Dominica westchnęła.
- Dobrze mała, musisz mi wybaczyć - po czym podeszła do dziewczyny i trzasnęła ją na odlew w policzek. - Pozbieraj się! Żyjesz!
Uderzenie poskutkowało, choć nie wiadomo czy tak jak powinno. Wprawdzie Ilham przestała już szlochać i bełkotać pod nosem w dziwnym języku, a przynajmniej tak jej się wydawało, gdyż Nicka rozumiała każde wypowiedziane słowo… no rozumiałaby, gdyby Ilham mówiła nieco głośniej. W tym wypadku docierały do niej tylko pojedyńcze wyrazy. Ciało dziewczyny zastygło w karnej pozie, ale błysk w czerwonych i załzawionych oczach mógł zdradzał urazę i niechęć.
- Żyje! - zapiała, prychając niespodziewanie. - I jestem w piekle! Sam Szejtan na mnie spogląda i się śmieje! NIE POSIADAM SIĘ Z RADOŚCI!
Dominica miała ochotę znowu przewrócić oczami i wzruszyć ramionami, dziwna dziewczyna chyba się wcześniej modliła, a tak przynajmniej można było wnioskować ze słów, które Angielka wyłapała. Ale westchnęła tylko, stwierdziwszy, że i tak za często w przeciągu kilku minut wyrażała swoje zniecierpliwienie.
- Dobrze, ja też nie wiem, gdzie jesteśmy. Ale nie sądzę, żeby to było piekło. Rozejrzyj się, przynajmniej NA RAZIE jest tu ładnie, nie sądzisz? - Nica machnęła w stronę plaży, gdzie leżały wyrzucone ciała współpodróżników. - Eee.. dobra, to nie jest adekwatna prezentacja, ale widzisz, ktoś tu naprawdę umarł. Myślisz, że w piekle byłyby zwłoki? I to jeszcze obcych? Piekło nie powinno być karą? Zwłoki twoich bliskich, zombie, bicze i te sprawy? Za to masz obcych ludzi, którzy uważają, że to nie jest piekło? - Wskazała przy tym na siebie. - No i nie wierzę w te boskie dyrdymały. Po śmierci zamieniamy się w pożywienie dla robaków. Albo ktoś nas spali i postawi sobie na kominku. Ale nie istniejemy, koniec. Nada.
Iranka uśmiechnęła się pod nosem, gdy temat zszedł na zombie, sytuacja nie była dogodna by się z niej śmiać, ale absurdalność wypowiedzi kobiety mocno ku temu prowokowała.
- Dla każdego z nas przygotowane jest indywidualne piekło, w którym uwzględnia się preferencje danego osobnika - odparła w końcu biurokratycznym tonem, kryjąc rozbawienie za dłonią, bo nawet jej odpowiedź zakrawała o bezsens.
W końcu wstała z ziemi z cichym westchnieniem. W jednej kwestii musiała się jednak zgodzić z Dominicą. Były tu razem i należały do tych bardziej ruchawych spośród zebranych. W dodatku, wymierzony policzek przestawał już nieznośnie boleć, co było dość niespotykane jak na piekielne warunki.
Patrząc w przestrachu w kierunku słońc, poprawiła chustę, co by szczelnie ją okrywała przed haniebnym spojrzeniem, po czym przepraszającym tonem przedstawiła się.
- Nazywam się Ilham.
- Dominica - powtórzyła dziewczyna, niepewna, czy Ilham zapamiętała jej pierwszą próbę przedstawienia się. – Naprawdę przepraszam, że cię uderzyłam. Po prostu… nie ma jeszcze co wariować. Proponowałabym również znaleźć nieco bardziej oddalone miejsce od tych tutaj – wskazała ręką na trupy. – Przeszukajmy plażę, może jeszcze ktoś przeżył. A potem… potem chciałabym pochować tych, którym się nie udało. – Zakończyła nieco łamiącym się głosem.
Tak, robiła dobrą minę do złej gry. Ale nie była nieczuła. Inny splot wydarzeń, a kto wie, czy to ona sama nie leżałaby martwa wyrzucona na brzeg. Ci ludzie mieli przecież rodziny, przyjaciół, może jakieś zwierzątko czekało na ich powrót. Śmierć, bez względu na to w co się wierzyło, zawsze była czymś smutnym.
- Dobrze. - Il kiwnęła spolegliwie, rozmasowując skronie powolnymi ruchami i nieświadomie zjeżdżając opuszkami palców na policzek, nie zdradzając miną swoich myśli.
Znaleźć tych co ocaleli, pochować zmarłych… przynajmniej w jednym dziewczyny się zgadzały.
- W sumie… daleko nie musimy się wybierać. - Arabka kiwnęła głową, jakby pokazując coś za plecami towarzyszki. - Ktoś do nas już idzie…