Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2016, 19:32   #9
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Gabriel wysłuchał spokojnie uwag tropiciela i tylko skinął głową. Prawdą bowiem było, że na podróży przez ostępy nie znał się wcale.
- Dobrze więc. Niechaj tak będzie. Pójdę się przygotować. Spotkajmy się u wrót. Ile czasu Wam potrzeba na zebranie ekwipunku?- Spytał nowych towarzyszy a kiedy uzyskał odpowiedź skinął głową i ruszył do swojej celi.
Spakował swój niewielki dobytek, naoliwił pochwę by móc miecza w boju sprawnie dobyć i wyciągnął spod pledy schowaną tarczę. Odkąd przyjechał do twierdzy nie była mu potrzebna, ucieszył się więc widząc nieskalany błękit metalu na którym pyszniła się srebrzyście smocza głowa.

Zważył tarczę w dłoni i uśmiechnął pod nosem. Dobrze znał jej ciężar i mimo że nie dzierżył jej w dłoni od prawie dekadnia nie odwykł od jej skórzanych rzemieni.
Zresztą co dnia ćwiczył zgodnie z dyscypliną ciała wpojoną mu przez ludzkich nauczycieli.
Sprawdził ostatni raz paski zbroi i z satysfakcją założył hełm, a potem ruszył do stajni.
Jaskółka - jego klacz bojowa stała spokojnie wśród konie kupców, mędrców i wędrowców. Wyróżniała się jednak masywniejszą budową, oraz lśniącą sierścią - Gabriel co dnia osobiście szczotkował i czyścił swoją towarzyszkę po obowiązkowej przebieżce po okolicy twierdzy.
Teraz też parsknęła cicho widząc paladyna.
- Ruszamy na szlak przyjaciółko - pogłaskał konia po chrapach i zabrał się za przygotowanie jej do podróży.
Gdy wyszli ze stajni w pełnym rynsztunku część odwiedzających twierdze przystanęła by oglądnąć opancerzonego konia i jego właściciela. Okryta ladrami z kopią i mieczem dwuręcznym u siodła Jaskółka prezentowała się wspaniale.
Rycerz klepnął ją w bok i szepnął:
- Niestety nie dane będzie nam na razie pogalopować. Czeka nas ciężka przeprawa przez leśną gęstwinę - ale obiecuję Ci że wkrótce pocwałujemy - Klacz zadrobiła w miejscu kopytami i ruszyła za paladynem na spotkanie drużyny.


***

-Słuchajcie - szepnął Gabriel próbując choć na chwilę upchnąć Jaskółkę za krzakiem. Jednak rumak w Ladrach z kopią u siodła dziwnie nie chciał wpasować się leśne runo - zaraz mnie zauważy. Może wyjdę do niego, powiem żem zagubił sie w ostępach i spróbuje podpytać o jego towarzyszy albo okolice. Wybadam czy ma wsparcie. Jako że mnie nie zna i nie kojarzy z Wami może będzie chętny do współpracy. Jak coś zaatakuje go jeśli jest tu sam i bez wsparcia. wy możecie w tym czasie przyjąć jakąś lepsza pozycje albo sie lepiej schować. Co Wy na to?
Mao kiwnął głową o dodał - Też Pójdę. Będzie mniej chętny do przemocy i może zaprowadzi nas do towarzyszy. Wy podążycie za nami.
- Le… lepiej nie iść z nim do reszty, ty… tylko w tym czasie odnieść księgę jak najdalej! - szepnęła Liska. Pomysł konfrontacji z Gerym i resztą wydawał jej się przerażający i głupi. Jeszcze tego brakuje by sami zanieśli księgę do “kupca” i podali mu ją na tacy! Lepiej byłoby szybko i cicho wybić czujki. Bardka czuła jednak, że pomysł dokonania niejako skrytobójstwa bandytów nie zostanie dobrze przyjęty przez nowych towarzyszy.
-Masz rację. Nie ma co ryzykować księgi. Postaram się go wypytać, a jeśli jego towarzysze są gdzieś dalej a on jest tu sam -w co wątpię, wymierzę sprawiedliwość za napad na trakcie na nim. Jeśli się podda zabierzemy go ze sobą do Beregostu by pod sąd oddać. Jeśli zaś będzie chciał walki…- Gabriel zawiesił głos i mruknął groźnie - dosięgnie go sprawiedliwa furia Bahamuta.

Paladyn dał towarzyszom chwilę by ulokowali się bezpieczniej w krzakach, po czym chwycił lejce Jaskółki w prawice i ruszył przez zarośla w stronę łucznika. Nie musiał nawet udawać nieporadności. Co rusz odpychał tarcza gałęzie krzaczorów ale i tak potykał się o kłącza
- Hej tam, dobry człowieku! - krzyknął wychodząc z zarośli. - Zali Bahamut Cię nam zesłał. Zgubiliśmy się w tej gęstwinie. Możesz nam pomóc? Na trakt skierować?
Mao szedł milcząc obok paladyna i pozwalając mu mówić.
Łucznik nie był zaskoczony widokiem paladyna i mnicha. Słyszał ich już z daleka, gdy przedzierali się przez pierwsze krzaki. Koń i rosły mężczyzna w zbroi nie należeli do mistrzów w fachu cichego kroku. Członek bandy Gerego obserwował Gabriela i Mao kątem oka, udając, że ich nie widzi, a dopiero po słowach tego pierwszego obrócił się ku im, powoli i z kamienną twarzą. Zmierzył wzrokiem paladyna, dając mu do zrozumienia, że jego pytanie jest nie na miejscu, wszak na tym odcinku ziemi jest raptem jeden szlak prowadzący do i z Candlekeep, więc aby się zgubić trzeba świadomie z niego zboczyć.
-Witajcie.- powiedział chłodno - Ciekawa ta wasza historia. Jak wam udało zgubić się na jednym szlaku, bez rozwidleń i rozgałęzień, tego nie wiem. Szlak jest tam - powiedział wskazując w swoje lewo, czyli w prawo drużyny. - Pójdziecie cały czas prosto to dojdziecie do traktu. - mówiąc to powoli oddalał się i wycofywał.

Zaprawdę święte zwoje miały rację: Największą karą dla kłamcy nie jest to, że nikt mu nie wierzy, ale to, że on sam nie wierzy nikomu. Małomówny Mao obserwował podejrzliwego przestępcę, widział jak się wycofuje. Dlatego postanowił zrobić tak, by kłamca wpadł we własne sidła. Dać mu kawałek prawdy, na którą czekał. Choć wypowiedział ją nie do obcego, acz do towarzysza. I niespecjalnie głośno, by tamten musiał wytężyć nieco słuch.
- Ty i te twoje skróty, paladynie. Nic są nie warte. Powinniśmy już dawno być w Candlekeep, ważna misja na nas czeka, a obijamy się po lesie. Założę się że idziemy w złym kierunku. Wiesz ty, choć gdzie tu północ, zakuta pało?
Łucznik albo nie usłyszał słów mnicha albo kompletnie je zignorował, gdyż dalej oddalał się od mnicha i paladyna, a gdy był już oddalony na około dwanaście metrów odwrócił się plecami do dwójki towarzyszy, jakby zupełnie ich ignorując.

Gabriel postanowił grać na zwłokę by dać towarzyszom czas na zaszycie się w krzakach. Poklepał konia po szyi.
- Zaiste głupcem byłem że posłuchałem tej jąkającej dziewoi na trakcie do Wrót. Trza było z Beregostu prosto szlakiem a nie przez las jak mówiła. Całkiem zgubiłem szlak. A Wy tu dobry człowieku tak samopas się włóczycie?- kłamcą paladyn był marnym. Lepiej szła mu dyplomacja na salonach, próbował być miły zatem i mało rozgarnięty.

Członek grupy Gerego przez chwilę nie reagował, jednak zatrzymał się. W związku z tym, że stał plecami do dwójki wysłanników z Twierdzy, ci nie byli w stanie dostrzec co robił. Po jakimś czasie łucznik odwrócił się przez ramię i powiedział
-Panie rycerzu, Candlekeep jest w drugą stronę niż wędrujecie, więc albo wasza historia jest wyssana z palca albo jesteście fatalnym nawigatorem na trakcie. Niezależnie od tego - raczy pan wybaczyć, ale to co ja tu robię to moja sprawa. - po tych słowach przeszedł kilka kroków i zniknął w pola widzenia mnicha i paladyna, jednak nie mógł odejść daleko.

-myślisz że chce nas wprowadzić w pułapkę? - mruknął paladyn. -Sprawiedliwość jest cierpliwa proponuje wrócić się w stronę traktu i kontynuować drogę. Musimy przede wszystkim ją chronić a skoro poszli w drugą stronę - odejdźmy czym prędzej - miał na myśli księgę ale wolał nie mówić wprost.
- Dziwny był ów jegomość- odpowiedział w dość głośno mnich - Ale proponuje wysłuchać jego rady, bo jak widzisz, sami do traktu nie trafimy. A tam odsapniemy chwile, mam dość przedzierania się przez chaszcze
- Zgoda Panie Mao - już dość przeze mnie pobłądzilimy. Prowadź - Powiedział równie głośno chcąc zachować pozory Gabriel.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline