Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 13:00   #2
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
Dominica szarpnęła za korale, czując jak się dusi. Sznur pękł, a kolorowe kulki rozsypały się w jej dekolt i piasek. Poderwała się do pozycji siedzącej, gorączkowo rozglądając wokół. Miała ochotę zwymiotować, pewnie od słonej wody, ale po chwili skupienia uczucie minęło. Bolał ją brzuch oraz inne liczne miejsca na całym ciele i nie był to przyjemny ból - na pewno nie efekt wieczornej przebieżki po pokładzie. Raczej czuła się tak, jakby ktoś mocno i bezlitośnie ją poobijał. Dziewczyna zauważyła, że bransoletki, które zwykle nosiła na prawej ręce zniknęły, a jej nadgarstek zdobiła za to mała ranka, która zsiniała wokół wystającej kostki. Nica westchnęła, odrywając wzrok od czubków swoich czarno-fioletowych adidasów i przeniosła spojrzenie na szafirowe wręcz fale wody, które próbowały polizać jej buty. Kolor tej wody na pewno nie pasował do wrześniowych odmętów Morza Północnego.
Żołądek znowu się zbuntował, a dziewczyna tym razem nie opanowała torsji. Przekręciła się jedynie na bok, wymiotując głównie wodą. Zdążyła jedynie odgarnąć nieco swoje włosy, które mokre, przykleiły się po prostu do jej nagiego ramienia i pleców.
- Boże - jęknęła cicho, odsuwając się w bok, byle dalej od efektów wymęczonego żołądka.
Poza piaskiem oraz wodą Dominica zarejestrowała również niewielkie wbite tu i ówdzie muszelki, mieniące się wszystkimi kolorami w promieniach słońca, a im wyżej podnosiła wzrok, tym bardziej zaczynała wątpić w trzeźwość swojego umysłu. Widziała palmy, najprawdziwsze palmy, co już w ogóle nie pasowało do jakiegokolwiek lądu, na którym mogli się znaleźć po rozbiciu się ich promu.
Bo, że się rozbili, nie miała żadnych wątpliwości. Pamiętała wyraźnie, że mniej więcej w połowie blanta ich statkiem szarpnęło, czemu towarzyszył ogromny huk, czy może trzask, a potem walnęła brzuchem w reling promu. Ledwo zdążyła się go złapać, obejmując gorączkowo palcami gładkie drewno i ściskając tak, jakby miało od tego zależeć jej życie. Ba, może właśnie zależało? Może właśnie dlatego, że wtedy zdążyła się złapać, była teraz tu… gdziekolwiek TU się nie znajdowało. Żyła. Chyba w tym momencie to właśnie ten fakt był najważniejszy. A skoro ona żyła, mogli przeżyć i inni.
Poderwała głowę, rozglądając się znacznie dokładniej i dalej, niż jej najbliższa “okolica”. Wokół leżały ciała. Co najmniej cztery, a przynajmniej tyle widziała na pierwszy rzut oka. Zacisnęła mocno powieki, jakby licząc, że kiedy znowu je otworzy, te straszne widoki znikną, ale oczywiście tak się nie stało. Parę kroków od niej leżało pierwsze, niewielkie ciało, należące do kobiety, która nie miała tyle szczęścia. Niewątpliwie była martwa. Dalej było dwóch mężczyzn, jednak im Nica naprawdę nie miała ochoty się już przyglądać. Westchnęła jedynie, mając nikłą nadzieję, że śmierć, która zebrała dzisiaj spore żniwo, była szybka.
Na skraju swojego pola widzenia zarejestrowała ruch. To ostatnie - czwarte ciało, poruszyło się. Dominica miała ochotę krzyknąć, bardziej z radości, niż z zaskoczenia, jednak z jej ust wyrwał się jedynie jęk. Podniosła się bardzo ostrożnie, otrzepując trochę zapiaszczone ubranie i wolnym krokiem, nieco kulejąc poszła w stronę poruszającej się osoby.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline