04-10-2016, 03:30
|
#90 |
| Pokręciła nosem słysząc odpowiedź tego, który skrywał swoje imię.
— Dobra, niech ci będzie, ale jak się okaże, że jesteś jakimś księciem który uwikłany jest w bratobójczej walce, to jak już odzyskasz włości, masz nam sowicie wynagrodzić nadstawianie karku w twojej sprawie.
Trochę popuściła ją fantazja, ale w zasadzie była to prawda. Przecież za sam honor i uczynność gęby się nie napełni; chociaż w tej chwili nie byłoby to najtrafniejsze stwierdzenie, gdyż zapychała ją żarciem, które w podzięce przygotowali im Zakapturzeni.
W drodze do kurhanu, Friga nie mogła się zamknąć, ciągle gadając o Bezimiennym i tak samo natarczywie go zagadując. Chciała wziąć go na spytki, żeby wreszcie powiedział im, kim jest. Wymieniła przy tym chyba wszystkie osoby, które spotkali w trakcie ostatnich kilku dni.
Sporo osób musiało poczuć ulgę, gdy grupa rozdwoiła się.
— Mówię wam, to jest ten brodaty, który pomagał przy przestawianiu wozu w L'Anguille.
Pod kurhanem sprawy zaczęły wreszcie układać się dla Frigi w całość.
— Patrzcie, ci naznaczeni są chorobą. Pamiętacie piwnicę? Jak waliło z niej chorobą i zgnilizną? To pewnie z tego samego kultu.
Nie była mistrzynią strategii, ale postanowiła i tutaj dodać swoje trzy pensy.
— Trzeba sprzątnąć tego z rogiem. Atakowanie ich otwarcie nie będzie dobrym pomysłem, nie wiemy co mają przyszykowane na wypadek napadu. Możemy ich spróbować wywabić, a nawet mam pomysł, jak. Odejdę dalej i zadmę w mój róg, to będzie brzmiało tak, jakby przejeżdżał tędy woźnica. Może się skuszą sprawdzić co się dzieje, a wtedy wy ich wystrzelacie jak podejdą. Ukryjecie się gdzieś po bokach.
Tłumaczyła swoją wersję planu, ładując na wszelki wypadek garłacz. Nie miała zamiaru z niego strzelać, robił za dużo hałasu, ale zawsze raźniej było móc go szybko odpalić. |
| |