Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 10:42   #1
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Goło i boso. Robinsonada. [18+]


Cytat:
“Człowiek poznaje wartość rzeczy dopiero po ich utracie.”
Daniel Defoe: “Przypadki Robinsona Crusoe”


Cytat:
“Potrzeba jest najlepszym ze wszystkich nauczycieli”
Juliusz Verne: “Tajemnicza wyspa”


Cytat:
- .... około drugiej w nocy miała miejsce katastrofa promu Seaways płynącego z miejscowości Imming… - Radio, z którego wydobywał się miły głos dziennikarki, zatrzeszczało głośno, przerywając audycję. Augustyn walnął w nie bezlitośnie pięścią, chociaż jego wyraz twarzy nie świadczył o tym, by mężczyzna był na coś zły. Był raczej… zamyślony.
Trzeszczące radio i urwane audycje musiały być na porządku dziennym, zaś sposób “na pięść” najwyraźniej był niezawodny, gdyż i tym razem pomogło.
- … ofiar. Część z nich zginęła z zimna. Większość pasażerów była tylko w piżamach… - Kolejne trzaski znów zakłóciły audycję. Tym razem mężczyzna jedynie zdążył unieść dłoń zaciśniętą w pięść nad radiem, a to zaczęło na powrót poprawnie działać.
-... ograniczając widoczność. Prawdopodobną przyczyną - kontynuowała dziennikarka - było napotkanie silnego sztormu o sile 12 stopni w skali Beauforta. Eksperci twierdzą, że przechył statku rozpoczął się około godziny 1:50. 25 minut później wzrósł aż o 40 stopni. Doszło do przemieszczenia ładunków. Ostatecznie prom obrócił się do góry dnem około godziny 2:30…
Kolejne nieprzyjemne dźwięki wydobywające się ze starego sprzętu najwyraźniej zniechęciły Augustyna. Z rozpędem świadczącym o lekkim zdenerwowaniu nacisnął duży czerwony guzik wyłączający radio. Westchnął głośno sam do siebie, nim zaczął podnosić się z drewnianego bujanego fotela. Nieśpieszne kroki skierował w stronę okna, najwyraźniej właśnie teraz ogarnięty przemożną chęcią, by przez nie wyjrzeć.
- Daj krakersa! Daj krakersa! - Skrzeczenie starej papugi, amazonki żółtogardłej, wyrwało go z zamyślenia, w jakie wpadł po wysłuchaniu szczątków audycji. Uśmiechnął się do swojej podopiecznej i ze słowami:
- To nic… to nic… - ruszył w jej kierunku. W końcu nie mógł odmówić swojej towarzyszce krakersa.



Świt minął już jakiś czas temu. Słońce… a właściwie - jak za chwilę miało się okazać - słońca w liczbie mnogiej, zaczynały prażyć, zwiastując upalną pogodę w nadchodzącym dniu. Początek września często bywa upalny, zwłaszcza w dzisiejszych czasach globalnego ocieplenia. Ci jednak, którzy powoli zaczynali otwierać oczy, mogli z pewnym opóźnieniem dojść do wniosku, że to nie jest kwestia września...


Znajdowali się na plaży. Widok, jaki wokół nich się rozpościerał, świadczył jednoznacznie o przebywaniu w jakiś ciepłych rejonach świata. Niebo było tu na prawdę niebieskie, nieskalane nawet najmniejszą białą chmurką. Woda zaiste przejrzysta i turkusowa. Wśród rosnących za ich plecami mniejszych i większych drzew liściastych, widoczne były skupiska wysokich palm kokosowych. Gdzieś w oddali wznosiła się pojedyncza góra. A piasek… piasek był niczym złoty pył, niezmącony i nie zaśmiecony cywilizacyjnymi drobiazgami.


Axel
Piasek bezlitośnie wtargnął mu w usta i zatrzeszczał między zębami, gdy Axel uniósł znad niego twarz i otworzył oczy. Czuł się nieco poobijany. Leżał na plaży i zdecydowanie nie był tu sam. Kilka kroków od niego, dość blisko siebie, leżały dwie osoby. Kobiety, nie ulegało wątpliwości. Obydwie nie ruszały się. Nie było trzeba podejmować dłuższej analizy, by stwierdzić, że jedna z nich - ta po prawej stronie, czarnowłosa, odziana jedynie w majtki - już nie żyje. Żółty kolor skóry i plamy pośmiertne, zabarwiające niżej ułożone części ciała na kolor sinoczerwony, mówiły same za siebie. Druga dziewczyna, ubrana w biały podkoszulek i białe sportowe spodenki, z pewnością żyła. Świadczył o tym zdrowy kolor skóry i nieśpiesznie unosząca się klatka piersiowa. Ruda burza kręconych włosów całkowicie zasłaniała jej twarz.
Wydawało się, że poza dziewczynami - tą martwą i tą żywą - okolica nie kryje dodatkowych niespodzianek. Na lewo roztaczał się piękny krajobraz plaży, kończącej się wraz z horyzontem, a może po prostu jakimś załamaniem czy zakrętem. Po prawej krajobraz kończył się na nieco skalistym brzegu. Tam, blisko brzegu, leżało wiele kamieni, zaś wśród nich coś, co przypominało z daleka czarną walizkę.


