Szli od barki i wind. Halgrim powoli uspokajał się po niedawnych torsjach spowodowanych podróżą na wodzie. Nie zwracał zbytnio uwagi na otoczenie idąc za resztą.
-Tyle lat morduje i nikt nic nie wie. Wolałbym by dziewczęta przeżyły i mogły dać wiarę, że godnie padliśmy i przodkowie nas przyjęli.- Odpowiedział Zorgrimowi. Hakerson od niedawna znał khazada, ale jego poczucie humoru i dobry nastrój udzielał się i mu. Halgrim był najmłodszym z zabójców i wiekiem i stażem. Łatwo było poznać po dość krótkiej brodzie i rzadkim chociaż dość wysokim irokezie. Był dobrze zbudowany nawet jak na krasnoludzkie standardy.
W końcu dotarli do gospody. Zorgrim poleciał jak poparzony ku drzwiom a reszta ruszyła za nim. Wchodząc Hakerson rozejrzał się po sali szukając jak pozostali zabójcy chętnych na rozróbę. Skierował swoje kroki do jednej z ław przy ścianie i siadł.
Halgrim siedział pijąc z wolna swoje ale. Korbacz oparł po przyjściu o ścianę w zasięgu ręki i z początku rozglądał się po gościach. Kiedy uznał, że jest nudno i spokojnie zajął się przyniesionym jadłem i towarzyszami. - Wpienia mnie Balgrim, że te człeczyny nawet nie wiedzą gdzie znikają ich krewniacy. Marnujemy czas na dowiadywanie się zamiast szukać tego co nami pisane.- Zwrócił się do starszego z zabójców siedzących przy stole. Halgrim był nieco wkurzony na starszego khazada za przycinki na barce. Hakerson miał podczas tej parogodzinnej wyprawy iście denerwującą chorobę morską co w swoich docinkach i naśmiewaniach wykorzystywał Zaragarson. Młody nie był wstanie mu odgryźć a teraz ciągle siedziała w nim irytacja. Nie dość, że dał się namówić na tą cholerną podróż to był tematem żartów towarzyszy. Gdyby nie przyjaźń którą darzył jednookiego przywaliłby takiemu, ale z drugiej strony już przywykł do docinek. - Macie jakieś pomysły jak ucapić trop?- Rzucił do pozostałych.
Ostatnio edytowane przez Hakon : 24-09-2016 o 23:39.
|