Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2016, 19:28   #8
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Nie kce mi się mnozyć bytów przez zakładanie nowych tematów, więc tutaj

Najpierw kilka wypowiedzi z jednego z tematów rekrutacji ([WFRP 2ed.] Legenda o Czarnym Nurcie).
Offtop, ale godny, zaden tam spam.

Cytat:
zabójca trolli to nie byle wojownik.

A krasnolud obłożony ciężkim brzemieniem, został wyklęty pośród swojego ludu,jego imię zostało wymazane z kart historii jego rodu ogólnie z całej społeczności.
( do tego weź pod uwagę ze dla krasnoluda z gór Ród/rodzina/przodkowie To Wszystko.)

Inne krasnoludy patrząc na niego pogardliwie jak na krasnoluda bez honoru.
Który ma zdechnąć by chociaż po życiu doznał zaszczytu wstąpienia do sal przodków.

Taki krasnolud najczęściej unika kontaktów z reszta rasy albo ogranicza je do minimum. Jemu wstyd ze okrył się hańba, a oglądanie innych krasnoludów przypomina mu tym co utracił na zawsze.

Ma stawić czoła potężnemu wrogowi uzbrojony jedynie w oręż, by doznać łaski chwalebnej śmierci.
Jeżeli mu się to nie udaje to popada w coraz większa depresje i rozpacz, że bogowie nie chcą okazać mu łaski i "zbawienia".
Ze jego winy są tak wielkie że nawet na to nie zasłużył.
Tną się pokrywając swoje ciało kolejnymi bliznami z bólu jaki to w nich rodzi.
Tak naprawdę im mocniejszy jest zabójca tym bardziej nieobliczalny i oszalały i a punkty obłędu powinno rosnąć lawinowo.Dodając kolejne choroby psychiczne.

Staram ci się zarysować mniej więcej zabójce...

Weż tez pod uwagę psychologie rasy, wstyd u człowieka, a wstyd u krasnoluda i utrata honoru to ogromna przepaść w pojęciu tego słowa.


Wiec "opieka" nad takim krasnoludem to jakbyś chciał go skazać na wieczne cierpienie na ziemi, a jakbyś przypadkowo uratował mu życie to nawet nie chce myśleć co mogło by się wydarzyć.
Podpiąć go pod grupę można ale pod samego zabójce to raczej słabo.

Ogólnie tez grac zabójcą trolli, a odgrywać zabójce to tez dwie różne sprawy.
Dla mnie to jedna z najtrudniejszych postaci jaka można sobie wybrać do odgrywania.
Bo spróbuj ogarnąć co może się dziać w głowie takiej jednostki i wejść w jego skórę i głowę.

Ja może kiedyś się podejmę na ten czas nie jestem gotów na tak traumatyczne odgrywanie jeszcze tej postaci.
Cytat:
Wszystko co ulatwia przetrwanie w bitwie zabójcy jest haniebne i tak ów nie zyska przychylności Bogów i nie przekroczy Sal Przodków.
Nosząc jakakolwiek ochronę dajesz znak Bogom że lękasz się śmierci i ma dla ciebie ona większa wartość niż odkupienie.

Masz walczyć z najpotężniejszym wrogiem sam nie mając szans na przetrwanie.
Każde ułatwienie sobie walki jest dyshonorem i nawet jak wybijesz armie smoków odkupienia nie uzyskasz.

prócz tego.

Throrin Zabójca - bóg zabójców i pierwszy z ich rodzaju.

I za jego przykładem każdy inny zabójca kroczy.

A krasnoludy tradycji się trzymają jak nikt inny na świecie.
Cytat:
Naprawdę ja nie mam czasu wyciągać dziesiątek tekstów.
I potwierdzać każde moje słowo
Poczytaj o rasie od deski o deski o założeniach, nastawieniu, co ich napędza i co jak i dlaczego się dzieje.
Wtedy wiele zrozumiesz o tej rasie ich spojrzeniu na świat/ kulturę/tradycje jak i tych zabójców.
Poczytaj skąd wzięli się zabójcy jaki jest sens tego i tak dalej.

A nie że jakiś ciołek wrzucił do profesji lekka kurtkę która mechanicznie liczona jest jako pancerz.
Powyższe wypowiedzi są autorstwa Pan Dwarf, który patrząc nie tylko po nicku i aviku, ale po wypowiedziach... zna się świetnie na krasnoludach w WFRP. Mam jednak wrażenie, że mamy tu do czynienia nie jedynie z faktami wynikłymi z wiedzy, ale interpretacją i promocją własnej wizji mająca (owszem) poparcie w źródłach, choćby i beletrystyce związanej z WFRP. Ale nie będącą sztywnym faktem.

