Zwierzoludzie, chociaż wielcy jak dęby, nie stanowili zbyt wielkiej przeszkody dla rycerzy i ich sprawdzonej w boju broni.
Gaspard zsiadł, z mieczem w dłoni, lecz to już się okazało niepotrzebne. Zwierzoczłek wyzionął ducha, co de Prony sprawdził osobiście. Jedyne, co trzeba było zrobić, to zabrać róg, a potem usunąć z pola widzenia trupy.
Brak wartowników i ślady krwi mogły obudzić swoją czujność, ale dwa trupy zaalarmowałyby nawet idiotę.
- Rzućmy te ścierwa gdzieś w krzaki - zaproponował.
* * *
Nie da się ukryć, że nie tak Gaspard wyobrażał sobie wnętrze kurhanu. Korytarz, krypta z trumną, urną czy innym grobem. I to wszystko. Zdecydowanie nie spodziewał się czegoś, co było urządzone jak solidna piwnica. Tyle tylko, że w piwnicy nie śmierdziało tak, że Gaspard zaczął żałować, że zjadł śniadanie, a co gorsza, niektórzy mieli do śniadania jeszcze gorszy stosunek, niż on sam.
No i w większości piwnic nie przebywały mutanty.
Gaspard nie potrzebował zachęty Pierre'a by wiedzieć, co robić. Strzelił do najbliższego mutanta, po czym zamienił łuk na miecz i tarczę.