Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2016, 14:14   #22
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Stanton na dłuższą chwilę oniemiał. Prezent od ojca był niesamowitym urządzeniem. Delektował się dźwiękiem i widokami. Wszystko wydawało się takie prawdziwe. Robiło ogromne wrażenie i miał nadzieję, że uda mu się ten prezent zachować. Używać do wywołania odpowiedniego wrażenia na rozmówcach. Nie natomiast oddać jako prezent czy łapówkę.
- Ojcze to niesamowite w swoim i Jessiki imieniu dziękuję. -po czym szczerze wyściskał ojca. Ciesząc się z tak niesamowitego daru. O urządzenie na razie nie pytał, podłączy je do maszyny myślącej. Sprawdzi czy są tam inne komendy niż “zapach wiosny” i ogólnie zapozna się z urządzeniem. Był w końcu inżynierem, zwykłe zapytanie ojca od razu o to co wie... Nie wchodziło w grę.
Chwilę później lekko się zafrasował.
-Avestianie z reguły oznaczają kłopoty, nawet Ci mili. Przydzielony brzmi już jak coś poważnego. Mówił gdzie go znajdę?
-Wspomniał, że jeszcze przyjdzie. - ojciec wzruszył ramionami. - Wyglądał chyba na akolitę, raczej nie wyznaczyli go do ważnej roboty, więc nie powinno ci nic grozić. Ale kiedyś trzeba się pewnie będzie z nim spotkać.

- Jeszcze raz dziękuję. Odszyfruje wiadomość, może informacje z gildii dotyczą właśnie Avestian? Cała sprawa wygląda dość dziwnie.
Stanton zabrał maszynę myślącą na górę. Po drodze poprosił Tomiego by zdezynfekował skafander. Włączył własny program do łamania szyfrów i spokojnie czekał na wynik. Gildyjne szyfry komputer łamał dość często, więc czas oczekiwania nie powinien być długi. Jednocześnie podłączył “Różę” jak nazwał urządzenie holograficzne i chciał sprawdzić co ma w interfejsie. Pobieżnie zbadał urządzenie, pomyślał też czy jakieś jego działania bądź technologie jakie mieli w domu i warsztacie podchodzą pod “herezje”. Jako inżynierzy wszak, zajmowali się nią. Mieli przywileje znacznie szersze niż przeciętny człowiek w tym zakresie. I jakoś nie słyszał o inżynierach palonych na stosie o ile nie używali technologi w złych celach.

Po wczytaniu szyfru do komputera, ten zaczął mozolną pracę. Stanton swego czasu stworzył odpowiednie skrypty, które powinny poradzić sobie w końcu z kodem, jednak Inżynierowie znali się na swojej robocie i wiedzieli jak stworzyć odpowiednie wyzwanie dla członków swojej gildii.

Stanton technologia d20(-2 trudny +1 komputer)= 14 porażka


Mijało już 30 minut, a wiadomość nadal nie była rozszyfrowana, za to obliczenia pochłonęły całą moc obliczeniową jego komputera, tak, że nie mógł sprawdzić, co też kryje się w tajemniczym prezencie. Wyglądał na bardzo zaawansowaną i delikatną technologię z Drugiej Republiki. Cud, że nadal działał. Być może przez lata przechowywany był w specjalnym pojemniku statycznym, które w tamtych czasach przeznaczono dla szczególnie wartościowych technologicznych perełek. Nie rozumiał w większości technologii, którą kryła się w tym artefakcie, miał jedynie doświadczenie ze znajdującym się tam miniaturowym źródłem energii i częścią teorii działania tych mikro-projektorów holograficznych.

Przy okazji rozejrzał się po swoim warsztacie. Czy miał się czego bać, gdyby przyczepiła się do niego inkwizycja? Cóż, to nigdy nie było do końca pewne, według buli Patriarchy, oni jako inżynierowie, przebywali w ciągłym stanie pokuty. Czyli, czego by nie zrobili, i tak żyliby w grzechu, tyle że dla większego dobra, czymkolwiek miało by nie być. Wypadało mieć tylko nadzieje, że nikt tego dobra nie zakwestionuje, ani nie zechce wskazać mu o jakie “dobro” dla Kościoła powinien się zająć. Czy jednak w którymś miejscu z tą technologią przesadził? Nie miał człekokształtnych robotów, nie promował technologii mass mediów, niby technologia holograficzna mogła podchodzić pod bluźnierczo omamiającą umysły i dusze, ale była dozwolona przy zamkniętych pokazach dla szlachty, więc nie powinien się bać, o ile nie prezentowałby jej publicznie. Przyczepić się zawsze było do czego, ale niczym konkretnym nie naraził się chyba bardziej niż zwykle.

- Ojcze było może jakieś pudełko zabezpieczające lub coś ładującego do urządzenia energię?
- zapytał Stanton przyglądając się róży, nie wiedział czy otrzymał już wszystkie elementy. Kod z listu musiał złamać. To była kwestia czasu. Własnoręcznie nanosił poprawki kodu deszyfrującego dostosowując go to indywidualnych właściwości obecnie łamanego szyfru. Urządzenie holograficzne poczeka na swoją kolej. Może po powrocie.

-Było, ale zupełnie zniszczone. - odparł nestor rodu. - To cud, że zawartość tak dobrze przetrwała. Cóż, szczęśliwa rzecz na szczęśliwą nową drogę życia - zaśmiał się ciepło.