Powyższe wywody zahaczały o motyw pancerza dla Zabójcy Trolli, tusze zatem, że ten topic jest więcej niż właściwy.
Ciekawa dyskusja, choć w rekrutacji była offtopem zwieńczona została takim oto wpisem. Rzeczonego wyżej.
Cytat:
Na każdym kroku wychodzi niewiedza na temat rasy a mimo to próbujecie upierać się przy swoim.
Wasza ignorancja zadziwia mnie.
Tyle przydługiego wstepu i zmierzając do meritum nie kieruje tego posta do Pan Dwarf per se. Raczej do wszystkich, co uważają, że przeczytawszy xx dodatków i Czarną biblioteczkę uzurpują sobie prawo do forsowania swych poglądów jako sztywne fakty.


Otóż jedynym myślę (choć głowy na to nie stawiam) niezaprzeczalnym faktem jest to, że zabójca trolli szuka śmierci. Taka jest konstrukcja tyleż profesji, co roli w krasnoludzkiej kulturze. Krasnolud taki dąży do chwalebnej smierci z przeciwnikiem z którym nie ma szans przezyć w boju, bo nie chce już zyć. Widac to po promowanym schemacie rozwoju. Jak juz kurduplowi uda się zahetac trolla, to zawód związany z nie osiągnięciem celu (smierci) każe mu szukać jeszcze groźniejszych przeciwników. Gigantów, smoki, demony...
tyle faktów.
Reszta już jest kwestią interpretacji.

Zabójca Trolli wcale nie musi być pozbawionym honoru typem, który po utracie godności chce odpokutowac to własną śmiercią. Widać to chocby po Ungrimie z Karak Kadrin, który bynajmniej nie utracił honoru i cieszy się szacunkiem. On wszedł na drogę zabójców, bo stracił córkę. Dalej króluje na karaku. Ogarnia. Nie jest punkiem-debilem co lata po górach z gołą klata i toporem. Owszem, szuka śmierci, ale raczej w aspekcie pogardy dla niej i nie przywiązaniu do życia. Szukaniu i zabawie z kostuchą. Coś w stylu: "Chcesz? Bierz mnie, jestem Twój. Wpierw jednak pokaże jak giną khazadzi". Nie cofa się przed wyzwaniami, ale ogarnia karak. Rządzi.
Podejście Ungrima do tematu samo w sobie jest sliskie, bo nacechowane interpretacją faktów i czasem dorabianiem miotły do kija.

Fakty są takie, że Ungrim jest zabójcą, nie shańbił się, ma śmierć w pogardzie ale nie szuka jejtotalnie na siłę. Faktem jest, że cieszy się szacunkiem i skupia wokół siebie innych zabójców. To wskazuje, że dość dysonujący z prostym i lubianym podejściem do sprawy, tryb Ungrima przyjmuja i inni zabójcy rezydujący z nim w Kadrin. Gdzieś czytaem, że syn Ungrima zdecydował się pójśc drogą ojca. Bo tak. Nie stracił honoru, nie miał powodu, ot uznał to za swe dziedzictwo i zmałpował tatę. Czy tez ślubował że tak uczyni, nie pamiętam.

Pomarańczowy irokez, tatuaże, topór w łapie to jasny obraz kreowany przez twórców. Obraz Gotreka Gurnissona, ale nie wyczerpujący tematu.

Weźmy jako przykład powiedzmy Hakona Gormssona (wymyslony na poczekaniu).
Hakon był bez pamięci zakochany w Astrid, zresztą z wzajemnością. Na potajemnych schadzkach przyrzekali sobie, że będa razem, a krasnoludka wszak miała wiele do powiedzenia przy wyborze męża. A dzień w którym około dwudziestu wiadomych apsztyfikantów zjawi się z podarunkami w halli Orma, jej ojca zbliżał się nieubłaganie. Ba, żeby dwudziestu... Piekno dziewczyny i status rodu pozwalały przypuszczać, że pojawią się krasnoludy spoza Karaz-a-Karak. Konkuretów mogło być i bite pół setki.
Ale oni przysięgali sobie, ona już wybrała.
Orm w przeddzień ceremonii oświadczyn porozmawiał z córką. Miała wybrać Lokiego Thorgrimssona, syna Thorgrima Grudgebearera, aby podnieść prestiż rodu wżenieniem się w rodzinę królewską. Rozmawiali długo, a Astrid mimo litrów wylanych łez zgodziła się w końcu ze zdaniem ojca.

