Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2016, 07:46   #38
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację

Na tak krótkim dystansie, Friga miała prawo spudłować jedynie chyba w momencie, gdyby była odwrócona plecami do okna i stała na jednej nodze. Nie była jednak w tak niekorzystnych warunkach, zatem cisnęła czekanem przez całą długość pokoju i trafiła mutanta w prawą nogę, akurat, gdy tamten znikał już na parapecie za oknem. Ostrze rozerwało skórę powyżej kolana, a z gardła mutanta wyrwał się okrzyk bólu. Czekan nie wbił się w ciało i zniknął za oknem, uderzając głucho o kocie łby na ulicy, natomiast mutant zachwiał się na parapecie i po prostu spadł, wytrącony z równowagi.

Gaspard analizował na bieżąco sytuację i dostosował się do niej - miecz szybko powędrował do pochwy, tarcza na łóżko, a w dłoniach rycerza pojawił się łuk i strzała. Podszedł do okna, naciągając cięciwę i zerkając w dół. Mutant spadł tak niefortunnie, że jego lewa ręka wygięta była pod dziwnym kątem, a biała, złamana kość ubabrana krwią przebiła skórę ramienia. Leżał w wąskiej alejce na tyłach domu i jęcząc, próbował odczołgać się w stronę budynku po przeciwnej stronie. Widząc Gasparda w oknie, resztką sił wykrzyczał:
- Na Pana Rozkładu, przekli...
Ostatnie słowo zabulgotało mu w gardle, gdy wypuszczona przez de Prony'ego strzała trafiła czysto w szyję, kończąc marne życie mutanta. Mężczyzną targnęły jeszcze dwukrotnie przedśmiertne konwulsje, po czym zastygł w bezruchu.

Spojrzeliście po sobie. Mutant przywołał imię Pana Rozkładu, a wam do głowy przychodziła tylko jedna odpowiedź. Nurgle. Na samą myśl o tym imieniu przeszły was ciarki. Friga musiała odzyskać czekan, który leżał niedaleko zabitego mutanta, a Gaspard zapewne strzałę, dlatego nie czekając, ruszyliście na dół. Po drodze słyszeliście odgłosy rąbania dochodzące z dołu, zatem towarzysze też musieli się przednio bawić. Po wyjściu na zewnątrz okrążyliście budynek, gdzie leżał zabity mutant - Friga bez problemu odnalazła swoją broń, a Gaspard z mlaśnięciem wydobył strzałę z szyi mężczyzny.

Nie ociągając się, wróciliście do środka.



Jedno silne uderzenie kilofa wystarczyło, by kłódka rozpadła się w drobny mak. Gdy tylko klatka stanęła otworem, Odo ożywił się, próbując wyciągać swoich towarzyszy siłą na zewnątrz. Ci jednak byli wyczerpani i zziębnięci, więc i poruszali się dużo wolniej od swego kompana. Przy okazji obejrzeliście ich sobie dokładnie, gdy przemykali ze spuszczonymi głowami obok was, kierując się do wyjścia z niewielkiego pomieszczenia - żaden z nich nie nosił śladów splugawienia Chaosem, zatem opowieść Oda o porwaniu nie mijała się z prawdą. Na pytanie Louisa o sąsiednie drzwi, wieśniak jedynie wzruszył ramionami i pokręcił głową, co dało łowcy jednoznaczną odpowiedź.

Pierre natomiast, jak to człowiek czynu, nie cackał się, tylko pożyczył od Louisa topór i zaczął okładać ostrzem wypaczone pod wpływem wilgoci drzwi, pomagając sobie od czasu do czasu nogami. Moment później dołączył do niego Kazak ze swym kilofem i porąbane drzwi odkryły przed wami pogrążony w półmroku pokój. Przeczesując go, Asleif przepytywał Oda.
- My to mieli być złożeni w ofierze, a nie przerobieni na tych plugawców. - Splunął przez ramię. - Z wioski dwa dni na zachód od L'Anguille pochodzimy. Serrac się nazywa. Te skurwiele porywały nas stamtąd i zwoziły tutej. Z tego, co zdążyłem podsłuchać, to oni jakiegoś boga chaośników od chorób czcili, a jak żem tu najdłużej z nich wszyskich, to trzech chłopa tamci zabili. Dobre to chłopy były, wielka strata dla wioski.

Odo przejechał dłonią po twarzy i westchnął ciężko.
- Tych plugawców to nie wiem, ilu było dokładnie, ale paru na pewno. I był jeszcze taki jeden, co nam przynosił trochę wody i jedzenia. Inny był, niż te wszystkie topielce. Zawsze w ładnym płaszczu i głębokim kapturze łaził. Nie było mowy, żeby zobaczyć jego gębę, ale to był chyba jakiś ich dowódca, czy coś, bo te plugawce z szacunkiem do niego gadały. On nie przesiadywał tu z nimi, tylko od czasu do czasu przyłaził, chyba żeby sprawdzać, co i jak z nami odnośnie tych rytuałów, czy co oni tam wyprawiali. - Machnął ręką. - A jak się rozchodzi o rurkę, to Thibaut ją wygrzebał ze śmieci za klatką. Najchudsze i najdłuższe łapy ma, to i mu się udało ją zebrać przez kraty. A potem my oddychali w pięciu, co chwila się zamieniając przy rurce. Już my myśleli, że po nas. Na szczęście Pani zesłała nam dobrych ludzi.
Uśmiechnął się, odsłaniając żółte zęby.


Słuchając opowieści wieśniaka, sprawdzaliście pokój. Miejsce, oprócz zmurszałych beczek, wypełniały przeróżne koce, ubrania, misy, sztućce oraz szeroko pojęty ekwipunek podróżny, a przedmioty te zostały wykonane z dbałością i z dobrych materiałów. Wyraźnie nie pasowało to do opuszczonego domu i mutantów - odnosiliście wrażenie, że przedmioty dobrej jakości należały do przywódcy bandy, o którym wspomniał Odo, a reszta stanowiła misz masz rzeczy w różnym stanie. W niewielkim kufrze pod ścianą odkryliście ponadto cynowe kufle, każdy ozdobiony znakiem, który wyglądał na szyld gospody, prowizoryczną, narysowaną niedbale mapkę okolicy z zaznaczoną krzyżykiem wioską Serrac oraz cztery ecu. Nie było tu nic więcej, co zwróciłoby waszą uwagę, więc wyszliście z pomieszczenia, wprost na prowizoryczną świątynkę.

W mig zajęliście się przewróconym ołtarzem. Pierre i Kaz tłukli go toporem i kilofem, aż została z niego miazga, którą ciężko byłoby nawet pozbierać do jakiegoś worka. Słysząc wyraźne kroki na górze, wyszliście z mrocznej, pachnącej śmiercią piwnicy, wprost na spotkanie Frigi i Gasparda.



Khazadka i rycerz byli nieco zdziwieni pojawieniem się wymarzniętych i wycieńczonych wieśniaków, jednak szybko wyjaśniliście im, co działo się w piwnicy. Oni natomiast podzielili się z wami informacją na temat mutanta na piętrze, wykrzykującego przed śmiercią imię Nurgla. To było coraz bardziej podejrzane i wszystko wskazywało na to, że rozwiązanie sprawy skrywa w sobie wioska Serrac leżąca dwa dni na zachód od L'Anguille. Louis przyniósł z piętra pożółkłe poszewki i prześcieradła, jednak to pomogło zziębniętym wieśniakom tylko doraźnie. Zastanawiając się, co dalej, swoje trzy grosze dorzucił jeszcze Odo.

- Wiem, żeście wiele już dla nas zrobili, bo bez was pewnie skończylibyśmy jak tamci na hakach, bo po tych topielcach nowe plugawce by przyszły, ale czy mogę was prosić o jeszcze jedną przysługę? Te biedaki są głodne i przemoczone, a droga do Serrac długa i pewnie niebezpieczna. Chcielibymy coś zjeść i gdzie się przespać. A jak to nie będzie nadużywanie dobrej woli, to i eskorta do Serrac by nam się przydała, bo tak to poginiemy po drodze. Ja prosty wieśniak jestem i nie mam prawa wymagać od szlachty, dlatego proszę, a właściwie błagam was, mężni synowie Bretonii o pomoc... - Po tych słowach Odo uklęknął przed Pierre'm i Gaspardem, spuszczając głowę.
 
Layla jest offline