających się z wysiłkiem oczu. Uciążliwy ból, kiedy zaczynali podnosić się z ziemi, na której przeleżeli nieprzytomni nie wiadomo jak długo. Wszystkim zaczęła wracać świadomość.

Zostali wyrzuceni na niskim wzgórzu, w centrum którego znajdował się wielki, kamienny portal, podobny do tego ze starego świata. Ten jednak nie świecił już czerwonym blaskiem. Teraz stanowił jednie stertę bezużytecznych kamieni. A za nim rozciągało się morze. Wzgórze, na którym stali, kończyło się wysokim klifem, o które z regularną wytrwałością uderzały fale. Po przeciwnej stronie rozciągały się aż po horyzont zielone bezkresy równin. Nie licząc posępnego monolitu, który przeniósł ich do tego świata, otoczenie sprawiało wrażenie niedotkniętego od dawien dawna ręką istoty rozumnej.

Wokół nich zaczęli wracać do życia inni, którzy wraz z nimi przekroczyli portal. Wszyscy zdawali się w pewnym stopniu przestraszeni i zdezorientowani. Po ziemi walały się porozrzucane sterty różnych sprzętów i szczątków, które najwyraźniej zostały wrzucone do portalu przez gigantyczną falę. Tę samą, która zmusiła ich do ucieczki w ten nieznany ląd. Miejsce to, choć wydawało się pozornie bezpieczne, emanowało dziwną, ciężką do zidentyfikowania aurą. Z jakiegoś powodu, portal który uratował ich przed śmiercią, wywoływał w nich teraz nieprzyjemne, niewytłumaczalne uczucie.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 02-09-2016 o 18:57.
Hazard jest offline