Hakon miał ochotę wyć. był zszokowany i totalnie zaskoczony, gdy Astrid wybrała Lokiego. Zdradzony wręcz, tym bardziej, że nie chciała go widzieć, odmawiała choćby rozmowy. Nie wiedział, że nie chciała tego, bo mogłoby peknąć jej serce na sam jego widok. Na samą bliskośc ukochanego z którym nie było dane spędzić jej życia.
Ból, poczucie zdrady, zawód, oraz kpiny mu nieprzychylnych karmiących się jego klęską tylko wzmocniły jego postanowienie. Nie mógł dalej żyć w Karaz-a-Karak widząc ukochaną u boku królewskiego syna. Nie chciał też żyć.
Wszedł na drogę zabójców i obrał drogę na Karak Kadrin by dołączyć do tych co zechcieli żyć obok Ungrima, króla-zabójcy. Chciał śmierci, ale takiej o której kronikarze będa pisać, a opowieści o niej rozbrzmieją w hallach. O boju z trollem w którym poniesie śmierć, by Astrid usłyszała ją podczas jednej z biesiad. By wiedziała, co wybrał. Że bez niej życie nie ma żadnego sesnu i by przestała o nim myslec jak o żywym.

Hakon nigdy nie był specjalnie dobry w machaniu toporem. Owszem jako khazad był w tym dośc biegły, lepszy niz większośc ludzi... ale jak na krasnoluda był w tym więcej niż mizerny. Świetnie za to strzelał z muszkietu, co dodawało smaczku jego postanowieniu. stanąwszy oko w oko z trollem bedzie miał jeden strzał. albo powali nim potwora albo... nie będzie miał czasu na powtórne załadowanie broni. Piekny hazard i motyw odwagi.
Był krasnoludem spokojnym i zrównoważonym. Do Kadrin zmierzał po zejściu z gór przez ziemie Imperium. Jego długie jasne włosy kreowały po gospodach żarty, że oto z gór zstapiła krasnoludzka dziewoja. Kilka razy rzezimieszki w karczmach na głos żartowali, że spróbują z nim, bo nigdy nie mieli krasnoludki. Puszczał to mimo uszu zapatrzony gdzieś w dal nad kuflem piwa. Oni nie byli godni, a istniało wszak ryzyko... Astrid nigdy nie dowiedziałaby się o jego śmierci, gdyby został zahetany siekiera w zapadłej wsi w averlandzie. Lub przez gobliny na szlaku w lesnej zasadzce. Mało epicki bój, bezsensowna śmierc. Głupota.
Gdyby nie pełna płytowa zbroja mająca uchronić go w razie czego od przypadkowej smierci, byłby pewnie brany za struchlałego spokojnego uczonego, niepredkiego do bitki, wyalienowanego, zamyślonego jakby nie przebywał myslami w tym świecie.


* * *

Myslał o Pafnucji coraz częściej i mocniej. Urokliwa halflinżka z Krainy Zgromadzenia, która ocalił podczas swej wedrówki wdarła się w jego mysli jak cięzka konnica Wysokich Hełmów w szeregi goblinów. Czyniła też nie mniejsze spustoszenie.
Strzał rozsadził łeb trolla wręcz pozbawiająco potwora głowy, która prysnęła niczym dojrzały arbuz pod uderzeniem półtoracalowej kuli. Piekielny hazard, jedna kula. Triumf zamiast smierci.
Usmiechnął się smutno.
Szukać kolejnych trolli, a może ruszyć na giganty by Astrid usłyszała opowieśc o smierci z dzikiej i beznadziejnej miłości.
Astrid...
Już prawie nie pamietał po co ruszył z Karaz-a-Karak. Juz rpawie zapomniał to uczucie jakim ją darzył.
Pafnucja zrobiła straszliwe spustoszenie nie tylko w jego głowie. Również w sercu.
Spojrzał na ogromnego trupa i zastanowił się co własciwie tu robi.
I po co?

Nie wrócił do Karak Kadrin by opowiedzieć o swym triumfie, może pomyslą, że zginął i Astrid jednak usłyszy o jego śmierci?
Miał to w dupie.
Zastanawiał się czy w Wilkowyjcach niziołki będa potrzebowały rusznikarza.
Zastanawiał się nad domem jaki chciał wybudowac we wsi.
Zastanawiał się czy serce wyskoczy mu z piersi, gdy Pafnucja błyśnie usmiechem i zarumieni się pokazując tym radość, że wrócił.
Do niej, by spędzić z nia spokojne życie.
Przykro mi, jezeli burzę komus wyobrażenia wyryte cięzkim gotykiem w korze mózgowej
Pozdrawiam.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 23-09-2016 o 19:35.
Leoncoeur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem