Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2016, 20:07   #6
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Miała zostać bohaterką. Wszyscy mieli zostać bohaterami. Spoczął na nich okropnie ciężki obowiązek - uratowania Wybrzeża Mieczy.
A kimże oni byli? Nieudolny złodziejaszek, jąkająca się bardka, małomówny łowca i festynowa zaklinaczka - marny materiał na bohaterów, na których barkach spoczywały losy Wybrzeża Mieczy. Jednak Wored pokładał w nich swoje nadzieje, ba, prawdopodobnie wielu innych ludzi w nich wierzyło, więc czemu i oni nie mieli w to uwierzyć?
Orianna zdecydowanie uwierzyła, bo nagle poczuła się kimś więcej, niż tylko festynową zaklinaczką, która podróżuje od wioski do wioski i wykonuje tandetne sztuczki ku uciesze gawiedzi.
Przestała mieć jakiekolwiek wątpliwości, co do podjętej przez siebie decyzji. Przede wszystkim nie chciała opuścić przyjaciół, ale również poczuła, że coś zależy również od niej - coś większego. A przy okazji trochę oddali się od Płonących Wron, możliwie jak najlepiej zacierając za sobą ślady.
Było coś jeszcze. Głosik, który starała się uciszyć, którego nie chciała słuchać, ale który ciągle szeptał złośliwie do ucha, by zajrzała do tajemnej księgi, gdy tylko nadarzy się taka okazja. Tylko troszkę, tylko zerknąć.

Gdy weszli wcześniej zapowiedziani przez Czytacza jegomoście, Orianna oniemiała. Najpierw solidne wrażenie zrobił na niej przysadzisty mnich Mao, który chyba ledwo co mieścił się w gabinecie Woreda.
Potem jej oczom ukazał się drugi z panów, w lśniącej zbroi jak z bajek, które matki opowiadają swoim małym córkom. Dumny, trochę groźny, budzący szacunek i taaaaki przystojny.
- Ojej... - wyszeptała tylko, wpatrując się w paladyna jak w obrazek.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, jak się zachowuje i szybko otrząsnęła się, wracając do rzeczywistości (choć raz po raz zerkała ukradkiem w stronę Gabriela). Mimowolnie spojrzała też na Colina, do którego tylko się uśmiechnęła i szybko zwróciła spojrzenie na Czytacza, starając się zrobić wrażenie, że słucha jego słów w skupieniu.

Byli gotowi do wyprawy. Stracili dwójkę przyjaciół, których już nigdy nikt nie zastąpi, ale zyskali w ich miejsce nowych towarzyszy, którzy swym doświadczeniem, orężem i czymkolwiek jeszcze z pewnością ich wspomogą. Czekała ich kolejna wyprawa do Beregostu oraz na północ od Wrót Baldura. Tak po prawdzie Orianna wolała najpierw udać się na północ, niż do Beregostu, w którym niedawno byli.
Po pierwsze dlatego, że na szlaku wciąż mógł czekać Gery i jego banda. Po drugie - Płonące Wrony mogły wpaść już na jej trop prowadzący do Beregostu, a nie chciała się na nich natknąć.
Jednak nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Colin i Liska zabrali głos. Padło na Beregost.
Orianna zaczęła się zastanawiać czy faktycznie był sens się sprzeciwiać. Beregost w końcu nie był tak daleko i faktycznie mogli obrać inną drogę, niż wcześniej, starając się omijać tereny potencjalnie patrolowane przez Gerego. Zresztą - mieli ze sobą mnicha i paladyna, którzy z pewnością w pojedynkę daliby radę takiemu bandycie.
- Dobrze, ruszajmy do Beregostu - zgodziła się w końcu. - Ale inną drogą. Może być przez las. Najpierw jednak powinniśmy się zaopatrzyć na podróż, a ja muszę rozejrzeć się za Urwipołciem.

Na koniec spojrzała jeszcze na Liskę. Jak właściwie mogła jej ponownie zaufać, że znowu ich nie zostawi w najgorszym momencie, dając dyla w siną dal?
Do tej pory nie rozmawiała z nią. Właściwie to przez cały pobyt w Candlekeep ignorowała jej istnienie, jakby była powietrzem. Nie było to zresztą trudne, bo sama Leomunda zdawała się unikać swoich towarzyszy. Orianna czuła, że zanim na dobre wyruszą w drogę, będą musiały ze sobą porozmawiać i wytłumaczyć sobie na czym stoją. Było to nieuniknione, ale mogło jeszcze chwilę poczekać. Orianna jeszcze nie była gotowa na rozmowę z Liską. Nie wiedziała czy potrafiłaby z nią rozmawiać nie myśląc jednocześnie o tym, że Lilius i Kord mogliby dalej żyć, gdyby ona nie uciekła. Rozmowa musiała jeszcze trochę poczekać.
 
Pan Elf jest offline