Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2016, 12:58   #7
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Batalia z Archontem dobiegła końca. Wojna z chaosem trwała dalej ale Imperium wreszcie mogło odetchnąć. Nadszedł czas by wyleczyć rany po walce z bestią.
Odpoczynek nie był jednak dla wszystkich. Byli tacy dla których warta nigdy się nie kończy. Do tej grupy zaliczał się Nicodemus i był z tego dumny. Dlatego świeżo upieczony magister ochoczo zmierzał do Talagaad, miasteczka które miało szczęście nie ucierpieć podczas agresji nieprzyjaciela. To właśnie tam wraz z grupą kompanów otrzyma niezbędne informacje które pozwolą im wypełnić misję. Cel zadania nie należał do szczególnie skomplikowanych, co jednak wcale nie znaczyło że wykonanie go będzie łatwe. Polowanie na przywódców barbarzyńskich hord rzadko bywają łatwe. Mistrz magii był jednak doskonale świadomy że po załamaniu się ofensywy Archonta, niedobitki armii chaosu mogą szukać nowego lidera. Czas miał tu kluczowe znaczenie i musieli wyeliminować wrogiego generała nim zdoła przegrupować swoje siły.

Podróż była dla Białego Czarodzieja pełna rozmyślań. Skrajne emocje nie były cechą przedstawicieli Zakonu Mędrców ale Nicodemus ciągle odczuwał ekscytacje gdy wracał myślami do chwili otrzymania kostura arcymaga Bonthira. Nagrody od samego księcia elektora. Był to wielki prestiż nie tylko dla niego, co dla całej Kapituły Światła. Nie lubił polityki ale magister musiał myśleć perspektywicznie. W wojnie magowie odegrali wielką rolę i teraz pojawiła się szansa na poprawę ich wizerunku. Nie można było zmarnować tej okazji, i sukces tej misji mógł być chociaż niewielkim wkładem Nicodemusa w tą sprawę.

U celu podróży zastał go widok wypalonych stosów.
- A jednak skaza chaosu dotknęła i to miejsce. - skomentował. Był to jednak też wyrazisty dowód owocnej pracy łowcy czarownic. Jak chyba większość magów Nicodemus obawiał się przedstawicieli tej profesji. Nie dlatego że miał coś do ukrycia ale znał wiele historii gdzie inkwizytorzy popełniali karygodne pomyłki. Byli jednak potrzebni. Wszyscy popełniali błędy ale czasem trzeba było poświęcić dobro jednostki dla dobra ogółu. Sam Sigmar tak nauczał.

Lisia nora robiła wrażenie zwyczajnej karczmy, niczym nie odbiegającej od dziesiątek a może nawet setek przybytków jakie odwiedził. Nic nie przyciągało szczególnie uwagi. Klientela, służba, wystrój takie samo jak gdzie indziej.
Słuchając uważnie zwiadowcy, pospołu z resztą towarzyszy wypił kilka piw. Nie rozpędzał się z alkoholem, lubił lekki rausz ale wolał zachować jasny umysł. Miał też inny nałóg któremu dawał upust. Palenie. Więc gdy dyskusja trwała w najlepsze, on powolutku, bez pośpiechu odprawił swój rytuał jakim było przygotowanie tytoniu, nabicie fajki a potem palenie. Ten zwyczaj zawsze pomagał mu się skupić albo zrelaksować zależnie od potrzeby. Nie potrafi nawet dokładnie powiedzieć kiedy palenie stało się nawykiem i nawet nie wie czemu to lubi. Chyba podświadomie chciał się po prostu upodobnić do swojego mistrza Keusha - nałogowego palacza.
Gdy zasadnicza cześć rozmowy dobiegła końca w zamyśleniu wyobrażał sobie różne scenariusze jak potoczy się dalsza podróż. Gdyby polowali na bandytów mógłby uznać zadanie za wręcz trywialne ale grupa barbarzyńców budziła w nim obawy. Mimowolnie nawiedzało go wspomnienie bitwy pod bramą Talabheim i moment gdy “coś” przedarło się przez pierwszy szereg żołnierzy. To “coś” było podobne do człowieka ale tak odmienione że Nicodemus nie mógł a raczej nie chciał określać tego mianem istoty ludzkiej. Używając magii spętał i częściowo oślepił kreaturę sadząc że taki stan uczyni ją bezbronną. I był to przejaw głupoty albo co gorsza arogancji z jego strony. Gdy tylko skrócił dystans, zmutowana istota za nic mając sobie ciążące na niej zaklęcia zaatakowała. Jednym ciosem nieuzbrojonych rąk złamała jego kostur. Solidna laska otrzymana od mistrza, kij którym był w stanie sparować cios dwuręcznego miecza, pękł od jednego uderzenia! Był w szoku i miał szczęście że nie połamało mu rąk. A cudem było to że jego kompani, zresztą tutaj obecni ubili mutanta nim ten wyprowadził kolejny zamach. Lekcja z tego była taka że jeśli ma na czym polegać to nie magii, nie na broni a na własnych towarzyszach.
Choć paradoksalnie kostur który teraz posiadał, elfi wyrób robiący wrażenie delikatniejszego winien wytrzymać taki cios bez większego problemu. Ale nie miał ochoty tego sprawdzać.

I tak jeszcze jakiś czas brał udział w rozmowie przy stole, wtrącając kilka mniej ważnych uwag. Wysłuchał plotek tych ciekawych i tych nudnych. Choć po wizycie łowcy czarownic ludzie są wyraźnie mniej skorzy do plotkowania. Poobserwował graczy zajętych grami w kości czy karty, pokibicował Albertowi i w końcu udał się do izby. Wyczyścił fajkę, przekartkował swoją księgę, powtórzył inkantacje kilku zaklęć. Był zmęczony więc odpuścił sobie dłuższe studiowanie na rzecz chociaż chwilę dłuższego snu.
O poranku wstawił się na wyznaczone przez Waldemara miejsce. Przygotowany do podróży, ubrany w porządne szaty sprawiał wrażenie uczonego ale dla każdego choć trochę obytego z tematem magii na pierwszy rzut oka było jasne że Nicodemus to czarodziej. Białe motywy, złote i srebrne wstawki były typowe dla Hierofantów. Mogło się wydawać że ubiór taki jest niewygodny ale był to pozór, strój jak najbardziej był przystosowany do podróży czy walki. I choć nie lubił konspiracji to gdy zachodziła taka potrzeba narzucał na siebie ciężki, czarny płaszcz z głębokim kapturem co jako tako maskowało ten zdradzający profesję ubiór. Choć podejrzewał że w ciągu kilku lat Hysh tak nasyci jego ciało magią że żadne zabiegi nie ukryją jego przynależności. Ten proces zresztą już trwał. Dobrze że przynajmniej jego wierzchowiec go znosi, bo co poniektórzy magowie wydają się już samą obecnością trwożyć zwierzęta.
“Polowanie czas zacząć” - pomyślał gdy już wszyscy zbierali się do drogi. A gdy już mieli ruszać rzucił jeszcze krótkie spojrzenie na stosy. “Dlaczego magu?” - zapytał w duchu nie mając poznać odpowiedzi.
 

Ostatnio edytowane przez Nemroth : 11-09-2016 o 16:23.
Nemroth jest offline