Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 17:18   #4
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Dzień I - Karen - rozważania półprzytomnego umysłu

"... Victor wszedł do swego mieszkania. Przemoczony o suchej nitki, gdyż podczas biegania złapał go deszcz, zdjął buty i zostawił na wycieraczce. Chciał oderwać myśli. Cała ta sprawa z Florisem była dla niego niezwykle niepokojąca. Zwłaszcza że zbyt dobrze rozmawiało mu się z tym mężczyzną. Jako adwokat, nie mógł faworyzować żadnej ze stron... A jednak, zaczynał to robić. Zastanawiając się nad tym, poszedł po ręcznik i przebrać mokre ubrania. Włączył muzykę i zrobił sobie też herbaty, dodając do niej rumu. Co innego mogłoby go lepiej rozgrzać? Usiadł w salonie i zaczął przeglądać dokumenty i akta, które zostawił tu wcześniej w teczce. Deszcz przyjemnie bębnił w szybę, rozpraszając uwagę mężczyzny, który spojrzał na okna. Woda ściekała po nich strumieniami. Przyjemny, kojący, ale nieco melancholijny widok..."

Szum fal igrający z szelestem poruszanych wiatrem liści.
Świadomość posiadania ciała powróciła do panny Lane. Wraz z nią zaczęły pojawiać się kolejne odczucia... Najpierw odczucie ociężałości. Karen wydawało się, że wszystkie jej mięśnie są przemęczone, zupełnie jakby zeszłego dnia bardzo ciężko ćwiczyła.
Jednocześnie poczuła, że oczy ją pieką i że w ustach ma piasek. Powoli podniosła głowę i wypluła go. Zmuszenie karku do poruszenia, zaraz przyciągnęło za sobą nieprzyjemny ból głowy. Leżała chwilę, próbując zorientować się w sytuacji. Powoli otworzyła oczy i zamrugała. Łzy wypłukały resztki wody morskiej, które to zapewne odpowiadały za to nieprzyjemne pieczenie. Oddychała. Było jej nieco niedobrze, ale żyła... No właśnie! Co się u diabła stało?!
Rudowłosa powróciła myślą do swojej podróży. Udawała się promem do Niemiec... Tak. To było pewne... Była u rodziny w Irlandii... To też było pewne. Co się stało...
W jej wyobraźni zaczęły pojawiać się obrazy, niczym sceny filmowe. Pamiętała, że nie mogła spać i że myślała nad treścią kolejnego rozdziału swojej książki. Na głównym pokładzie, doskonale było widać jak pogoda nagle się zmieniła. Pamiętała doskonale, jak przyglądała się groźnej, czarnej toni, wzburzonego morza, którego fale stawały się coraz mniej przychylne promowi.
Pamiętała jak zaczęła się martwić o swój dobytek i materiały pisarskie, które zostały w jej pojedynczej kajucie. Preferowała tak podróżować, zwłaszcza jeśli któryś z pasażerów rozpoznałby jej nazwisko jako autorki paru dobrych bestsellerów. Już i tak kilka osób rozpoznało ją na tym promie. A ona potrzebowała spokoju, by pracować. Deszcz zaczął siec, ale promem zaczęło na tyle niebezpiecznie kołysać, że Karen nie zdołała dostać się do wejścia do pomieszczenia restauracji. Uwięziona na pokładzie, dopadła do jakichś skrzyń, które zabezpieczone były siatkami i tam wczepiła się w nie, jak przerażony Mruczek pazurami w zasłonki Ciotki Amelii, gdy Burek postanowił go pogonić po całym salonie...
Widziała jak załoga promu biega, jak zaczynają przygotowywać szalupy. Widziała ludzi wylewających się na pokład w popłochu. I choć ręce jej skostniały z zimna, puściła się tych sieci i próbowała dostać na jedną z szalup. Wszystkim bujało, ludzie krzyczeli. Karen czuła strach, ale i pewnego rodzaju podekscytowanie. W pewnym momencie rozejrzała się półprzytomnie po deku, po twarzach otaczających ją ludzi. Żaden film czegoś takiego nigdy nie odda tak doskonale. A ona miała to przed sobą. Była częścią tej paniki. Łowiła to doświadczenie i choć było to porażające, chciała wyciągnąć z niego jak najwięcej.
Była szalona? Nie. Po prostu miała talent do odnajdywania natchnienia we wszystkim.
Znalazła się w jednej z szalup. Jednakże, coś poszło poważnie nie tak. Potężna fala - piękny, zatrważający, wodny moloch potężnie chlusnęła na małą łódkę ratunkową. Tony wody przetoczyły się, szarpiąc nią na linach, a potem uderzając w bok promu. Szalupą szarpnęło i następne co Karen pamiętała, to ciemność. Wiedziała, że jest pod wodą, czuła ją pod palcami, w ustach i w oczach. Szarpała się z nią. Na szczęście statek dawał jakieś światło, widziała gdzie była góra, więc próbowała się wydostać na powierzchnię wody, ale za każdym razem, gdy była już blisko, kolejna fala zalewała ją. Karen nie była dobrą pływaczką. Szarpała się z falami, walcząc o swoje życie i próbując wydrzeć je żywiołowi z łap, w końcu się zmęczyła. Ogarnął nią strach o to, że to koniec.
"No co ty Karen. Samoloty to najbezpieczniejszy i najwygodniejszy środek transportu! Dajże spokój..."
Odzywał się w głowie głos jej siostry. A ona przeklęła się za to, że po prostu boi się latać. Ogarnięta przez chłód i ciemność, zatraciła się w odczuciu... I to było ostatnie co pamiętała.

Dreszcze na te wspomnienia wstrząsnęły jej ciałem. Teraz jednak nie było jej zimno. Odnotowała zaskakujące gorąco i te spokojne dźwięki. Jakby była w ciepłych krajach. To jej nie pasowało.
Czy ona umarła, a to miał być jej raj? To skąd to wrażenie, że jest naprawdę zmęczona? Przecież w zaświatach chyba się nie czuje zmęczenia, czyż nie? A może wywaliło ją do jakiegoś innego świata?
Zaczęła sobie już bujać w obłokach i poderwała się dość szybko...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline