Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2016, 15:18   #10
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Tili napawała się chwilą uwagi jaką dało jej przystąpienie do pijackiego konkursu. Niestety, żeby ten się odbył, musieli uzbierać odpowiednią ilość chętnych. Kenderka dość szybko się przekonała, że tylko nieliczni mieli odwagę stanąć w szranki z rudobrodym.
Zadziwiające zachowanie… przecież to czysta zabawa i sława! Dlaczego nikt się nie zgłasza!? Zawiedziona, pokręciła się wokół wielkiego „stołu”, przyglądając się wszystkim zgłoszonym, jak i tym… czającym się pod ścianami i wtedy… dostrzegła TO… znaczy się… JEGO!
Wielkiego jak góry skaliste i zgarbionego nad ciupeńkim talerzykiem. Kobiecie mocniej zabiło serce, oddech przyśpieszył, a oczy rozświetlił dziwny blask…
Zakradając się cichutko, podziwiała masywne bary minotaura okute w zimną stal. Wuuuoooh! Buuuwaaah! Ale on był ogromniasty. Nawet siedząc na ziemi, zmuszał Sroczkę do zadzierania wysoko głowy.
Zarumieniona po same czubki uszu, wychyliła się z prawej strony wojownika, obserwując go jak je. Nic nie mówiła, nawet się nie ruszała, jakby bała się, że może go w ten sposób spłoszyć. Po minucie intensywnego wgapiania się, przedreptała za jego plecami, by ponownie ukazać się z jego lewej strony. Puchaty kok, przekrzywił się spadając i rozlewając się na boki. Wielkie i okrągłe jak spodki oczy, wpatrywały się w twarz mężczyzny z niepokojącym brakiem mrugania. Kenderka znowu schowała się za plecami, by po raz trzeci wychylić się, ponownie z prawej strony. Drobne paluszki zaczynały przebierać, a ramiona podrygiwały jakby chciały poderwać się do lotu.
Zapiszczawszy jak zniecierpliwione zwierzątko, oblizała wąskie usteczka, pociągając nosem. Coś kombinowała… coś kalkulowała… intensywnie czaszkowała i było to niepokojące. Bardzo…
Zachowanie Kenderki nie uszło uwadze minotaura. Ten jednak z początku nie reagował, spokojnie jedząc zupę. Upewnił się tylko, że mieszek na szyi jest na swoim miejscu. Nie, żeby wierzył w opinię o Kenderach jako złodziejach. Wiedział jednak, że bogowie stworzyli ich z naturalną skłonnością do niewinnego pchania swoich rąk do cudzych rzeczy, tak jak jego rasę stworzyli rogatą. Parę razy w swoich podróżach musiał rozstrzygać spory między Kenderem, którego przemogła ciekawość, a wieśniakami bądź handlarzami, którzy opacznie zrozumieli jego zachowanie. Od tych drugich usłyszał zazwyczaj litanię przekleństw, która mogłaby powalić nawet najbardziej zepsute ze sług ciemności. Raz nawet tak się stało - trzymany z Kenderem w jednej w celi Hobgoblin rzeczywiście zemdlał w połowie tyrady rozeźlonej sklepikarki, oskarżającej małe stworzenie o kradzież pary pantalonów. Mirnark nie potrafił zrozumieć, jak taka rzecz mogła być powodem do złości.
A ta Kenderka obok dalej tu była. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Jesteś głodna? - Zapytał niepewnie, odłamując kawałek bułki i wyciągając w jej stronę. - Proszę.
Tili westchnęła gdy stwór do niej przemówił. Oczywiście, by być w stu procentach pewną tego stwierdzenia, najpierw obejrzała się, czy nie stoi obok niej Silvana Wściekły Mlask. Ufff, była sama… to na pewno było do niej!
- Masz krowi pysk zamiast głowy! - wypaliła radośnie, podskakując z entuzjazmem i zabierając pajdkę chleba. - Jesteś najprawdziwszym minotaurem jakiego kiedykolwiek widziałam! - kenderka była w siódmym niebie, aż radosny uśmiech rozpełzł się po bladym licu, a zwinne łapki poczęły delikatnie dotykać przedramienia wojownika. Wszak musiała się upewnić, że był prawdziwy…
Mirnark westchnął. Każdy Kender jakiego spotykał również robił dość nieczułe uwagi. To też była część ich natury, byli zbyt niewinni, by zrozumieć, że niektóre słowa mogą zaboleć. Albo sprowokować do tego, by sprawić mówiącemu ból. A już szczególnie słowa, którymi często obrzucał go poganiacz na arenie.