Dominica
Zawieszone na szyi korale zawinęły się tak mocno, że Dominica ledwo mogła oddychać. Gdy pośpiesznie oderwała głowę od piasku, na którym leżała, zdała sobie sprawę, że jest pobijana. Czuła delikatne ćmienie w wielu częściach ciała i już mogła być pewna, że znajdują się tam co najmniej brzydkie sińce. Leżała na plaży i nie… nie była tu sama.

Ilham
Chusta zsunęła się z jej głowy, odsłaniając włosy i zaplątując o ramiona. Gdy odruchowo przejechała po nich ręką poczuła, że są wilgotne i pełne drobnych ziarenek piasku. Zresztą, te same drobne ziarenka piasku czuła pod bosymi stopami. Leżała na plaży i nie… nie była tu sama.

Dominica & Ilham
Obudziły się leżąc nieopodal siebie. Dookoła nich znajdowały się jeszcze trzy sylwetki. Obcięty na łyso, barczysty mężczyzna w slipkach. Krótkowłosa, niziutka blondyneczka, w różowej koszuli nocnej. Niegdyś z pewnością elegancki jegomość, teraz w mokrym i wygniecionym garniturze, do którego nosił czarne, wiązane mokasyny. Żółto-siny kolor skóry całej trójki, a do tego brak jakiegokolwiek ruchu, świadczył o tym, że już się nie obudzą.
Okolica, w której się znajdowały, wydawała się za to nader spokojna. Wiatr wiał delikatnie, morskie fale szumiały w rytm jego podmuchów. Krajobraz po lewej stronie przedstawiał skalisty brzeg, a gdzieś tam, pośród skał, leżało coś, co z przypominało czarną walizkę. Po prawej stronie roztaczał się piękny widok, przywodzący na myśl zdjęcia z wakacji w tropikach. Morze, palmy, plaża… ale ta plaża zdecydowanie nie była pusta. Z daleka było widać coś, co przypominało leżące sylwetki. Czyżby kolejne trupy?


Karen
Głowa bolała jak cholera. Uniesienie jej wyżej, ponad piasek pchający się do ust i oczu, wcale nie pomogło. Wręcz przeciwnie. W dodatku Karen poczuła, jak jej prawa dłoń zapada się mocniej w piasek, a coś wrzyna się w jej nadgarstek. Całe szczęście był to tylko długopis… ten długopis, który kurczowo trzymała w dłoni, gdy… Ale teraz leżała na plaży.

Terry
Leżał na plecach. Zaraz po tym, gdy do jego świadomości doszła myśl, że już nie śpi, zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo zaczyna piec go twarz. Pod wpływem morskiej wody i wystawienia na mocne światło słoneczne skóra wysuszyła się, a dokoła ust pojawiły się delikatne pęknięcia. W dodatku bolało go kolano. Nie był to jakiś mocny ból, świadczył jednak o tym, że musiał się w nie po prostu uderzyć…
I… chwila! Co stało się z jego prawym butem?

Aleksander
Sutanna zaplątała się o jego nogi tak mocno i niefortunnie, że pierwsze co zrobił, zamiast otrzepać twarz z piasku, próbował je odplątać. Koloratka na całe szczęście znajdowała się na miejscu i nie podduszała swojego właściciela. Było mu gorąco i wszystko go bolało. Sutanna była co prawda wilgotna, ale grzejące słońce zdążyło nagrzać czarny materiał. Bo w końcu kto w takim stroju zwykł opalać się na plaży, na której teraz leżał Aleksander?

Karen & Terry & Aleksander
Obudzili się niedaleko siebie. Dookoła nich nie znajdowały się żadne trupy… chyba. Paręnaście metrów od nich leżała bowiem jakaś drobna szatynka w kwiecistej sukience i wiązanych sandałkach. Z tej odległości ciężko było zauważyć, czy w ogóle się porusza, nie mówiąc już o oddychaniu. Chociaż kolor skóry wydawał się dość normalny.
Okolica, w której się znajdowali była nie tylko piękna, ale też nadzwyczajnie cicha i spokojna. Ot szum fal w rytm delikatnego wietrzyku. Po prawej nieskalany krajobraz egzotycznej plaży. Po lewej, hen, hen daleko, skalisty brzegi i… zaraz, chyba jakieś leżące sylwetki.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 03-10-2016 o 10:53.
Wila jest offline