Co do szyfru, to nic nie wskazywało na to, by zdążył go rozkodować na szybko. Inżynierowie nie byli głupi, cała zagadka specjalnie konstruowana była tak, by za każdym razem na nowo stanowiła wyzwanie i potrzebowała znacznego wkładu sprytu odbiorcy. Ale póki co zgrał wszystko na komputer, mógł próbować dalej w podróży, baterie w maszynie myślącej starczały na jakieś 10 godzin, a na statku kosmicznym - o ile taki znajdzie - też powinna być możliwość doładowania. Musiał się streszczać, bo czas uciekał nieubłaganie, a Ali i Złote Berło były już pewnie gotowe.

Aleksiej

Aleksiej ruszył pewnym krokiem przed siebie. Nie oglądając się na pielgrzymów, wspiął się na schody prowadzące do świątyni Avestian.
- Witajcie bracia - przywitał się z nimi - Nazywam się Aleksiej Holly i chciałbym się widzieć z Ojcem Biskupem.

Dwójka zakonnych braci sondujących pielgrzymów przy wejściu nie wyglądała na specjalnie zaskoczonych. Cóż, być może wieść o jego przybyciu faktycznie zdążyła się już rozejść. Skinęli tylko ponurymi minami, otwierając przed nim jedno z potężnych skrzydeł katedry. W środku panował półmrok. Było zimno i nienaturalnie cicho, każdy krok odbijał się echem w długich korytarzach i świątynnych zakamarkach. Nad sobą widział bardzo wysokie, ledwo widoczne w słabo rozświetlonym wnętrzu sklepienie, budynek w środku wydawał się ogromny. Być może w godzinach mszy, gdy rozświetlano potężne, wiszące pod sufitem kandelabry całość sprawiała mniej przytłaczające wrażenie, obecnie jednak przypominała ogromną podziemną grotę z setkami zakamarków i wijących się na różnych wysokościach zdobionych przejść i kładek. Cóż, obecnie na Cadavusie mieszkało stosunkowo niewiele ludzi, katedrę zbudowano jednak w czasach, gdy był to kwitnący, zdrowy świat o bogatym przemyśle, wiernych musiało być wtedy znacznie więcej.

W końcu dwójka braci zaprowadziła go gdzieś w boczną nawę, do niepozornej klasztornej celi, takiej w jakich zazwyczaj bytują usługujący przy mszach duchowni. Nawet nie zauważył, kiedy jego eskorta cofnęła się za niego i zamknęła za nim drzwi. W niewielkim pokoju, w którym znajdowało się tylko proste łóżko, szafeczka i stolik z dwoma krzesłami pozostał tylko on i starzec o pociągłej wysuszonej twarzy, odziany w prosty, znoszony przez lata habit.
-Jestem Brat Semiramidius. Mówiono mi, że chcesz się ze mną rozmówić, bracie. - stwierdził tylko, a jego głos był zaskakująco klarowny, donośny i zdrowy, jakby mówił to przywykły do dowodzenia mężczyzna będący w kwiecie wieku, a nie wychudzony, strawiony przez życie starzec.

- Witaj, ojcze - przywitał się grzecznie Aleksiej - Jestem Aleksiej Holly i jestem Eskatonikiem, przybyłem na tą planetę by badać i kronikować. Nie ukrywam, że byłoby mi miło gdybym mógł się schronić w tej świątyni i żyć tu pośród innych braci. Czy mi wolno?

Starzec uniósł krzaczastą brew.
-A cóż chciałbyś badać na Cadavusie? Dlaczego ze wszystkich światów Cesarstwa wybrałeś właśnie tę martwą ziemię?
- Ponieważ jest słabo zbadana, ojcze. Mało wiemy o pierwotnych religiach tego miejsca, uznałem też, że moje talenty medyczno-techniczne mogą uczynić ze mnie dobrego Sługę Bożego w tym miejscu.


Semiramidius pokiwał głową.
-Pierwotne wierzenia tego miejsca zrodziły zło, z którym Prorok przybył tu walczyć, drogi bracie. Z pewnością pozostaje gdzieś tam uśpione, czekając na owładnięty grzeszną ciekawością umysł, który wypuści je ponownie na świat. A w owych czasach nie mamy już Proroka, by z nimi walczyć. Bo chyba nie ma w tobie dość pychy, byś uważał, że będziesz w stanie stawić mu czoła, podobnie jak on uczynił to przed stuleciami?
Westchnął i spojrzał na niego ze szczerym współczuciem.
-Przykro mi, że przybyłeś na darmo. Odmawiam twojej prośbie. Możesz zostać w mieście i cieszyć się naszą gościnnością, możesz też korzystać ze swoich umiejętności, by pomagać tutejszym wiernym, jako głowa tutejszego Wszechświatowego Kościoła zakazuje ci jednak opuszczania granic grodu. Dla twojego dobra. I dobra nas wszystkich. Poproszę bara Nad…
Ktoś uderzył nerwowo w drzwi.
-Wejść! - warknął poirytowany biskup. - Na Święty Płomień, lepiej żeby to było coś ważnego!
Do środka wpadł pokrwawiony duchowny, ciężko sapał i trzymał się za nos, z którego spływały strużki czerwonej wilgoci.
- Bracie Semiramidiusie, kazamaty, Inkwizytor Valijan… to znowu się zaczyna!!! - rzekł z przestrachem.
- O Wszechstwórco! - stary biskup ruszył z miejsca z werwą zupełnie niepasującą do jego zaawansowanego wieku. - Bracie Aleksieju, za mną, to będzie dla was dobra nauka.
 
Tadeus jest offline