- Dziękuję za komplement. - Powiedział powoli, na tyle grzecznie na ile potrafił. - Ale mała rada. Większość minotaurów, jeśli powiesz im, że mają krowi pysk, się bardzo rozgniewa. Mam na myśli bardzo. Mój ojciec na przykład, bogowie miejcie jego duszę w opiece, złapałby cię za włosy i wrzucił do morza. Ja… jestem bardziej łagodny.
“A przynajmniej próbuję”. Dodał w myślach.
- Ale dlaczego? - spytała tonem, faktycznie nie rozumiejącym o co przedrozmócy dokładnie chodzi. - Przecież to najprawdziwsza prawda! Rozumiem obrazić się za kłamstwo… ale za prawdę? - Sroczka przygryzła dolną wargę, wyciągając dłoń, jakby chciała pogładzić minotaura po nosie. - Jestem Tili! Sroczka Białoboczka. Pochodzę z Kenderówka… ale tego na ziemiach Solamnijskich pokazać ci na mapie? - w mistrzowski sposób, zmieniła nagle temat rozmowy. - Jak się nazywasz? Co tu robisz? Smaczna ta zupa? Napijesz się z nami? Chodź, ja stawiam. Szukam właściciela Wściekłego Mlaska, znasz go może?
- Pewne rzeczy minotaur może mówić minotaurowi i brzmią grzecznie. Ale jeśli powie mu je ktoś inny, już takie nie są. Bardzo wielu, przez bardzo wiele lat, używało porównania minotaurów do krów, aby nas obrażać. Tu chodzi o ton i sposób w jaki to mówili… trudno mi to ubrać w słowa. W każdym razie, robili to tak długo i tak powszechnie, że takie porównania stały się z definicji obraźliwe. Inny minotaur na moim miejscu dałby ci w nos. - Mirnark westchnął ponownie, mając nadzieję, że wyjaśnił to na tyle dobrze, na ile potrafił. Widać bogowie testują go obecnością tej Kenderki. Miał nadzieję, że podołał tej, jakże ciężkiej, próbie.
- Nie znam żadnego Wściekłego Mlaska, przykro mi bardzo. Zupa jest smaczna, dziękuję. Ale przykro mi, nie napiję się. Po piwie raczej… robię się drażliwy. - Wyjaśnił. Wydawąło mu się, że o czymś zapomniał i dopiero po chwili ze zmieszaniem zorientował się - A tak. nazywam się Mirnark Lionscar. Miło cię poznać Tilil… i w ogóle - Wyciągnął swą wielką dłoń, aby uścisnąć jej rękę. Delikatnie oczywiście.
Kenderka słuchała tłumaczenia i przez chwile wydawało się, że niektóre argumenty do niej trafiają… a później, ponownie wyglądała jakby nie wiedziała o co chodzi i tak już zostało, do samego końca.
- Mów mi Sroczka, bo tak mówią do mnie przyjaciele… a my jesteśmy przyjaciółmi prawda? - szczęśliwa, że może przywitać się z mężczyzną uścisnęła najmniejszy palec jego ręki, bo więcej nie pomieściły jej drobne paluszki. - Mlask to ta biała suka co tu chodzi… gdzieś… - kontynuowała gramoląc się na kolana Mirnarka. - Byłam w trakcie rysowania domku na mapie kiedy ona mnie zaczepiła. Chyba jest głodna, ale ja mam tylko elfie sucharki… a tych nikt ich nie lubi oprócz elfów… - wgryzając się w pajdkę chleba, zadarła głowę obserwując zakrzywione rogi, wieńczące wielką głowę mężczyzny. - Dlafefo stajesz się draflify? Ja faz…- tu dziewczyna przełknęła wielgachny kęs twardej skórki. - Ja, jak raz napiłam się wina… to musiałam uciekać z płonącego miasta… ktoś podobno ukradł różdżkę podróżnemu magowi i podpalił karczemną stodołę, która zajęła pół miasta. - Tili zmarszczyła nosek, niezadowolona z uczynku, tego “kogoś”.
- Za dużo alkoholu, panno Sroczko, sprawia, że niektórym trudno nad sobą zapanować. Zwłaszcza, jeśli… powiedzmy, mają za dużo energii. - To powiedziawszy, Mirnark wrócił do zupy. Lepiej ją zje zanim zupełnie wystygnie przez tę konwersację.
Albinoska obserwowała jak towarzysz zjada strawę. O dziwo, nawet nie wierciła mu się na kolanie, ani nie pakowała rączek w nie swoje rzeczy, zbyt mocno zaaferowana twardą skórką chleba oraz ruchami potężnej szczęki mężczyzny.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline