Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2016, 19:54   #1
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
[DnD 3.5 FR] Na szlaku po chwałę i bogactwo C.D.


Gdy grupa przyjaciół, która nie była wtedy jeszcze prawdziwą drużyną poszukiwaczy przygód, opuszczała Orilion nie wiedziała co czeka ich na szlaku po chwałę i bogactwo jednak życie awanturnika szybko odkryło przed nimi swoje najgorsze i najlepsze strony.

Pierwsze zadania w rodzinnej wiosce przyniosły pasmo sukcesów, co umocniło przyjaciół w decyzji o wyruszeniu w drogę, ku przygodom. Zdemaskowanie Trogga i Drogga, którzy wpadli na pomysł terroryzowania Orilionu pod przebraniem trola, wytropienie złodziei jedzenia, którymi okazały się koboldy mieszkające nieopodal wioski i odzyskanie z grobowca magicznego woluminu na zlecenie archeologa z Candlekeep to tylko większe z osiągnięć grupy przyjaciół. Co prawda, nie każde zadanie było do końca zakończone tak jakby tego chcieli, gdyż wybite przez nich koboldy okazały się prawdopodobnie inteligentniejsze niż inni przedstawiciele ich rasy i pokojowo nastawione, a archeolog nie przeżył prób odnalezienia księgi to jednak nie zniechęciło drużyny. Co więcej - śmierć ich zleceniodawcy nadała im nowy cel. Postanowili odnieść jego rzeczy oraz magiczny wolumin do jego bezpośredniego przełożonego w Candlekeep. Korzystając z okazji najęli się do ochrony karawany, która zatrzymała się w Orilionie, a zmierzała do Beregostu, czyli do miasta, które było po drodze do Twierdzy.

W odrobinę zmienionym składzie drużyna opuściła bezpieczne otoczenie rodzinnej wioski i ruszyła na szlak wraz z karawaną. Na trasie przejazdu poszukiwacze przygód zakosztowali znoju i trudu drogi, gdy przez dłuższy czas nic się nie działo a upał dawał się im we znaki. Jednak nie cała droga do Beregostu minęła tak łatwo - na takcie przyszło im odpierać atak bandytów, którzy chcieli ograbić karawanę a także zmierzyć się z sowoniedźwiedziem. Na szczęście drużyna świadoma była swoich umiejętności i wiedziała, że bestia jest zbyt potężnym przeciwnikiem więc unikali bezpośredniej konfrontacji.

Po dotarciu do Beregostu drużyna po raz kolejny zmieniła swój skład i tam podjęła próbę spenetrowania opuszczonej placówki Złodziei Cienia, jednak jej przemyślane pułapki sprawiły, że ta misja się nie powiodła,a co gorsza drużyna po raz kolejny otarła się o śmierć. Również w tym mieście poszukiwacze przygód musieli stać się posłańcami niosącymi złe wieści, gdyż podczas spotkania z sowoniedźwiedziem znaleźli zwłoki mężczyzny i dziecka oraz list zaadresowany do małżonki i matki ofiar bestii. Dostarczenie wiadomości o śmierci najbliższych było zdecydowanie jedną z ciemnych stron bycia poszukiwaczem przygód.

Dalej szlak powiódł drużynę w kierunku Candlekeep, celem oddania woluminu i rzeczy archeologa. Wtedy też okazało się, że księga, która wieźli od samego początku wyprawy to nie zwykłe tomisko, a potężna magiczna rzecz. Sprawa wyszła na jaw, gdy awanturnicy na swojej drodze do Twierdzy napotkali inna drużynę, która podszywała się pod kupców, chcąc odkupić księgę, a gdy to się nie udało przeszli do rękoczynów. Sprawa obróciła się szybko na niekorzyść drużyny przyjaciół i musieli salwować się ucieczką, jednakże dla dwójki z nich przygoda skończyła się śmiercią na szlaku.

Gdy po przejściach rozbitej drużynie udało dostać się do Candlekeep Czytacz, Chissvor Wored, wyjaśnił czym była księga, a przynajmniej spróbwał na tyle ile sam wiedział. Magiczny przedmiot stanowił zapis starej magii, która mogła spustoszyć całe Wybrzeże Mieczy, więc należało go zniszczyć. Jednak wiedza Czytacza okazała się zbyt mała do tego celu. Poprosił drużynę o pomoc, a mianowicie o zabranie księgi do dwóch potężnych magów zamieszkujących Wybrzeże - Shandalara oraz Thalantyra i pomoc w ich badaniach nad woluminem.

Tak oto, grupka przyjaciół przeszła długą drogę. Od zwykłych młokosów poprzez niedoświadczonych awanturników aż po obrońców Wybrzeża Mieczy. Teraz na ich barkach spoczywała ogromna odpowiedzialność i choć sami nigdy się o to nie prosili to jednak nie mogli odmówić pomocy Czytaczowi. Nie mogli odwrócić się plecami do proszącego o pomoc uczonego z Candlekeep, nawet jeśli nie czuli się na siłach podołać zadaniu.


-Rad jestem słysząc wasze słowa. Proszę was o pomoc, gdyż małej grupie będzie łatwiej poruszać się po szlaku niepostrzeżenie, a Candlekeep wbrew pozorom nie jest tak bezpieczne jak się wydaje. Wolumin nie mógłby tu zostać. - słowa Czytacza przerwało pukanie do drzwi. Gdy te się otworzyły do pomieszczenia weszły dwie osoby. Pierwszą z nich był ubrany w piękną zbroję, przystojny, długowłosy mężczyzna oraz drugi. wielki niczym góra, wytatuowany jegomość z przerzuconym przez bark czymś co przypominało serce dzwonu.
-A, oto i oni. To o nich mówiłem, Colinie. Gabriel - wskazał na mężczyznę w zbroi, a następnie na jego towarzysza - oraz Mao.-

Po przedstawieniu sobie wszystkich Czytacz powiedział
- Powierzam wam bardzo ważne zadanie. Mam nadzieję, że zdajecie sobie z tego sprawę. Tu nie chodzi o mnie czy o was. Czy nawet o Candlekeep. Na szali jest dobro całego Wybrzeża Mieczy. Przygotujcie się do drogi, uzupełnijcie zapasy i ruszajcie. Każdy dzień zwłoki może przybliżać nas do klęski. Pamiętajcie, wróg nie śpi i nie spocznie dopóki nie położy swoich łap na księdze.-

Po pożegnaniach i ostatnich słowach Chissvor Wored powiedział
- Ruszajcie, niech Oghma was prowadzi. Powodzenia.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)

Ostatnio edytowane przez Lomir : 26-09-2016 o 08:10.
Lomir jest offline